Mamę w konspiracji też [ocaliła] sytuacja uratowania tych lotników niemieckich. Mama została aresztowana, była wielka wsypa w Lublinie, tutaj wracamy do szmalcowników, Galiński, były legionista, wspaniała postać, jakiś miał stopień, nie pamiętam jaki, przed wojną, wojskowy, był jednym z założycieli tej właśnie organizacji, do której mama należała, więc bardzo zaufany człowiek wydawałoby się, i on wszystkich wydał na gestapo. I co ciekawe, mama jest w domu i przychodzi dwóch panów eleganckich, bardzo elegancko ubranych jak na czasy okupacyjne, to było...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "gestapo"
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, mama, przesłuchanie mamy, gestapo 8. Mamę przesłuchiwano „Pod Zegarem” w sprawie ojca Do domu raz przyszli agenci z gestapo, ale mamy wtedy nie było. Pamiętam, że byłam chora wtedy. Była tylko babcia. I oni weszli, chcieli fotografie ojca. Nie daliśmy wtedy żadnej fotografii. Ale wezwali mamę „Pod Zegar” I mama tam pojechała. To było coś strasznego. Myśmy sobie nie zdawały sprawy, co to znaczy „Pod Zegarem”być. No i tam mamę przesłuchiwali. Okazało się, że ktoś o...
Armia Krajowa, partyzanci, wsypa Zatrzymanie przez Gestapo [Siedziałem] w więzieniu Gestapo na Łąckiego we Lwowie. Tam był budynek czteropiętrowy byłej wojewódzkiej komendy policji państwowej. Rosjanie tam [zrobili] NKWD, a potem Niemcy przemienili na Kripo i Gestapo. W podziemiach byli [trzymani] Żydzi. Pierwsze piętro to były biura, drugie i trzecie Kripo, a czwarte Gestapo. Tam siedziałem mniej więcej dziewięć miesięcy. Myśmy rabowali pocztę tam, gdzie jednostka bojowa wracała z frontu. Ci, którzy mają prawo jechać do domu na urlop, [to] naturalnie...
Pewnie, że się bałam Niemców. Bo przecież co się działo w Lublinie... Dawny Urząd Ziemski, tam „Pod Zegarem”, to Niemcy zajęli właśnie dla gestapo. Tam było ogrodzone, tam nie można było Polakom wchodzić, tam był taki Niemiec, gestapowiec, taki średniego wzrostu, taki rosły, pamiętam taką brodę tutaj miał, nazywali go „Krowa”. Och, to był kat podobno. Tutaj na Krakowskim, gdzie ten bank Bogatina był tam dalej, tam te sklepy, to teraz tam bank jest zrobiony. To tam był sklep Meinla,...
Pewnego dnia przyszedł do naszego lokalu młody człowiek, bardzo przystojny, ale smutny, o pięknych oczach i o dziwo nie miał zębów. Myślałam – Boże, taki młody człowiek i bezzębny. Dziwiłam się w duchu. Z czasem zaprzyjaźniłam się z Kazikiem, ale nie wiem, czy to było jego imię, czy pseudonim. Kazik powiedział mi, że studiował w Poznaniu przed wojną, a teraz należy do organizacji podziemnej, do AK, i że był aresztowany przez Gestapo. Bardzo był bity, torturowany i gestapowcy wybili mu...
Zaprowadzono mnie na Gestapo, które wówczas mieściło się w willi na ulicy Legionów zarekwirowanej bogatemu Polakowi. Tu w holu zrewidowano mnie. Zabrano mi mufkę, z której wyrzucono wszystko na blat biurka. Nic kompromitującego nie znaleziono. Wysypało się kilka orzechów, bo to było zaraz po świętach, kosmetyczne rzeczy, jak puder, szminka. Mimo to, że nic nie było, żadnego znaku jakiegoś, który by mnie skompromitował, zaprowadzono mnie do podziemi, gdzie na schodach już zobaczyłam narzędzia tortur. Krew, krzyki jakieś, jęki torturowanych ludzi....
Wszystkie ubrania musiały być [zdezynfekowane]. Moja mama wszyła mi w poduszkę palta zdjęcie, nie wiem, jak ono wytrzymało to. Ja bym nie miała teraz żadnego zdjęcia. Mama wszyła mi też złoty łańcuszek w palto, ale znikł. W getcie miałam tyfus, o mało nie umarłam. Miałam jeszcze krótkie włosy i bałam się, że mnie to wyda, ponieważ nikt na zewnątrz nie miał tyfusu. Wszyscy wiedzieli, że tyfus panuje w getcie. Więc zawsze chustkę nosiłam. Jak przyjechałam do Niemiec, byłam najmłodsza. Wszystkich...
Zaraz po wkroczeniu Niemców w Liceum Czarnieckiego nauczyciele się skrzyknęli i zorganizowali zajęcia w budynkach szkolnych. Lekcje zaczęły się oficjalnie, a po dwóch godzinach zjawiło się gestapo i zabronili: „Nie ma szkoły. Jak będziecie się opierać, to grozi wam śmierć” I przepędzili. Szkoły były nieczynne. W całym powiecie, i w mieście Chełmie też. Taki incydent miał miejsce w Liceum Czarneckiego, to zaraz po tym incydencie zorganizowali szkołę dla Ukraińców, podstawową i średnią. Szkolnictwo na razie w Chełmie się nie zaczęło....
Mieszkanie to było na poddaszu, bardzo niewygodne i rodzice szukali innego mieszkania i wreszcie udało się w jakiś sposób znaleźć mieszkanie u kontrolera tramwajów Fijałkowskiego na Chmielnej, Chmielna 91 to była, no i myśmy się tam przenieśli. No i po jakimś czasie, ten kontroler... dziwne było to, że nie było bardzo drogie to mieszkanie, ale on żądał pieniędzy za pół roku z góry, no i wydał nas, krótko mówiąc. No i aresztowała nas Schupo tak zwana, Schutzpolizei, i potem przewieźli...
Mamę Gestapo zabrało do więzienia. Zaaresztowali ją. Wsypa. I znów zdarza się coś dziwnego właśnie, że tutaj u nas w domu po wyjeździe kapelana wojskowego została jego gospodyni nazwiskiem Czapczyńska. Podobne do Czaplińskiej, prawda? Podobne, prawda? To mylili. Dlatego podchwycili niektórzy, że matka była folksdojczką, bo ta Czapczyńska była. To była Niemka. Z domu Zauer. Wyszła przed wojną za mąż za sierżanta, podoficera, który zmarł tam w jakichś okolicznościach powiedzmy naturalnych, jakiejś choroby czy coś. A ona była wdową i...
Działalność społeczną prowadziłem właśnie w „Społem” Będąc na wsi nauczycielem, byłem przez pewien okres czasu prezesem rady powiatowej „Społem”w Chełmie. Więc byłem działaczem spółdzielni. Podczas okupacji nie pracowałem rzecz jasna, musiałem szukać jakiegoś zajęcia, i natychmiast zaproponowano mi pracę właśnie w jajczarni w „Społem” Pracę takiego robotnika magazynowego. Stąd też przestałem być absolutnie nauczycielem. Jako robotnikowi, dano mi taką kartę, miałem możliwość wyjeżdżania, musiałem wyjeżdżać wtedy rowerem i [jeździć] po spółdzielniach. Więc jeździłem po spółdzielniach, instruowałem, bo już się wyrobiłem...
Wspomniałem, że równolegle z legalnym nauczaniem prowadziliśmy tajne nauczanie. „Stery”porozkładane, słowniki polsko-niemieckie porozkładane, nie mieliśmy ich dużo, kilka, ale mieliśmy te „Stery” a naprawdę uczyliśmy się języka polskiego, uczyliśmy się geografii, historii, bo to było zakazane. Nawet WF był zakazany. Nie wiem czy we wszystkich szkołach to było przestrzegane, ale u nas był taki afisz, z którego wynikało, że WF-u nie wolno prowadzić, ćwiczeń cielesnych nie wolno prowadzić. No ale dlaczego? Kierownik nam wytłumaczył, że dlatego, żebyśmy nie byli wysoko...
Opowiem jedną sytuację. Mąż robił z ojcem tu w klasztorze te kajutki. A później przeszli na Albrechtówkę. Tam robili, ale tam to było bardzo srogo. Bo mąż o szóstej rano już musiał iść na Albrechtówkę. Jak ten miejski las jest. Dochodził do bramy. Niemiec przychodził. Wpuszczał męża. Musiał mąż zdejmować swoje ubranie, nakładać to, które Niemiec podawał i dopiero do pracy. I ojciec tak samo i dwóch jeszcze innych robotników. Pielak i jeszcze ktoś. Czterech ich było. I myśli pani,...
W [19]40 roku żeśmy przeszli z placu Bychawskiego, który był [na] obszarze aryjskim, do getta. Mieliśmy sklep tekstylny, hurtownię taką większą na Bychawskiej 5, [w której] pracowała pani Jadwiga Unger i ona była z rodzicami bardzo zaprzyjaźniona. Miała klucz do sklepu, pomogła mamie [wynieść] towary i schowała to u siebie. Między Bychawską 5 a Bychawską 17, zdaje mi się, był taki zamknięty plac, tam był taki mały rynek, czarny rynek, sprzedawali tam rzeczy. To ta pani Unger sprzedawała jakiś materiał...
[19]28 rok, to mój rocznik, jestem urodzonym lublinianinem, [urodziłem się] na ulicy Biłgorajskiej Były sportowiec. Reprezentowałem miasto i województwo w lekkiej atletyce i w koszykówce. W [19]50 roku powstał WKS na bazie Lublinianki. WKS Lublinianka. Powstał Okręgowy Wojskowy Klub Sportowy. Wszystkie okręgi wojskowe miały takie swoje kluby, a centralny, to był CWKS, obecnie Legia. Tak że kondycję zawdzięczam temu, że biegałem od ośmiuset metrów do pięciu kilometrów. Na bieżni. Na treningach, to się biegało po dziesięć i piętnaście. Wstąpiłem [do...
Ukrywanie się podczas wojny w Dalboszku i Stoczku - Alicja Savir - fragment relacji świadka historii
W 1943 roku uciekłam z obozu Janowskiego we Lwowie, przez jakiś krótki czas przebywałam na aryjskich papierach w majątku hrabiny Walewskiej w Dalboszku. Będąc w Polsce, poszukiwałam tej miejscowości, ale jej nie znalazłam. Później zostałam, przypuszczalnie przez doniesienie, zaaresztowana przez Gestapo. Wzięli mnie na aleję Szucha. Tam zrobili mi pomiary, bo według teorii niemieckiej Żydzi mieli krótsze nogi aniżeli tułów – według dokonanych pomiarów okazało się, że ja miałam dłuższe nogi aniżeli tułów i wypuścili mnie. Zdaje mi się, że...
Ośrodek Odosobnienia we Włodawie, internowanie, stan wojenny, odwołanie, II wojna światowa, gestapo, Służba Bezpieczeństwa, SB, Urząd Bezpieczeństwa, UB „...odwołanie na Lucypera do Belzebuba?” We Włodawie jeszcze jedną rzecz miałem. Wezwał mnie porucznik i mówi tak do mnie: „To czego nie chcecie pisać odwołania?”. Ja mówię: „Panie poruczniku, do kogo mam pisać?”. On odpowiada: „Do generała Kiszczaka”. [Ja:] „A kto mnie kazał zamknąć?”. [On:] „Generał Kiszczak”. Ja mówię: „Panie poruczniku, pan takiej powagi człowiek i pan mnie za głupka ma? To...
Nastała noc grozy i rozpaczy. Mój tatuś rozchorował się. Zdołał się zatrudnić w zakładzie naprawy samochodów, który mieścił się przy ulicy Łęczyńskiej: na rogu Łęczyńskiej i Fabrycznej; do tej pory stoją tam te budynki. Tata był doskonałym mechanikiem i zatrudnił się tam, ale nie mógł znieść tego, że musi pracować dla Niemców i przez to się rozchorował. Dostał zawału serca. Był jeszcze młodym człowiekiem, miał zaledwie czterdzieści jeden czy dwa lata. Rozchorował się bardzo ciężko i nie poszedł do pracy....
Warunki pracy „Pod Zegarem” Taki bardziej ciepły kontakt miałem jedynie z moim szefem - Bauchem Millerem. On opowiadał mi o swoim życiu, gdzie pracował i tak dalej, ale wtedy, kiedy miał humor oczywiście. Pamiętam, że miał troje dzieci, a jedno z nich było chore. Był tam też taki Ukrainiec. On z nimi też jeździł. Lubiał popić. Bywało tak, że kiedy ja z takim dużym koszem szedłem a on niewielką ilość czegoś tam zapomniał, to wtedy mnie zawołał, bo tego Żyda...
Widziałem ludzi tam przetrzymywanych, bo byłem w piwnicy od czasu do czasu, a ci ludzie byli zamknięci w tych piwnicach. Zresztą to nie musiała być piwnica zakratowana, gdzie stale już przebywali, ale dodatkowe miejsca. Pamiętam, jak jednego razu przechodziłem obok a ktoś mnie zawołał, ale ja nie dosłyszałem i przez to rozmowa była bardzo trudna. Pamiętam, że mówiłem: „ Niedosłyszę!” klęcząc na podłodze i zbliżając twarz do szpary przez którą można było rozmawiać . Wtedy ten mężczyzna dopowiedział, że ma...