Na Starym Mieście, jak jest Zamek u góry, a na dole to slumsy, jak tam Żydzi żyli... Ale dziecisków mieli całe kupę... Po sześcioro, po pięcioro tych dzieci oni mieli. Wszystko było tak: krawce, szewce. I takie chałupiny były, nie daj Boże... Z mamąśmy chodzili na targ przecież, jak kościół na Świętoduskiej, po drugiej stronie był targ. Tam te Żydówki [sprzedawały] śledzie, beczki (to nie tak jak teraz) i też były takie budki. One się zajmowały handlem przeważnie. A sobota...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "śledzie"
Gdzie tam prezenty jakie [były], kto by kupił, za co było kupić? Dobrze, że tam jakichś ciaszczynów upiekli, ciastek jakich napiekli, pierogów. Jak była Wigilia, to ludzie wszystko z olejem [robili]. Z rzepaku nabiło się oleju takiego na surowo, taki brązowy ten olej był i na tym oleju się wszystko piekło. Cały pośnik – kolacja wigilijna to pośnik był, bo to postne – był tylko z oliwą. A byli tacy, którzy nie mieli nawet i czasem czym okrasić, tylko się...
Mój ojciec śledzie kupował tylko u Żydów, a był wielkim smakoszem śledzi. Targ był, gdzie obecnie jest taki skwer, [jak się idzie] ulicą Lubartowską z góry, po lewej stronie i tam jest taki [budynek] o płaskim dachu, tutaj był targ, tu były budki takie, coś podobnego jak obecnie na Podzamczu, tylko bardziej, bym powiedział, zaniedbane pod względem wizualnym, ale były te budki i tam handlowali przeważnie Żydzi, 90% handlujących to byli Żydzi właśnie w tym miejscu. Przypominam sobie, jak mój...
Świętoduska, jatki, sprzedaż ryb Targ przy ulicy Świętoduskiej W Lublinie poza magistratem, czyli wzdłuż ulicy Nowej, tam, gdzie obecnie teraz jest budynek Pod Arkadami, było największe w Lublinie targowisko. Na Świętoduskiej, pod numerem 10, było bardzo duże podwórze. Tam był zajazd wozów takich wiejskich i tam kobiety wychodziły ze swoimi produktami na targ, a konie czekały tam, w tym właśnie zajeździe, to było duże podwórze poza tym domem. Ciekawe były jatki. Jatki były na miejscu obecnych Arkad właśnie. To był...
Była bardzo wielka bieda, przed wojną była ogromna bieda. Była taka straszna bieda, jak nawet opowiedzieć, to nie chce się wierzyć. Nie było co zjeść, nie było się w co ubrać, bo wszystko było bardzo drogie. A ojciec nie pracował na stałe, tylko przyjmowany był do pracy w tym czasie, kiedy była ta praca. Ale tradycje wszystkie były bardzo przestrzegane i bardzo obchodzone uroczyście. Zawsze była choinka, zabawki były robione ręcznie z bibuły, bombek było bardzo mało, bo to były...
Ciekawa rzecz taka była, co nigdy nie było ani przedtem, no przedtem może było, ale potem nigdy nie spotkałem, właśnie tutaj, między Zamkową a Szeroką była tak zwana Psia Górka. Czyli tutaj, wychodząc z Bramy Grodzkiej, to zaraz za Arbuzową, po lewej stronie, była ta Psia Górka. Na dole i na tej Psiej Górce były przekupki żydowskie. Sprzedawali bubalech. To było pycha. To były takie babeczki, na gorąco, w środku było masło. Babeczki były chyba z mąki gryczanej i w...
Mieli takie mycki, czapka z takim maleńkim daszkiem, pejsy takie kręcone, mieli normalne marynarki. [Mówili] po polsku, a jak nie chcieli, żeby Polak usłyszał, co mówią, to po żydowsku. [Napisy na sklepach były] po polsku. [Najwięcej Żydów mieszkało] na Lubartowskiej, od Nowej, od Bramy Krakowskiej w dół, a już nie mówię na Starym Mieście, bo tam to już w ogóle wszystko było żydowskie, tam już nie bardzo kto chciał iść w tę dzielnicę. Za ratuszem, jak na Lubartowską się idzie,...
Tu przed Wielkanocu jak [...] zaczął się Wielgi Tydzień to już nie jadło się [...] słoniny tylko już pościło się. Wielgi Czwartek, Piątek, Sobota, aż do rezurekcji, aż do Zmartwychwstania. [...] my zostali w domu, nasze poszły na Zmartwychwstanie to my dopijali tego oleju jeszcze reszta z butelki. Śledzie i łolej, tyle. A późni [...] na Wielkanoc no to normalnie święcone się jadło już. [...] my to już wtenczas to takie koszyki my mieli, [w nich były] jajka, chrzan sól,...
Jak chłopi przyjeżdżali ze wsi do miasta załatwiać sprawy, po zakupy czy coś, to się kupowało śledzia z beczki, śledzie były bardzo tanie, dosłownie o cholewę się otrzepywało z soli i z kawałkiem chleba się jadło. Ale brało się, jeżeli ktoś jechał, no to brał ze sobą jakieś tam wałówki i jadł co innego. Ale wtedy śledzie i ryby to była potrawa biednych ludzi. Bo to było bardzo tanie. Jeszcze po wojnie zresztą ryby były bardzo tanie. Dopiero później ta...
Stały beczki i były przeróżne gatunki śledzia. Stara gruba Żydówka stała przy beczce, sprzedawała. Śledzie były różne, naprawdę, bo ona miała z pięć, sześć beczek, w każdej beczce były inne śledzie i bardzo dobre były. To wszystkie tylko Żydówki [sprzedawały], stare grube Żydówki śmierdzące tymi śledziami, ale śledzie miały bardzo dobre, naprawdę różne gatunki śledzi były. Na ulicy wszystko stało, w beczkach. Tam wszyscyśmy się u tych Żydówek zaopatrywali, bo rzeczywiście Żydówki miały bardzo dobre śledzie. No, były na pewno...
Wieniawa była dość dużym takim siedliskiem ze społecznością żydowską. Polaków było bardzo mało. Na ogół oni się ubierali tak samo jak i my. Ci husyci [chasydzi – red.] to widać było, bo oni nie kryli tego, że mają pejsy. Poza tym chodzili w kapeluszu. Rabina też można było tak rozpoznać. Natomiast ci zwykli Żydzi, tacy normalni, to chodzili normalnie ubrani. Najczęściej to można było ich rozpoznać po mowie, ponieważ ta mowa nie była czysto polska. Oni jednak zaciągali, zmiękczali różne...
Jak mieszkaliśmy na Staszica to ja mała byłam, jeszcze nie chodziłam do szkoły. Tak że stamtąd nie za wiele pamiętam, wiem, że koło komisariatu gdzieś był taki sklep spożywczy. Pani Janina Kołodyńska tam pracowała. Ale czy to był jej sklep czy ona była ekspedientką to już też nie pamiętam tego. Po takie zakupy spożywcze to chodziliśmy właśnie do tej pani Janiny Kołodyńskiej. A jak mieszkaliśmy na Narutowicza to naprzeciw kamienicy, to wtedy były jeszcze te małe parterowe takie domy, to...
Pamiętam rybę po żydowsku, była bardzo smaczna, to Polacy tak nie potrafili zrobić jak Żydzi zrobili. O tak to było. [Jak oni tą rybę robili?] A to tak to nie wiem jak oni tą rybę robili. To ich tajemnica była, nie wiem. To była faszerowana ryba po żydowsku. Ona była lekko słodka, w galarecie, ładna porcja. Nie pamiętam ile to kosztowało, bo to ojciec płacił, ale pyszne to było. Z rodzynkami, taka po żydowsku, karp był, szczupak był faszerowany też,...
To było przygotowanie do Wigilii, to mama robiła z takim jakimś wielkim oddaniem. Tam musiało wszystko być tak jak trzeba, jak w przepisie swoim miała, jak miała zakodowane w głowie. Musiało być dwanaście potraw... [...] Był czerwony barszcz, taki czysty z pierożkami, to tak się nazywa uszka, ale moja mama nie wywijała tych uszek tak jak to teraz dwa ogonki z tego pierożka maleńkiego się przekręca i wychodzi taki, taki jakby zygzaczek, tylko po prostu robiła takie malusieńkie pierożki. [...]...
Była kapusta z grochem, na drugi misce był ten żur taki do, do tego, do kaszy. Kasza była gryczana, pieczona. A takie gołąbki byli, chołupce się nazywali, z kapusty i z kaszy na Wigilię. I i to to im się tym żurem się popijało to wszystko. […] No późni to już i śledzie byli, ale tam na początku... [Kutia] to takie danie było że ono już musiało być na święta. […] Tak było, tak no tak przeważnie żeby było do...
[…] się wychodziło... znaczy się no, na podwórko i usłuchało się jak, z który strony pies szczekał. To z tej strony miał mąż przyjść albo dziewczyna. No i drzewośmy nosili, do pary, nie do pary. [...] No i jeszcze się przynosiło snopek słomy i przynosiło się żyta trochę, takiego skoszonego i się robiło kopy. To tak kładło wysoko za obraz, żeby żyto duże rosło. A ze słomy, to przychodziły chłopaki, jak dziewczyny były, i się wszystko wiązało. Chłopaki wiązały dziewczynom...
No to najważniejsza była ryba smażona i śledź. A później były pierożki, i uszka, i kasza, i, i groch, no i, no, różne, barszcz, prawda, kapusta, jak była. Różne kapustę robili, prawda. Robili z grzybami, i z fasolką. Była fasolka duża, że się moczyło w miodzie i się jadło. No, no różne to, zależy w którym domu. Znaczy, bo czasem na tej wsi było inaczej, a na tej inaczej. Tak że różne potrawy były, tak że, no mówię, że na,...
Na stole to jak zwykle sianko na obrusie i biały obrus i takie były kiedyś to proste po prostu, śledź, ziemniaki, kapusta, kapusta z grochem, zupa grzybowa, kluski z makiem. […] No było raz dziewięć raz dwanaście w zależności po prostu, od finansów jak to się mówi. […] Tak żeby było jak najwięcej. Racuchy też obowiązkowo racuchy drożdżowe.