Już w 1947 roku razem z kilkoma pracownicami zaczęliśmy zakładać podwaliny ogrodu botanicznego na terenie Miasteczka Akademickiego. Myśmy tam już porobili zagony, posadziliśmy sporo roślin, a tu nagle weszło stado krów i to wszystko wyjadło. Myślałem, że tego chłopaka, który tych kilka krów pasł, pobiję. Napracowaliśmy się tyle nad sadzeniem tych roślin, przyjęły się ładnie. [Innym razem] po paru dniach pobytu w terenie wracam, a wszystkie rośliny z tych zagonków zostały złożone w kopiec. To już władze uczelni tak zadecydowały,...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Sławinek"
dwudziestolecie międzywojenne ; II wojna światowa ; PRL ; rodzina ; rodzice ; rodzina Starzyńskich ; Starzyńscy (rodzina) ; dzielnica Kalinowszczyzna ; ulica Kalinowszczyzna 52 ; Starzyński, Stefan (1898-1972) ; praca malarza pokojowego ; ulica Dolna Panny Marii 18 ; zakład malarski Stefana Starzyńskiego ; ubikacja ; założenie kanalizacji ; Gdańsk ; Gdynia ; szkoła Urszulanek w Gdyni ; ulica Zagrodowa ; dzielnica Sławinek ; studia na KUL ; ulica Sławinek 27 ; Wyszkowski, Marek (1930-2005) ; plac Lecha Kaczyńskiego...
Ta cała sprawa wody pobieranej dla celów przemysłowych bardzo się zmieniła. Z drugiej strony można powiedzieć, że teraz przemysłu nie ma, bo nie ma fabryk, nie ma Cukrowni, nie ma Zakładów Przemysłu Ziemniaczanego i tak dalej, i tak dalej. Niemniej jednak trzeba powiedzieć, że za czasów minionych każdy z zakładów, na przykład Cukrownia, miała swoje studnie do eksploatacji i sama eksploatowała. Z drugiej strony Zakłady Spirytusowe też. Zakłady Metalurgiczne Lublin miały w Turce ogromne ujęcie, wykonane rurociągi i wiele studni,...
Wiele takich elementów związanych z firmą dotyczyło pracowników i pracownicy musieli ciągle mieć się na baczności, dlatego, że prace wykonywane w firmie, czy na ulicy przy usuwaniu awarii, były obserwowane przez pracowników Służby Bezpieczeństwa. I gdyby nastąpiła awaria na dużej średnicy, to wtedy obligatoryjnie kilku takich panów stało i można było patrząc na tych gapiów, mówiąc tak tradycyjnie, to wytypować - ten, ten, ten. No, ale to jest zrozumiałe, bo jak była awaria magistrali Ø sześćset w kierunku Sławinka, z...
Jeżeli chodzi o miasto to zmiana jest ogromna. To aż trudno porównywać. W tym czasie, w [19]52 roku, kiedy zaczynałem studia, to Uniwersytet Marii Skłodowskiej wprawdzie działał, bo on był już tuż po wojnie, ale właściwie jakiejś bazy, w postaci budynków, zakładów i tak dalej, to praktycznie rzecz biorąc nie było. Chemia nieorganiczna mieściła się w Gimnazjum Staszica. Gimnazjum Staszica wtedy nie działało i w tym budynku była chemia. Dwa domy akademickie były świeżo wybudowane w tym czasie. Pierwsze bloki,...
Jak przyjechałem do Lublina, zamieszkaliśmy na początku na stancji na Sławinku, na [ulicy] Dzieci Zamojszczyzny. Mieszkaliśmy tam kilka miesięcy i następnie przeprowadziliśmy się do mieszkania na LSM, które kupili nam rodzice wspólnie z teściami. Tam mieszkaliśmy do roku 1998, po czym jak kupiliśmy działkę na Sławinku, wybudowaliśmy się. Po kilku latach żeśmy się przeprowadzili. Kolejne miejsce – już praktycznie trzecie – w Lublinie, to jest tutaj, ulica Podchorążych. Myślę, że już człowiek [tego] miejsca zamieszkania nie będzie zmieniał. Kupując tę...
W 1974 roku ukończyłem Politechnikę Warszawską, Wydział Mechaniczny- Technologiczny. Po studiach poszedłem do pracy w Lublinie. Pierwsza praca w Fabryce Samochodów Ciężarowych – około trzech lat. Następnie Lubelskie Zakłady Farmaceutyczne Polfa – około siedmiu lat, po czym zmieniłem pracę. Na krótko, na dziewięć miesięcy – Regionalny Związek Spółdzielni Inwalidów i w tym czasie założyliśmy firmę. Założycielem była żona, a ja dotarłem do niej po dziewięciu czy dziesięciu miesiącach pracy w Regionalnym Związku Spółdzielni Inwalidów. Od 1982 roku, kiedy powstała firma,...
Po wyzwoleniu Lublin opiera się wyłącznie na ujęciu ulenowskim. Dopiero rozwój przemysłu w mieście i migracje ludności spowodowały, że tej wody zaczęło brakować. I takim ujęciem, które pierwsze powstało, to było ujęcie przy młynie Krauzego. Tam była studnia, jakaś pompownia drobna –wiem z opowieści, z literatury. Około stu metrów sześciennych pompowała ta studnia. I te obiekty dwa funkcjonowały aż do końca lat pięćdziesiątych. W 1957 roku został uruchomiony duży obiekt na potrzeby Fabryki Samochodów. W tym okresie działała stacja wodociągowa...
Na rogatce lubartowskiej Lublin już się kończył. Na tunelu [przy ul. Kunickiego] też, tam jeszcze za tunelem były takie domki, ale do Dziesiątej, do tej kapliczki, tam, gdzie szkoła teraz stoi, to już kolejarze takie domeczki sobie stawiali i nie było Lublina już tutaj. Tam gdzie Majdanek, gdzie teraz te osiedla wszystkie, to myśmy chodzili zbierać chabry w zbożu. Jak była fabryka samolotów, to już był koniec miasta. Osiedla Bronowice w ogóle nie było, tam były pola, kartofliska, zboża rosły,...
Jak wyglądało Krakowskie Przedmieście. Nie raz chodziliśmy tamtędy. [Ten trakt] był nazywany też deptakiem. „Idziemy na deptak” znaczy idziemy na Krakowskie Przedmieście, żeby się spotkać z koleżankami. Ponieważ wtedy mieszkałam na Sławinku, do KUL-u to było czterdzieści pięć minut, trzeba było tylko piechotą chodzić. Mama zresztą zawsze po mnie wychodziła do rogatek, bo bała się, żebym sama nie wracała, nieraz wieczorem były wykłady także. Dużo czasu zajmowały mi studia i docieranie do domu. Wtedy były organizowane takie potańcówki, właściwie dancingi,...
dwudziestolecie międzywojenne, Kalinowszyczyzna, budynek klasztoru wizytek, Sławinek, ulica Dolna Panny Marii, ulica Radziwiłowska 5, ulica Krakowskie Przedmieście 32 Miejsce zamieszkania w Lublinie Urodziłam się na Kalinowszczyźnie. Mam wielki sentyment do Kalinowszczyzny. [Gdy] miałam cztery lata chyba, przeprowadziliśmy się na ulicę Dolną Panny Marii. [Tam mieszkaliśmy] do końca okupacji. Między innymi właśnie tam z panią Lidką Stanowską prowadziłyśmy teatrzyk kukiełkowy. Po powrocie z Gdańska ciężko było dostać mieszkanie i mój ojciec wynajął na Sławinku [dom, który] miał jego kolega. Tam mieszkaliśmy...
Mieszkaliśmy na [ulicy] króla Leszczyńskiego w czasie przedwojennym. Z perspektywy czasu, wydawało mi się, że to były piękne lata, bo rodzice bardzo o mnie dbali, mieli służącą. Zawsze, na każdą niedzielę, chodziliśmy po Krakowskim [Przedmieściu] i lejkarze, czyli tacy fotografowie, robili zdjęcia. Stąd mam sporo zdjęć z tamtego okresu. I taka szczęśliwość trwała do wybuchu II wojny światowej. Miałem sześć lat, kiedy padły pierwsze bomby na Lublin. Było to 9 września [19]39 roku. Myśmy byli wtedy u swojej cioci, a...
Stan wojenny, to oczywiście wszyscy wiemy, zaczął się od tego, że nie było „Teleranka”. Zaraz potem przybiegła Dana, wówczas jeszcze Winiarska, z listą osób, które zostały internowane i z prośbą, żebym dała to księdzu do przeczytania. Nasz ksiądz proboszcz, pallotyn, bo to było na Sławinku, przeczytał na moją prośbę listę osób zatrzymanych. Tak się zaczęło. A później znów to mieszkanie było czymś w rodzaju skrzynki kontaktowej, gdzie przychodzili różni ludzie z ulotkami i tacy, którzy przychodzili je odbierać. Między innymi...
Chopina była [ulicą] mieszkalną, z tymże pamiętam, jak się kończyła na Okopowej. Potem właściwie nic nie było, pola się zaczynały prawie że. Jak postawili na Okopowej ten dom taki zaokrąglony trochę, to było wielkie wydarzenie: „Taki dom wybudowano! Okrągły taki!”. A Lublin się kończył na Skłodowskiej, jak się kończyła ulica Skłodowskiej, to stał barak AZS-u i dalej były pola. Jak się szło na Globus na narty – bo na Globusie się jeździło na nartach – to była cała wyprawa, ale...
Jeżeli chodzi o powodzie, to my mieliśmy trochę kłopoty z powodziami, ale w momencie, kiedy powstał Zalew Zemborzycki [problem zniknął]. To dotyczyło trochę Wrotkowa, ale tam dawaliśmy sobie radę. Trochę Sławinek, ale też dawaliśmy sobie radę. Był problem z powodzią na oczyszczalni, bo woda w rzekach się podniosła i wlewała na teren oczyszczalni. Ale zastosowaliśmy taką metodę, że mniej się tam ścieków spuszczało, a podpiętrzyliśmy w tym naszym długim dwu i pół metrowym kanale, żeby tam to się podpiętrzyło, czyli,...
Jak wyszłam za mąż, mieszkałam na Sławinku w takim letnim domku. Wody w ogóle nie było. Chodziliśmy do teściów, żeby się umyć, a do codziennego użytku była studzienka na końcu ulicy Strzeleckiej, która wówczas była wśród pól. Niedawno tam byłam i nic nie poznałam – teraz to wspaniałe wille.
Po powodzi miasto stanęło na wysokości zadania, za co dziękowaliśmy, dziękujemy i zawsze będziemy dziękować. Odtworzono naturalny ciek wodny. Miasto wykonało rów, folię położyło, umocniło to, dwa zbiorniki wyrównawcze zrobiło i pod ulicą Jaśminową położyło dwie rury o średnicy 100 centymetrów, które praktycznie zbierają największe ilości wody jakie przychodzą. Taka woda ponownie pojawiła się w czasie budowy przedłużenia Alei Solidarności, gdzie przez prace zostały tam naruszone struktury gleby. Woda była tak olbrzymia, że praktycznie te rury były wypełnione na 100...
My jeszcze tutaj [przy ulicy Podchorążych, podczas powodzi,] nie mieszkaliśmy, mieszkaliśmy na LSM, i choć same święta spędzaliśmy tam, to człowiek żył tą świadomością, nerwami, tymi przeżyciami, którymi w czasie rozmów świątecznych z rodziną, ze znajomymi się dzieliśmy. Zresztą pomagali nam przyjaciele, pracownicy, cała załoga nasza się tutaj stawiła. Musieliśmy ewakuować tekturę, ponieważ robimy głównie w papierze, w tekturze. Z niższych części wynosiliśmy ją na górę, do budynku mieszkalnego, po to, że gdyby woda się tam wdarła, żeby nam tego...