Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Ingerencja cenzury w treści drukowane w gazetach w czasach PRL-u - Marian Grudziński - fragment relacji świadka historii z 18 grudnia 2012

Kiedy pracowałem, to miałem jeszcze [do czynienia z] cenzurą. Jeszcze do tego cenzora się biegało czasami, coś tam żeśmy uzgadniali. Było tak, że czasami nie dało się tego zrobić, co on kazał wyrzucić i szło się, żeby wyjaśnić, czy nie można coś skrócić, bo za duża wtedy dziura zostanie, co z tą dziurą robić, nie ma jak. Puste miejsce, nie zostawimy.

W drukarni, przy gazecie była cenzura wtedy, w drukarni. Była na Okopowej cenzura, a tutaj to mieliśmy swoją cenzurę. Przyjeżdżał cenzor i dyżurował przy gazecie. Rano jeden, wieczorem drugi, codziennie. Nawet w niedzielę robiliśmy „Sztandar Ludu” i przyjeżdżał cenzor z Okopowej. Przyjeżdżali. Często się zdarzały [ingerencje], że tam gdzieś na przykład, wykop jakiś był i nie można było o tym wykopie napisać.

Dlaczego nie wiem, czy to, dlatego, że na przykład koło poczty był czy koło banku był ten wykop robiony? Powiedział, że nie wolno o [nim] napisać i wykreślił. Trzeba było zamieniać zdanie albo wyrzucić całe zdanie, tak żeby znowu to był czytelny materiał. Czasami akapity wyrzucał, wtedy ja jeszcze w redakcji „Kuriera Lubelskiego” trochę pracowałem, to jak jakaś dziura była, to raz, dwa coś dopisałem. Po mieście się chodziło to widziało się różne rzeczy. Materiały leżały na ziemi, takie były czasy.

Raczej wszystko dało się załatwić polubownie. Jeżeli coś wyrzucał czy usuwał artykuł, to wtedy już gorzej, bo redaktor techniczny musiałby szykować coś do gazety, jakiś inny rezerwowy materiał dawać, czy z jakiejś depeszy coś wsadzić, aby tylko zapchać dziurę, bo nie może pójść strona bez tekstu. [Wtedy] się szło do cenzora, żeby wyrzucił tylko to, co naprawdę trzeba. Czy zamienić wyrazy jakieś czy coś. Jeżeli się dało, to się dało, a czasami się dawało zamienić. Na kompromis czasami szedł też i można było się dogadać z niektórymi. [Natomiast] niektórzy byli bardzo służbowi i nie dało się dogadać. Trzeba było wyrzucić.