W Komitecie Żydowskim była lista, na którą się można było zapisywać. To był duży karton na ścianie i tam były nazwiska. Ale to było bardzo widoczne. I zapisywali się ludzie… Każdy kto wchodził, zapisywał swoje nazwisko i imię. I to były listy. Każdy kto wchodził, czytał tę listę. Ja na przykład znam historię, ale to z Łodzi, nie z Lublina, że młodzi ludzie, którzy szukali jeden drugiego, ale oni zostali wyzwoleni w jednym z obozów w Niemczech samych. Tam był...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "powroty Żydów po wojnie"
Do Lublina wróciliśmy już całą rodziną po wojnie. To pamiętam dobrze. Do garbarni, bo to był jedyny adres, i pamiętam, że wtedy się najadłam tak, że mnie wzięli od razu do szpitala, to pamiętam. [Co wtedy zjadłam?] Widocznie jajecznica, bo ja to lubię. Nie wiem co wtedy zjadłam, ale byłam chora i się okazało, że mam wodę w brzuchu. I to bardzo mnie dobrze leczyli w tym szpitalu, to były szarytki zdaje się. To były szarytki, kościół, to był szpital...
[Czy po wojnie do Lublina wracali jacyś Żydzi?] Jeden Morajne, to co pamiętam. „Wrócił Morajne, wróciło szczęście do Lublina”. Ten plakat pamiętam. Być może, że wracali. To znaczy, nie chwalili się, że oni są. Migracja była różna. Ktoś przyjechał z Wałbrzycha i się osiedlił w Lublinie to nie znaczy, że on był z Wałbrzycha, mógł być z Lublina. Ludzie nie chcieli ujawniać swoich, ale to były jakieś incydentalne sprawy. Może Żydzi wracali, ale to może byli ci, którzy znaleźli się...
Wrócił, piekarz, miał w piwnicy piekarnię. Jeszcze przed egzekucją, wyrobił sobie paszport i wyjechał do Francji. Żona tego piekarza [zginęła w egzekucji], bo akurat pamiętam jak matka przyszła do okna, patrzy: ,,No znam – mówi – to piekarza żona.’’ i [ich] córka była tam, mieli jeszcze małe dziecko, to ona udusiła to dziecko, ta Żydówka. To dziecko płakało i tak go ściskała, żeby nie płakało, że zadusiła. Ten Żyd, [piekarz] w domu jak wyjeżdżał zabunkrował złoto. [Po wojnie] w tym...
Po wojnie wróciliśmy do Lublina, to mieszkaliśmy na ulicy Lubartowska 38. Mój tatuś miał tu kuzyna, który na ulicy Kowalskiej miał pokój na parterze, ponieważ myśmy przyjechali to nas przyjął. I on miał koleżankę, młody człowiek, ona była jeszcze młodsza, piękna dziewczyna, to nas tam przyjął, mieszkaliśmy tam wszyscy, rodzice, Danusia i ja. I któregoś dnia wyszłyśmy do kina, ja z tą jego koleżanką, i wtedy przyszli ludzie, nie wiem skąd, jacyś Polacy, nie wiem co on robił w czasie...
Przyjeżdżały tu, że to mają własności, że miały domy, że to, że tamto. To zaraz po wojnie. Było dużo porozganiane tych Żydów, to trudno już było i rozpoznać takich, co się nie znało. Mieli tutaj przecież jeszcze domy [i] wszystko, to Polaki pozajmowały i chciały jakichś pieniędzy, żeby ktoś im tam dał za te mieszkania.
Myśmy byli w Hrubieszowie od września mniej więcej czterdziestego piątego roku do… ja byłam mniej więcej do września czterdziestego szóstego roku. Bo wtedy po Kielcach, po tym razie, wysłali mnie do mojej siostry, która mieszkała w Wałbrzychu, na terenach poniemieckich. A moi rodzice jeszcze zostali tam, gdzieś do następnego lata. I potem myśmy razem pojechali do Łodzi i zostaliśmy w Łodzi już do wyjazdu do Izraela. To był lipiec pięćdziesiąty rok. Znaczy ja byłam trzy lata w Łodzi, tam się...
Pytanie o przedmioty z mojego domu rodzinnego, z dzieciństwa jest trochę nierealne, bo z mojego dzieciństwa właściwie nic mi nie zostało. A zabierać z Hrubieszowa po wojnie… Mój pobyt w Hrubieszowie po wojnie to był okres bardzo bolesny i bardzo pesymistyczny. Tak że ja z Hrubieszowa nie miałam co zabierać, bo tam nic nie było. Myśmy mieszkali w jakimś pół pokoju, gdzie praktycznie nic nie było i nic mnie nie mogło wiązać z przedwojennym Hrubieszowem, ani też nic mnie nie...
Ludzie wracali do Polski. I nawet z obozów, nie tylko z Rosji, przyjechali i myśleli, że mają rodziny. Nawet ci, którzy wracali z obozów i właściwie wiedzieli, że już nie ma krewnych, ale jednak wracali do Polski, żeby odszukać trochę kraju, domu, czy wspomnień. Wracali do Polski i szukali, szukali. Ja wspomniałam słowo „amcha”, żeby nie tylko poznać Żyd Żyda, ale myśleli, że może wróci i będzie znowu jakaś społeczność żydowska. I ludzie po prostu garnęli się do tego, żeby...
[Czy po wojnie wracali do Puław jacyś uratowani Żydzi?] Tak, coś podobno jeden Żyd gdzieś wrócił. Jak on się nazywał? Zapomniałem. Jakiś chyba właściciel zakładów drewnianych, tartaku czy coś. Tylko nie tego co spalili, tylko jakiś zakład miał przed wojną stolarski. To podobno był dość bogaty gość i on był gdzieś w Ameryce, i potem gdzieś się dostał tam. Może zwiał przed Niemcami i potem po wojnie wrócił, ale to też zobaczył co jest, myślał, że wrócił do przedwojennej [Polski],...
Zaraz [po wojnie] wrócił Boruch fryzjer, ale tylko parę dni pobył, bo w Kocku się robiły dwa rządy. I on wyjechał gdzieś. To tego to pamiętam, bo on jeszcze... może z miesiąc tylko był i on wyjechał stąd.
Byłem w Chełmie [po wojnie], nie mogliśmy wejść do naszego mieszkania, bo tam mieszkał [jakiś] człowiek i obawialiśmy się go. Byli banderowcy, różne bandy były jeszcze w lasach i co raz przychodzili i zabili Żyda, i zabili Polaka. Wszystkie porachunki, co mieli między sobą ludzie, to wtedy oni [wyrównywali], mordowali jeden drugiego. [W Chełmie] mieszkaliśmy razem w Komitecie Żydowskim, wszyscy Żydzi, którzy zostali ocaleni i [ci, co] przyjechali z ZSRR. Nie było nam lekko, były ciężkie czasy, zostaliśmy bez ojca,...
Żydzi co są w moim wieku [lub] młodsi trochę ode mnie, [którzy] zostali przy życie, oni uciekli do ZSRR. Myślę, że jako dzieci umieli rozmawiać po polsku, [ale w ZSRR skończyli] rosyjską szkołę powszechną. [Kiedy] przyjechali do Polski, nie umieli już rozmawiać po polsku. Polska była dla nich jako tranzyt. Na przykład, ja pamiętam, że polski rząd, żądał od ZSRR [odesłania] wszystkich Polaków w [19]46 roku. My byliśmy, nawet Żydzi, co uciekli do ZSRR, byliśmy w kategorii jako Polacy. [Do]...
Jeden tu nazywał się Wigda, on był krawcem, to przyjechał tutaj, był w Goraju, ja go nie widziałam tylko ktoś go widział. I mój małżonek jednego Żyda w bożnicy żydowskiej [znalazł], tam składowali buraki Niemcy, bo do obozów zabierali buraki pastewne i wywozili do obozu na zupę obozowcom i tam było w bożnicy bardzo dużo buraków. I on mówi, że szedł w wieczór tam z kimś i słyszy koło tej bożnicy, że tam taki jęk „oj ojo ojo”, coś tam...
[Czy ktoś z opolskich Żydów wrócił po wojnie do Opola?] To znaczy był teraz, no nie teraz, to już już, ja wiem… Tylko ja nie znałem tego Żyda, on sam się przedstawił. W których to latach… No to było jeszcze chyba za tamtych czasów. Ale już pod koniec tamtych czasów. Tak coś mnie się zdaje. Jak on się nazywał, ten co… Bo on pytał się. I mówi, czy ten jeszcze żyje? Ale nie mnie się pytał, kogoś tam. Rożki, takie...
[Na Krakowskim Przedmieściu] rzucał się w oczy tylko jeden napis reklamowy takiej loterii, jak żesz ona się nazywała, kolektury loteryjnej państwowej, którą prowadził Morajne w Lublinie. Słyszał pan? Nie słyszał pan. Na Krakowskim Przedmieściu tutaj w Hotelu Europejskim była taka kolektura, gdzie wszyscy zakłady chodzili kupować. Morajne. I co ciekawe, on się uchował, ponieważ w czterdziestym chyba piątym roku widziałem, przebiegał napis tam gdzie on był, przez Krakowskie Przedmieście zawieszony od jednej strony ulicy do drugiej strony: „Wrócił Morajne, wróciło...
Ja [po wojnie] nie znałam nikogo [narodowości żydowskiej]. Nie, nie znałam… Bo, no nie wiem, może by się nie przyznawali do tego, ale raczej nie znałam. To znaczy, no tutaj w Puławach była, no zresztą jest to osoba znana, profesor Laura Kaufman, która tu pracowała przed wojną. Ona do pewnego okresu się ukrywała tutaj w Puławach, no ale już później to było niebezpieczne, tak że poza Puławami. No i ona wykładała u nas genetykę i wykładała hodowlę zwierząt drobnych. Była...
To było w czterdziestym siódmym roku. Na pewno to było w czterdziestym siódmym, bo to już było uspokojenie takie. Ruskich tak już z tymi samochodami nie było. I ojciec spotkał na Lubartowskiej Berka z Kurowa, Żyda. I pyta się: ,,Skąd ty się tu wzięłeś? Bo ty no, jak przeżyłeś?” A on mówi: ,,Bo ja w Rosji byłem”. I po wyzwoleniu tutaj wrócił. Bo tutaj miał dwóch synów i żonę. I on był w Kurowie. Żona z jednym synem przeżyła, gdzieś...
Było takie jedno zdarzenie, z nieżyjącym już kolegą Tadkiem Śpiewakiem, szedłem ulicą Lubelską i spotkaliśmy parę młodych ludzi. Okazało się że to byli Żydzi, z tym, że okazało się że on znał tę dziewczynę, bo on przy Lubelskiej mieszkał, a to była jego jakaś sąsiadką, ona przechowała się gdzieś. Natomiast ja tego Żyda spotkałem i poznałem tu pod Jastkowem, bo my byliśmy w 44 roku wyrzuceni z Puław z Działek przez Rosjan, bo oni nie chcieli mieć w pasie 15...
Byli [w Puławach] bracia Edelmanowie, czy rodzina Edelmanów, dobrze mówię? Żebym nie zełgał, żebym Markowi Edelmanowi kuzynów nie narobił, temu znanemu lekarzowi, ale chyba Edelman, no nie pamiętam… którzy czy byli udziałowcami, czy właścicielami żeglugi na Wiśle. Dwóch braci, oczywiście skąd ja mogłem tam znać takich ludzi? Po wojnie się zjawili w Puławach, to pamiętam ich, bo dorożką jeździli. Jeden wyglądał jak Sarmata, wprawdzie rudy ale duże wąsy, buty z cholewami, takie chłopskie, czapka maciejówka, to było tuż po wojnie,...