Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Kontakty z uratowanymi po wojnie - Bolesław Polaczkiewicz - fragment relacji świadka historii z 8 lutego 2008

Oprócz Jacka Grębeckiego wszyscy [ukrywający się u dziadków Żydzi] natychmiast po wojnie wyjechali. To znaczy może jeszcze nie, nie wszyscy. [Kotlescy] jeszcze mieszkali we Wrocławiu, bo w [19]49 [roku] ojciec u nich mieszkał i chodził do szkoły tam we Wrocławiu. To pamiętam.

Ale [dokładnej] daty nie powiem. To [było] gdzieś tak w okresie przed wojskiem ojca. On [Kotleski] był lekarzem.

Potem i oni wyjechali, ciotka do nich do Stanów jeździła. A został tylko ten Grębecki Jacek, on był prawnikiem z zawodu. Mieszkał w Warszawie, umarł też [w Warszawie]. Cały czas był [w Polsce], on nie wyjeżdżał. Ja nie wiem jakie tam jego losy były, ale w każdym razie, po wyjściu z tego ukrywania, to on pełnił jakąś funkcję dosyć ważną. Ojciec strasznie się bał, żeby go nie rozpoznali, jak [kiedyś] byliśmy na tej właśnie kolonii pod Włodzimierzem, ponieważ ten Grębecki był w jakimś aparacie ucisku, znaczy się w prokuraturze chyba. I chyba ścigał trochę tych Ukraińców, którzy tam się przysłużyli. On [sam] też stamtąd uciekł. [Później] wrócił do Polski, w Warszawie zamieszał i jakieś funkcje w ministerstwie pełnił, ale nie wiem [w] jakim. Tu jest ten Grębecki [na zdjęciu], za biurkiem siedzi. To był rok [19]51 – dyrektor departamentu jakiegoś, dzisiaj by się nazywało, a [wtedy] to dyrektor gabinetu ministra. On miał szkołę, bo on był prawnikiem i czymś się tam zasłużył. A reszta to wyjechała: część to do Izraela, ktoś do Australii, no i do Stanów [Zjednoczonych].

Zofia Życzyca [siostra Bolesława Polaczkiewicza]: Dwie rodziny na pewno utrzymywały kontakty do końca życia dziadków: Lewita chyba i Kotlescy. A reszty nie znamy nawet nazwisk. Jeszcze ta Tylas¼Ona była z Izraela albo z Argentyny. No, nie powiem.