Za rok będę miała osiemdziesiąt lat, muszę myśleć o tym, że jeżeli dożyję, to muszę mieć warunki takie, żeby nie obciążać moich dzieci, żeby nie były zobowiązane każdego dnia pytać: Mamo, czego potrzebujesz, jak się czujesz? Ja chcę, żeby oni żyli swoim życiem. Mają młodzież piękną, chcę, żeby im rosła i rozwijała się. Nie chcę, żeby oni mną się zajmowali, więc kiedy jeszcze czuję się na siłach stanowić [o sobie] i wziąć los w swoje ręce, wybrałam ten rodzaj życia....
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "śmierć"
Zimą chodziła bez rękawiczek, a ręce miała tak ciepłe, jak by tylko od pieca były odjęte. Czytała dużo. Lubiła posłuchać dobrej muzyki. Początkowo miała jeszcze te wspomnienia wojenne, te okrutne, od których się potem odcięła i nie chciała już w ogóle na ten temat rozmawiać, powiedziała, że zamknęła ten rozdział i już go nie ma. Widziałam, że gdy jest tutaj, to chodzi po swoich ulicach. Przede wszystkim żyła wspomnieniami i ostatnio tymi wspomnieniami dobrymi – że była w Lublinie, że...
Cóż to śmierć? Położysz się, zaśniesz. Na tym się kończy. Jak bez bólu. A jak jest w bólu, no to przecież… no i co? Każdy umiera w samotności. Co uciułam sobie pieniędzy, co zarobię, to po prostu wsiadam gdzieś w pociąg i jadę. I cieszę się, że dojechałem, że widziałem. Bo tylko… „Sto książek przeczytasz, nie da ci tego, co na własne oczy sam nie zobaczysz”. Japońskie przysłowie. Jak jestem na jakiejś wycieczce, co zobaczyłem, to jestem szczęśliwy. No, takie...
Restauracja Na klinie to była restauracja na 1 Maja, czyli na Fabrycznej. W tej chwili tam stoją pawilony handlowe, rondo jest zrobione, więc nie ma nawet tej kamienicy. Tam na parterze była restauracja. Orkiestra sobie podgrywała, ludzie sobie przychodzili zjeść, wypić. Swego czasu tragedia tam się stała. Student zakochany w jednej z kelnerek, odrzucony przez nią, przyszedł do restauracji, zamówił obiad. Zamówił do obiadu popitkę, kazał orkiestrze zagrać „Ostatnią niedzielę” i popełnił samobójstwo z miłości, z nieszczęśliwej miłości, bo kobieta...
To, to, to już prawda najprawdziwsza, prawda najprawdziwsza, że yyy to już z trzecio się ożenił, to w Abramowie było jeszcze, ja byłam panienko, to już starszy drużba ją oknem wpuścił do mieszkania, żeby nie przez progi, żeby nie umierała. To sama opowiadała. To miało to dziecko półtora roczku już, co, co, wie pan. To ona tak w sieni, takie były kiedyś tam sienie, to świniom tam te kartofle tłukli takim tym, dziubakiem i porze ładowali. To w sieni była...
To tu, na Tatarach przecież mieszkaliśmy, mąż umarł, bo on [...] miał raka na płucu, pięćdziesiąt sześć lat przecież, młody był. I pamiętam, mieliśmy takiego ładnego pieska. Ten piesek był bardzo zżyty z mężem, i jak umierał – bo przywieźliśmy go w piątek do domu - ja jeszcze poszłam na dyżur na noc i przyszłam rano, to on już tak źle się czuł. No i wezwaliśmy jeszcze lekarza, zbadał, syn wyszedł z nim i mówi: „Chodź Sandunia na spacer”. I...
Jak stał nieboszczyk w domu, na krzesłach, trumna stała, to już jak zabierali nieboszczyka – to trzeba było krzesła powywracać, żeby drugi nie umarł, to już te krzesła wywracali tak. [Było czuwanie przy zmarłym], tak, ja to się nie bałam nieboszczyków, jakoś, także wchodziłam nie raz do pokoju. A [...] siostra to się bała wejść do tego pokoju, gdzie babcia leżała na przykład.
śmierć, wierzenia o śmierci, zapowiedzi śmierci, stukanie ptaka w okno, wierzenia o zwierzętach „Idzie chmura – będzie deszcz, a jutro moje wyprowadzenie” [Opowiadali], że to straszy, to znaczy, pamiętam bo jako dziecko – ile miałam lat, dziewięć, jak dziadziuś umarł. Leżał, pamiętam, w łóżku no i później już... ciocia jeszcze przyszła mamusi, mamusi siostra i tatuś już był w agonii, i tak jeszcze mówi, żeby go nie ruszać, bo żeby nie przerywać śmierci. A pamiętam, w tym dniu, [...] mówi...
Puszczyk zwiastuje narodziny dziecka lub śmierć - Hanna Dziadosz - fragment relacji świadka historii
Marian Dziadosz: przyszedł tego nie, on ma krzyki, dwa rodzaje na przykład… Hanna Dziadosz: Jak ma się dziecko urodzić. M.D: Jak ma umrzeć, nie, to inaczej on piszczy a jak się dziecko ma [się] nawet nikt nic nie wie nie, a on się drze […] na to dziecko, a jak przy wyprowadzeniu czy pogrzeb […] H.D: Przelatuje nad tą posesją… […] co ma odejść albo w pobliżu ta osoba. […] u nas był teraz taki przypadek, że ten puszczyk jak...
Marian Dziadosz: Babcia mi opowiadała kiedyś, jak kiedyś nieboszczyk [był] było wyprowadzenie tego nieboszczyka pod ostatnią figure na wsi, bo tam była jedna figura, krzyż, druga, trzecia pozostała. Hanna Dziadosz: I to się nazywało wyprowadzenie, wyprowadzało […] nieboszczyka z domu. […] Zegar zatrzymany. M.D: Lusterko się zatykało. H.D: Odmawiało się różaniec, modlitwy… M.D: później tam traktorem nie, wiezło się do kostnicy, a na drugi dzień pogrzeb […]
Ja urodziłam się już po powrocie moich rodziców do Polski, w 1930 roku w Tomaszowie Lubelskim, a mój brat Salomon - Salek, Szlomo, który się urodził w Izraelu, umarł mając jakieś siedem albo osiem lat. Ja pamiętam to wydarzenie. Właściwie ja nie wiem, czy ja go pamiętam. To wspomnienie raczej łączy się z opowiadaniami. Wiem, że był blondynem i miał kręcone włosy, loki takie, był bardzo mądry. To było dla nich okropne. Mama zachorowała, byli bardzo, bardzo przygnębieni. Czasem mama...
Już do kościoła go nie wprowadzali [samobójcy]. […] I ksiądz nie poszedł z nim na cmentarz. Nawet były przypadki że w ogóle do kościoła nie wprowadzali takiej trumny.
Byli tacy, co umierali, a domownicy widzieli anioła w oknie. Przyszła córka i mówi: „Mamo, mamo, przywieźliśmy księdza, niech się tato wyspowiadają, bo anioła widziałam w oknie”. [Matka] szaty, jakie miał piękne skrzydła, a na głowie miał taki śliczny wianek, mamo, weźmy przywieźmy księdza, bo tato umru, bo to jest jakieś widziało”. I tak było, nie mieli konia, nim poszli do sąsiada, nim sąsiad przyjechał i nim pojechał, księdza przywiózł, to już dziadek nie żył. I czasami tak się słyszało,...
Jeszcze pracowałem na stawach, kazano mi ryb nałapać, nie dużo. Trzy karpie miałem złapać, zanieść na na […] hotel, bo mieli Włosi [przyjechać]. […] poleciałem z rana i szybko no złapałem, udało mi się złapać. Przyniosłem do letniej kuchni, wanna z wodą była i wrzuciłem je. [...] gdzieś pora południowa między dwunastą może pierwszą, ja nie wiem ale czuję że coś... Wszedłem, wziełem w reklamówkę, raz raz te trzy karpie do reklamówki i drzwi otworzyłem i już ma, i już...
Wsłuchiwali się mocno jak sowa hukała czy, czy woła „wywieź” czy woła „powij”, bo bo jedni że jeśli „powij” to będzie, to ktoś w ciąży w pobliżu. A „wywieś” to że, że ktoś [umrze]. A pies jak wył to to się mówiło że będzie gdzieś niebawem pożar.
obrzędowość rodzinna, śmierć, zmarli, pogrzeb, obrzędy pogrzebowe, mycie zwłok, ubieranie zmarłego, pożegnanie zmarłego Mycie zwłok i pożegnanie zmarłego A jak umarły umarł, jeszcze tam dawniej, to tak, kobietom czy mężczyzną nie nakładano żadnych butów kiedyś, tylko owijali z płótna lnianego nogi tak, tylko bardzo nie cisnęli, bo mówili że jak będzie w czyśćcu, to jak będo pończochy to się będzie palić i będzie piekło w nogi. A ta szmatka luźna to się prędko spali i tak ten umarły nie odczuje...
To było przed sama śmiercią, tak. To ja twierdze, jestem pewna, że to był Anioł Stróż, przyszedł po mamusię, bo mamusia była bardzo religijna. […] bo takie o, o tu w rogu [widziała]. jak balkon otwarty […] patrzy, ptaszka nie ma, a mamusia hyyy z takim zdziwieniem, hyyy, tak jakby do niego, chciała go złapać. Hyyy, trzy raz i głowę położyła na ramię córki. No to nie Anioł Stróż.
A u mnie to kura, jak mój ojciec miał umrzyć to kura, jeszcze w tamtym starym mieszkaniu. Jedliśmy śniadanie i ta kura tak piała, frunęła w łokno i trzepała skrzydłami, a mnie aż łyżka wypadła z ręki. Tak musi już umrze łojciec, trza będzie pójść i poszłam do domu i przy mnie zmarł. Takie widziadło było takie, to już prawdziwe to jest! Są objawienia takie, są. Pogrzebowe. Ale czarny strój jak się śni, to żałoba.