Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Ludzie nam dziękowali - Stanisław Dobosz - fragment relacji świadka historii z 17 sierpnia 2005

Zakłady WSK w Świdniku, FSC czy LZNS to zakłady zamknięte. Mało kto wiedział, że rozpoczął się tam strajk. W momencie, gdy kolej stanęła, ci ludzie czekający na stacji, od razu było wiadomo. Przyszedłem do pracy rano tego dnia gdy rozpoczął się strajk. Kazano mi tego dnia „ trójeczką”, taką małą lokomotywką, wyciągać elektrowozy po przeglądzie pod napięcie.

Widziałem, że się dziwny ruch robił. W pewnym momencie zablokowano obrotnicę. Ja natomiast nie mogłem uruchomić tej lokomotywy. Byli wtedy w Lublinie maszyniści z Dęblina. Oni jakby mogli to by popchali ten elektrowóz. Spotkałem kolejarzy z Kędzierzyna, pytali się czy trajkujemy. Gdy potwierdziliśmy to powiedzieli, że dobrze robimy. Gdy to wszystko stanęło to poszedłem na halę spalinową. Tam było biurko – kantorek. Widziałem jak z jednego pomieszczenia wychodzą: Niezgoda, Kaszowski, Czubak Marian. Niezgoda to pracował na warsztacie. Czubak Marian był maszynistą lokomotyw spalinowych. I był Krzemiński Stacho, na warsztacie pracował, Kowalski Marek, to on tam gdzieś robił. To tak: Niezgoda, Czubak, Kaszowski, Krzemiński i Kowalski wyszli. Pierwszy wyszedł Niezgoda i jak ja zobaczyłem jak wyszli przed kanał, tu się ludzie zgromadzili, to on był biały jak ściana, ze strachu chyba.

Przeczytał te postulaty, a ludzie krzyczeli co jeszcze w postulatach trzeba ująć. Stamtąd przeszliśmy tutaj, gdzie obecnie pomnik stoi. Tam stanęliśmy i około godziny 11, patrzymy, a tu przez tory idzie ze 40 osób. Nie wiedzieliśmy kto to idzie, a to samochodówka, bo samochodówka przy ulicy Dworcowej była.

W pierwszym dniu jak byłem na Lokomotywowni to tam przyjechał minister Kamiński. Zaczął nas przekonywać. Gdy skończył, na podwyższenie wpadł Szpakowski i mówi: „Tak nie będziemy rozmawiać, nie ma z kim, koniec.” Do Lublina wezwano instruktorów z Łukowa, z Dęblina, ale nasi maszyniści nie dali im przejąć naszych lokomotyw. Nikt ich nie znał, dyspozytor im nie wyznaczył, oni przychodzili i na siłę chcieli jeździć. A to, że był przyspawany parowóz to jest nie prawda. Dopiero potem na drugi czy trzeci dzień taki Gustowski Zygmunt to wziął jednostkę (pociąg podmiejski) wyciągnął i postawił tak od kontrolki wyjazdowej po nastawnię LBB. Także na ukoś postawił i zastawił wszystko.

Nieprawdą jest, że ludzie psioczyli na kolejarzy, że nie mogą nigdzie dojechać. Przychodzili i mówili, że dobrze, że strajkujemy. Dziękowali nam.