Fornale wieźli buraki do cukrowni, to dzieci z tyłu łapały te buraki. Łapaliśmy buraki, a ci fornale batem nas z tyłu, ciachali tak batami, tak nas odganiali. Przychodziliśmy do domu, opłukała babcia burak, obrała i gotowała ten burak, ugotowała słodką wodę, a potem zalewała mlekiem i cykorię [dodawała], to była taka słodka kawa. To my taką kawę pili z tego buraka, cośmy ukradli temu fornalowi. Albo rzucała babcia w popiół, jak gotowali, to jak się upiekło tego buraka, jak my...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "jedzenie"
wojna światowa ; okupacja hitlerowska ; strach ; kontyngenty ; współpraca z Niemcami ; jedzenie ; pożywienie ; życie codzienne ; zwierzęta gospodarskie ; represje niemieckie ; niepewność jutra ; Niemcy ; kolaboracja ; okupacja niemiecka Okupacja Okupacja to strach, strach, strach i ciągle strach. Gdy ojciec pojechał do miasta jakąś sprawę załatwiać, czy z kontyngentem, czy wywózka drzewa dla Niemców do stacji kolejowej, to ciągle wyglądaliśmy przez okno, czy wraca, bo naokrągło były aresztowania różnego rodzaju. Mama mnie nauczyła...
Niedrzwica Kościelna ; rodzina ; Janczak (rodzina) ; rodzina Janczak ; dzieciństwo ; życie na wsi ; życie codzienne ; dojenie krów ; mleko ; śniadanie ; zupa mleczna ; wypiek chleba ; chleb ; obiad ; zupa ; jajka ; rosół ; posiłki ; jedzenie ; słonina suszona ; kompot ; sad owocowy ; kolacja ; podpłomyki ; placki z serem ; warzywa ; uprawa pomidorów ; ogród warzywny Rytm dnia powszedniego Najwcześniej wstawała mam, żeby przygotować posiłki. Mieliśmy...
Lublin to było miasto, a Warszawa to było coś strasznie przykrego. Lublin to była odskocznia, moim zdaniem życie płynęło tu normalnie w jakimś sensie, a w Warszawie nie, to było wszystko nowe. Tam była odbudowa, ludzie obcy. Warszawa, owszem, bardzo była aktywna, ale obca, a tutaj był spokój. Pamiętam ten targ na Lubartowskiej, w dół tak się szło, to przecież ja pamiętam jak dzisiaj, jak ciocia wąchała serek i patrzyła, czy to jest dobre, próbowała, czy dobre serki są, ja...
Lubartowska, getto w Lublinie, ojciec, warunki w getcie, jedzenie Warunki żywieniowe w getcie w Lublinie Przez [ten] czas, kiedy byliśmy w getcie na Lubartowskiej, jak przychodziłam do domu, [to] jadłam jakąś zupę. Nie pamiętam, czy oprócz zupy coś innego było jeszcze, ale ja nie lubiłam jeść, tak że to mi nic nie robiło. Nie pamiętam w ogóle ani słodyczy, ani ciasta, ani nic takiego w czasie wojny. Pamiętam, że raz tatuś pojechał do Warszawy zobaczyć [swoich] rodziców i siostrę, i...
Po skończeniu akcji w mieście zostało tylko kilka tysięcy ludzi i zrobiło się to gieto. To było początek gieta – jakiś tydzień, dwa po tej pierwszej akcji. Ja i jeszcze dwadzieścia chłopczyków pracowaliśmy w Magistracie. My mieszkaliśmy nie w giecie i nasza praca była pomóc inżynierom miasta robić plany miasta. To było dobrze, że mogliśmy iść po całym mieście, nie tylko w giecie i mogliśmy kupić chleb i przywieźć to później do gieta dla rodziny. To gieto po pierwszej akcji,...
poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, II wojna światowa, okupacja niemiecka, Żydzi, prześladowania Żydów Prześladowanie ludności żydowskiej w okupowanym Międzyrzecu Podlaskim Początek akcji zaczęło się... to było w czterdziestym roku, giestapo z Radzynia przyjechali do Międzyrzeca i dwie czy trzy maszyny, takie mercedes i strzelali do każdego, kogo spotkali na ulicy Lubelskiej. I jakieś trzydzieści ludzi rozstrzelali na ulicach. I poszli do Judenrat i powiedzieli: „Za trzy dni musimy dostać pięćdziesiąt kilo złota”. Każda rodzina musiała dać, nie wiem ile, żeby [uzbierać]...
Kiedy zaczęła się wojna, wszystko się zmieniło. Pierwsze miesiące były jeszcze nie takie złe, można jeszcze było żyć, ale już z początku czterdziestego roku, gdy pierwszy raz wszyscy mężczyźni z Międzyrzeca, ludzie, którzy mieli szesnaście do sześćdziesiąt pięć lat, powinni się stawić na starym żydowskim cmentarzu i do pracy przy różnych miejscach około Międzyrzeca. Ja pamiętam, ja wtedy miałem czternaście lat, ale też bałem się, że mnie wezmą. A to prawie było, to kto nie poszedł na miejsce, gdzie Niemcy...
Na przykład tradycyjne Pesach. Były takie różne szykowania się do tego święta: trzeba było się pozbyć wszystkiego, co było chamec [inaczej: zakwas, chamecem określane są produkty zrobione z jednego z pięciu zbóż: żyta, pszenicy, orkiszu, owsa i jęczmienia lub zawierające choćby śladowe ich ilości. Uważa się, że wystarczy 18 minut od kontaktu tych zbóż z wodą, by nastąpił proces fermentacji. Po tym czasie produkt staje się zakwasem. W czasie święta Pesach zakazane jest spożywanie chamecu oraz posiadanie go - red.]...
Mama zawsze kapustę kupowała, była beka, szatkownicę się pożyczało od Przygockich i się szatkowało kapustę, obierało się liście, czyściło się kapustę, a później w szatkownicę, się szatkowało tą kapustę do balii, a później z balii się przenosiło do beczki i się nogami udeptywało. Moja mama zawsze deptała tą kapustę. No i Miele jak u nas mieszkał, to mu zawsze smakowała kapusta: „Pani Skorupska, jaka ta kapusta jest pyszna”. Mama się śmiała, bo nogami deptana - „ No niech pan już...
Jestem Kołodziej Bolesław, urodzony 15 listopada 1924 roku w Lublinie. Mój ojciec miał na imię Jan Kołodziej, matka – Marianna Kołodziej po mężu, z domu Parol, córka Michała, a ja byłem syn Jana i Marii. Moje rodzeństwo to: bracia Józef i Edward, i siostry: Zofia, Jadwiga, Stacha i Danka. Ja byłem dzieckiem piątym, pod koniec już. Żeby wyżywić siedmioro ludzi w domu, to trza było dużo mieć pieniędzy, a ojciec miał trzy hektary ziemi i tylko z tego śmy żyli....
Była stołówka. Pracowało się na dwie zmiany. Pierwsza zmiana była na ósmą, a od dziewiątej chyba był Pedet czynny, to [godzina] na przygotowanie takie. I później można było albo kawy się napić w tej stołówce, albo zjeść tam jakąś zupę czy coś. Druga zmiana była od pierwszej albo od drugiej do dwudziestej. [Wtedy do pracy] już z domu po obiedzie wychodziłam, musiałam obiad ugotować dzieciom. W takim piecyku, w kuchni kaflowej zostawiało się obiad, żeby był ciepły. [Córka] mówi, że...
Jak pamiętam to macę przynosili. Maca była smaczna, troszeczkę taka twarda. Berek miał zawsze tej macy w torbie. Ale nie tylko. Rubinowicz przynosił do Zborowskiego, jak tam byłem, pracowałem trochę. Macy to jadłem dużo, żydowskiej. A jakichś innych? Nie pamiętam, ale matka mówiła, że to po żydowsku zrobiła, to po żydowsku zrobiła, jajka faszerowane po żydowsku, tamto po żydowsku, to więc skądeś musiała wiedzieć, że to po żydowsku.
Trzeba powiedzieć, że Żydzi świetne pieczywo mieli. Te cebularze, to było takie okrągłe, zapieczone, brzeg był taki trochę okrągły, a w środku cienka warstwa, bardzo krucha, z makiem i z cebulą przysmażoną. W ogóle Żydzi byli znani z tego, że mieli świetne jedzenie, ale przede wszystkim pieczywo mieli bardzo dobre. Tam były tak zwane chałki, które zresztą też jeszcze do dzisiaj są przez Żydów prowadzone. Bajgeły były takie też, to tak jakby takie pierścionki, takie zapieczone pieczywo.
Inaczej wyglądało śniadanie niż teraz, inaczej obiad. Na drugie śniadanie w szkole na wsi to najczęściej przynosiło się kawałeczek chleba, a jak udało się posmarować smalcem albo masłem, to był luksus. Myśmy w młodości jedli szczaw z ziemniakami, buraki czerwone, barszcz i zupę jarzynową. Była też zupa robiona z jabłek, podawana do ziemniaków. [Jadło się] zupę i kartofle polewane tłuszczem. Zupełnie inne składniki się jadało. Teraz dzieci nie wiedzą, co to kasza jaglana na mleku czy gryczana. Kiedyś to był...
[Siostry nie były] serdeczne, nie mogę powiedzieć, że do mnie się źle odniosły, naprawdę nie, dlatego że byłam bardzo dobrze wychowanym dzieckiem i nie robiłam kłopotów. W ogóle była bardzo okropna atmosfera tam, to były dzieci, które nie miały się komu skarżyć, znajdki i podrzutki, nikt nie mógł słyszeć tego, co one chciały opowiedzieć. W tym czasie w ogóle tak się wychowywało dzieci, [siostry] nie były jedyne, które biły, krzyczały, i które dawały kary, wszyscy tak mniej więcej wychowywali wtedy...
Słyszeliśmy święta polskie, chrześcijańskie, [Grzesiuki] wszystkie święta polskie świętowali. Cały czas jedli kapustę i kartofle, my jedliśmy [to samo]. Gdy przyszły święta, wtedy jedliśmy dużo, my także świętowaliśmy razem z nimi. Byliśmy w piwnicy, ale byliśmy szczęśliwi, bo żyliśmy. Wiedzieliśmy kiedy jest sobota, ale my nigdy nie byliśmy tak religijni, że każdą sobotę chodziliśmy do synagogi i tak dalej. Matka czytała gazety, które Adela dawała i miała stałe [informacje] – gdzie są Rosjanie, gdzie są Niemcy, czy Armia Czerwona poszła...
Pamiętam, że się tam znalazłam. Jak? Nie pamiętam, ale znalazłam się tam, byłam tam. Tam miało być trzy tysiące Żydów. Niektórzy mieli taką kartkę „Jude”, znaczy gdzieś pracowali, też nie wiem dokładnie gdzie. Myśmy nie mieli, nikt z nas prócz brata, on miał to „Jude”, bo on gdzieś pracował. My byliśmy już w drodze z Majdanu Tatarskiego do Majdanka, na szosie. I nagle mój ojciec zobaczył jednego gestapowca, któremu jeszcze nie skończył ubrania, miał pracę dla niego nieukończoną. I krzyknął...
Getto to była mała część, bardzo mała część miasta. Dookoła to było takim drutem [zagrodzone]. Ale oni nie mieli tylu ludzi, by pilnować tego. To były tylko patrole nocami i dniami. [Jak się żyło w getcie?] Ech. Nie było życia, to było... Po pierwsze to było w każdym pokoju więcej niż dziesięć, dwanaście, trzynaście ludzi. Nie miałem miejsca gdzie spać, nie było żadnego życia. Co można mówić? Nie było jedzenia, nie paliło się nic w zimie nawet. To było bardzo,...