udostępnienie online najcenniejszych zasobów, rodzina, bandy rabunkowe, życie codzienne w czasie okupacji, żołnierze niemieccy, zwierzęta gospodarskie „I takśmy przeżyli tę wojnę” A siostra, będzie dziewiętnaście [lat] we wrześniu, ostatniego września, jak umarła. Dziewiętnaście lat będzie. Ona koso kosiła tak, jak chłopisko. To była kobić. Wypracowane śmy byli wszystkie. A tu mieliśmy wieprzka, i bandyty przyszły do nas za wieprzkiem, bo chodziły. I partyzanty jeździły. To partyzant przyszed, to wołał chleba, czy coś. A bandyt, to kraść. No i mieliśmy konia...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "zwierzęta gospodarskie"
W to wyzwolenie Niemcy zaczęli tak nad ranem, w nocy, zaczęli zjeżdżać tutaj, wojsko niemieckie. I rano słońce wschodziło tak różowo, a Niemiec przyszedł na podwórko i tłumaczy nam. Wiedzieliśmy o co chodzi, że trzeba uciekać. Bo będą „bu, bu, bu” i że będzie się palić, żeby stąd uciekać. No a gdzie uciekać? A ojciec, ponieważ było już mówione, że ten front tam przychodzi, to już sobie kupił prosiątko, bo mówi, jak już Niemcy pójdą, no to sobie uhodujemy, bo...
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, pan Michler, zwierzęta gospodarskie, pomoc 14. Dostaliśmy prosiaka w worku Mieliśmy tylko krowy i prosiaka. Z prosiakiem, to opowiem taką ciekawą historię - szliśmy z Jamek do Białostoku, a z Białostoku jechał daleki kuzyn, pan Michler. Zatrzymał się i pyta się, jak my żyjemy po powrocie, po ucieczce. Mama mówi: „Wie pan, największy kłopot mamy w tym, że mamy wszystko - krowa jest, tylko nie ma prosiaka. A można byłoby go wykarmić, i nie ma za...
wojna światowa ; okupacja hitlerowska ; strach ; kontyngenty ; współpraca z Niemcami ; jedzenie ; pożywienie ; życie codzienne ; zwierzęta gospodarskie ; represje niemieckie ; niepewność jutra ; Niemcy ; kolaboracja ; okupacja niemiecka Okupacja Okupacja to strach, strach, strach i ciągle strach. Gdy ojciec pojechał do miasta jakąś sprawę załatwiać, czy z kontyngentem, czy wywózka drzewa dla Niemców do stacji kolejowej, to ciągle wyglądaliśmy przez okno, czy wraca, bo naokrągło były aresztowania różnego rodzaju. Mama mnie nauczyła...
Pszczelarstwo traktuję jako hobby. Jestem amatorem, nie czuję się zawodowcem w tej dziedzinie, aczkolwiek bardzo polubiłem pszczoły. Te stworzenia naprawdę dają się lubić, zwłaszcza jak ktoś lubi inne zwierzęta, na przykład koty czy konie. Pochodzę z rodziny, gdzie hodowane były konie. Pamiętam, że kiedyś zachorowała klacz. Na wsi wtedy nie było rozwiniętej weterynarii, był tylko taki domorosły weterynarz. Próbował ratować tę klacz, sytuacja była już krytyczna i wydawało się, że zwierzę padnie. Nic nie pomagało. Ojciec wtedy wyszedł z domu,...
Karczmiska Drugie, magia, urok, złe spojrzenie, zwierzęta, oczy Uroki na zwierzeta Nawet złe tak, bo ktoś ma złe oczy to właśnie, i koń nie chciał pójść bo ktoś go zobaczył i świnia potrafiła zdechnąć bo, bo ktoś go, sąsiad jakiś przyszedł i zajrzał do, do obory i spojrzał. I to to mówiu że ma złe oczy. I i ma jakąś taką moc że zaszkodzi właśnie. [...] I to właśnie byli, były takie starsze babki które odczyniały te uroki.
U nas też dom był pobudowany, ale u nas, to był w 1945 roku dom pobudowany, a w 1947 już żeśmy mieszkali. To już tatuś pobudował taki dom, że trzy mieszkań było, już taki pod eternitem, już eternit kupił w Lublinie, sprowadził. Ten dom do tej pory stoi. Potem było dwa konie, był czas, że było dwa konie w domu. Wcześniej, to taki sąsiad krowy pasł u nas, mamusia mleko dawała, chleb, i taka dziewczyna u nas krowy pasła, bo...
Rygor był obowiązkowy. Na przykład do mojego zadania było zaopatrzenie domu w węgiel i w drewno. Przed piecem była taka skrzynka na węgiel. I ta skrzynka musiała być zawsze zapełniona węglem i drugie wiadro musiało stać przy drzwiach. To było moje zadanie. Zajmowanie się porządkiem w komórce. Wiele rzeczy się robiło, które matka nakazywała. A chcę powiedzieć, że w tym czasie, kiedy ja ten węgiel na hałdzie zbierałem, to miałem dziewięć lat. Babcia, dzięki której żeśmy okupację przetrwali, miała jedną...
W tym miejscu, gdzie żeśmy mieszkali to był jeszcze tak zwany dozorca, który dbał o porządek w tej całej posesji, to znaczy chodziło o zamiatanie całej ulicy, żeby był porządek, bo konie brudziły normalnie. To w pewnym momencie dowiedziałem się, byłem pętakiem, że jego zabrali do szpitala. Jak się później okazało zachorował na tyfus, no i przy okazji prawdopodobnie i ja zachorowałem. Tylko, że ja miałem całkiem lepszą opiekę jak on. Tak że on zginął, a czworo dzieci miał, to...