Mam satysfakcję mieszkać w Wojciechowie, bo mam u ludzi uznanie. Jestem uważany jako miejscowy społecznik. Raz, że ze straży, a drugi raz, że zorganizowałem, ponownie, orkiestrę. To jest moja zasługa tylko, bo żem się uparł i orkiestra powstała i jest do dzisiaj dnia. Trzydzieści lat mija jak ta orkiestra istnieje. Od 1987 roku. W 1967 roku była założona orkiestra przez takiego Wacka Wiśniewskiego. On, jak był powiat w Bełżycach, to był w powiecie sekretarzem partii. On pochodził z Wojciechowa. Był...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Ochotnicza Straż Pożarna w Wojciechowie"
Moim zdaniem nie było strachu. Przecież były różne pożary, i duże i małe. Jakśmy pojechali za Niezabitów, do Karczmisk, tam poszło około stu budynków jednocześnie. Takie zwarte były zabudowy, że wjechaliśmy samochodem i trzeba było wycofywać się szybciutko, bo mogło być niedobrze, bo już się zaczęło palić blisko samochodu. Ale strach się odczuwało? Gdzie tam. Człowiek szedł. Prądownicę, węża, i szło się do przodu.
W ochotniczej, ale też i w zawodowej straży pożarnej były parterowe strażaki. Dlaczego parterowe? Bo on jak wlazł na drabinę, nie mógł wejść wyżej na drabinę, ani na piętro, po drabinie hakowej. Tośmy ich nazywali parterowymi strażakami. Tak samo i w ochotniczej, zapisze się, przyjdzie, pobędzie rok, albo i nie, „a co mi to daje”, i już po strażaku, już go nie ma. No to ja mówię, że strażakiem to trzeba się urodzić.
Moja pierwsza robota, w straży pomagałem, bo tu na tej części remizy, na dole, to był strop drewniany. Były takie dwa słupy podparte, ale był strop drewniany. A jak były odpusty u nas w Wojciechowie, to jak się zrobiło zabawę w odpust, to było dwieście i ponad dwieście osób, do trzystu nieraz, to ten strop chodził i był niebezpieczny. Dokładnie nie pamiętam, w 1954 roku to ja żem się zapisał, to może w 1954 jeszcze nie, może w 1955, może...
Nasza jednostka bierze udział w licznych wydarzeniach poza strażackich. Strażacy z naszej jednostki oraz strażacy z jednostki sąsiedniej tworzą klub sportowy KS „Strażak”, który bierze udział w rozgrywkach na terenie gminy i województwa. Oczywiście z sukcesami. W naszej jednostce jest orkiestra dęta, w której nasi strażacy, a przede wszystkim strażaczki, biorą udział. Mamy też prężnie działającą strażacką grupę teatralną, która stara się rokrocznie jakieś przedstawienie wystawić. I tradycją już jest, że w okresie zimowym mamy to przedstawienie. Pierwsze przedstawienie to...
Jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej w Wojciechowie liczy 45 strażaków. 18 strażaków ma pełne wyszkolenie, są ubezpieczeni, posiadają badania lekarskie do tego, żeby wyjeżdżać bezpośrednio do działań ratowniczo-gaśniczych. Pozostali to są członkowie młodzieżowej drużyny pożarniczej, seniorzy, osoby wspierające. Ale też posiadamy w jednostce taką naszą perełkę, jest to strażacka orkiestra dęta, która liczy dodatkowo 35 członków. Uświetnia wszelkie nasze uroczystości, strażackie, czy państwowe. Czym dysponujemy? Od 2013 roku posiadamy fabrycznie nowy samochód, MAN TGM 13.290. Jest to nowej generacji wóz, który...
Przygodę z ochotniczym pożarnictwem wyniosłem z domu. Mój dziadek był członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Kraczewicach, niedaleko Wojciechowa. Później strażakiem był mój tata, moja mama, rodzeństwo, ja też nie mogłem pójść inną drogą. Pamiętam, tata gdy jeździł na zbiórki, na różne inne takie wydarzenia, to zawsze mnie zabierał ze sobą, jako dzieciak z tymi strażakami miałem obycie. I może to rzutowało na moją przyszłość, że zostałem strażakiem i dalej trwam w tym. Według przepisów strażackich w działaniach ratowniczo-gaśniczych mogliśmy czynnie...
Jesteśmy z żoną w polu, kosimy, naraz syrena. No to trach kosę i poszedł. Kosa niech sobie leży, a ja do remizji (remizy-red.). Kobita się drze: „Wróć się cholero, gdzie lecisz!”. Poszedł Janek do remizji (remizy-red.), bo syrena wyje, gdzieś się pali. A kosa leży sobie w polu. A drugi to by powiedział: „Niech się tam pali. Ja sobie wykoszę.”. Przecież nie musiałem. To się samo robiło. Nie to, że zastanawiałem się czy tam rzucić czy nie rzucić. To się...
Pierwszy samochód to była amerykańska Dodge’a z czasów wojny. To był rok 1956 albo 1957 jak była zakupiona. Gdzieś tam jeździli, to taki Władek Chudzik był kierowcą, Kowalski, i jeszcze chyba ktoś trzeci, we trzech pojechali, przyprowadzili tą Dodge’ę. Tam śmy doładowali na nią kawałek beczki z wodą, takiej dwieście litrowej, żeby na pierwszy rzut było. A to była motorówka. Bo wcześniej była tylko sikawka taka, to się ręcznie wodę pompowało. Później taka motopompa była Silesia, poniemiecka.
Jeszcze przychodzę tutaj, nieraz doradzam im jak coś zrobić. Nie to, że już żem się zamknął. A emeryturę to mam ale z pracy, nie ze straży. Można by było dać sygnał do tej pani naszej kochanej premier, do ministra finansów, żeby wynalazł jakieś parę groszy tym leciwym strażakom, żeby tak przysłowiowe sto złoty do emerytury, za to, że przesłużyli tam ileś lat w straży. To by była satysfakcja. Bo ja mam satysfakcję, mam te blaszki, odznaczenia i tak dalej. Satysfakcja...
Była drużyna kobieca. To młode dziewczyny były. W akcjach to może nie brali udziału, ale w ćwiczeniach różnych, to tak. W Świdniku zajęli kiedyś pierwsze miejsce.