Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Maria Pietraszewska - relacja świadka historii z 11 września 2010

Relacja Marii Pietraszewskiej, urodzonej 11 kwietnia 1929 roku w Lublinie, jest bogata w opowieści i wspomnienia z czasów przedwojennych, wojennych oraz współczesnych. Maria Pietraszewska mówi o Lublinie, Białej Podlaskiej, Warszawie w przeddzień powstania, Ostrowcu Świętokrzyskim, w którym, wraz z mężem, zaczęła nowy etap życia, a także o Paryżu, gdzie zamieszkała najpierw jej siostra, później córka. Autorka wspomina rodzinę i dom rodzinny w międzywojennym Lublinie. Ojciec – piłsudczyk, specjalista od mechaniki samolotowej, ukochany tatuś dbający o rodzinę, utrwalony na zdjęciach z paczką ciastek dla córek z kawiarni Semadeniego. Matka – zadbana elegantka, kochająca Lublin, aktywna w życiu społecznym, troskliwa, pomocna aż do końca, mamusia. W relacji można dostrzec wyraźny podział na sielankowe dzieciństwo z okresu przedwojennego i dramatyczne wydarzenia czasu wojny, który autorka określa mianem „strasznej nocy”. Przyznaje, że była niepokornym dzieckiem, przez co nieraz sprawiała problemy rodzicom; przywołuje różne przygody, które przydarzały się jej, jako dziewczynce.Czas okupacji zmuszał do szybkiego dorastania. Autorka relacji wiele zapamiętała i w interesujący sposób przekazuje historie, które bezpośrednio, bądź pośrednio, stały się jej udziałem. Mówi o pierwszym bombardowaniu, w czasie którego ukrywała się w domu dziadków na ulicy 3 Maja (w tej samej piwnicy ukrywała się rodzina żydowska), o straszliwych scenach z likwidacji getta lubelskiego; o wizycie gestapo w ich domu, jak również o dzielnych wujkach, stryjkach i kuzynach, którzy od najmłodszych lat byli gotowi oddać życie za dobro ojczyzny. Ci, którzy przeżyli, musieli ukrywać się również po wyzwoleniu. Opowiada również o tajnym nauczaniu, jakie zorganizowała we własnym domu nauczycielka, Bronisława Jastrzębska, ze swoją siostrą, o paczkach dla polskich żołnierzy-jeńców przygotowywanych przez młodzież lubelską i ich wdzięczności; oraz wielu innych ważnych, tragicznych i wesołych zdarzeniach. Okres powojenny, to nauka w szkole chemicznej, praca i nowo założona rodzina, a co za tym idzie przeprowadzka do Ostrowca Świętokrzyskiego. Nostalgia za Lublinem zmusiła Marię Pietraszewską do opuszczenia Ostrowca i powrotu do miasta rodzinnego.Kolejne lata przedstawione w relacji, były ściśle związane z Paryżem, gdzie wyemigrowały siostra oraz córka autorki. Przy okazji opowieści o rodzinie pojawiają się także opisy rzeczywistości francuskiej – odmiennej od polskiej, szczególnie w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.Maria Pietraszewska jest kobietą pogodną i, mimo całego bagażu bolesnych doświadczeń, nie traci poczucia humoru ani zapału do życia. Będąc na emeryturze, bez wahania wzięła udział w zajęciach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Historia jest jej pasją, dlatego z pieczołowitością zbierała, a teraz dba o pamiątki rodzinne w postaci dokumentów i fotografii, o których również opowiada w relacji.

Rodzina i dom rodzinny Tekst

Kiedy się urodziłam, moi rodzice [Władysław i Aleksandra z domu Prędkiewicz], Ślusarscy, mieszkali na ulicy Ogrodowej, w małym domku, który już w tej chwili nie istnieje; w tym miejscu jest wybudowana nowa kamienica. Moja mamusia pracowała jako ekspedientka. To była młodziutka dziewczyna, kiedy wyszła za mąż, miała osiemnaście lat. Tata był mechanikiem. Uczył się rzemiosła ślusarza-mechanika, a już po wojnie skończył szkołę, po której został technikiem mechanikiem. Później mamusia już nie pracowała, prowadziła dom, a tatuś pracował w fabryce samolotów...

Czytaj więcej

Dzieciństwo. Ulica Leśna Tekst

Ja byłam strasznie wścibska. Kiedyś na ulicy Leśnej schowałam się rodzicom i szukali mnie w całej dzielnicy, bo tam niedaleko była rzeka, więc obawiali się, że mogłam się utopić. Słyszałam, że mnie nawołują, ale nie chciałam się przyznać, gdzie jestem; schowałam się gdzieś w kącie, więc była z tego wielka afera, strach. Koło domu, w którym mieszkaliśmy, na rogu był sklep spożywczy, wchodziło się tam po schodkach. Miałam pięć czy sześć lat i koniecznie chciałam pomóc mamusi coś kupić; zabrakło...

Czytaj więcej

Awans ojca. Rok w Białej Podlaskiej Tekst

Tata dostał awans – wyróżnienie dla dobrych pracowników mechaników, specjalistów – i przeniesienie na rok do Białej Podlaski, bo tam też tworzyła się wytwórnia samolotów. Najpierw wyjechał tata. Wynajął tam mieszkanie i my z mamusią dobrnęłyśmy do niego. Pojechałyśmy pociągiem. Nie zapomnę nigdy jaka to była śnieżna zima, było bardzo zimno, pamiętam, jak taksówka nas wiozła do tego miejsca zamieszkania, a tatuś biegł naprzeciwko nas. Dobrze, że mama zauważyła, że tata idzie, bo byśmy się minęli. Miałam wtedy sześć lat....

Czytaj więcej

Śmierć „dziadka” Tekst

Pamiętam taki moment, kiedy tata wyszedł do pracy i potem wrócił do domu z wielką rozpaczą, zapłakany. Okazało się, że w nocy umarł dziadek. A dziadek to był Marszałek Piłsudski. Była taka, troszeczkę tragikomiczna sytuacja, bo mój tata miał kolegę, który miał na nazwisko Dziadek. Spotkał innego kolegę i on mówi do mojego ojca: „Słuchaj Władziu, dziadek umarł”. – A tato – „ Jak to, przecież dopiero wczoraj z nim rozmawiałem”. Okazało się, że chodziło o „dziadka” Piłsudskiego. W naszym...

Czytaj więcej

Powrót do Lublina. Ulica Rury Jezuickie Tekst

Po roku moja mamusia nie mogła wytrzymać w Białej Podlaskiej, bardzo jej się przykrzyło, koniecznie chciała wrócić do Lublina, i wróciła. Mamusi zależało też na tym, żebym zaczęła chodzić do szkoły w Lublinie. Wróciliśmy do Lublina, zamieszkaliśmy u moich dziadków na ulicy 3 Maja. Tata z konieczności też musiał wrócić. Mamusia znalazła mieszkania na ulicy Rury Jezuickie. To było nieduże mieszkanie na parterze, pokój z kuchnią i chodziło o to, żeby jak najprędzej tam zamieszkać, oddzielnie, nie z dziadkami, i...

Czytaj więcej

Sielskie dzieciństwo na Rurach Jezuickich Tekst

Na niektórych ulicach, jak Gliniana, były takie nieduże domki. Po obu stronach ulicy Rury Jezuickie też były domki i gospodarstwa rolne. Mieszkaliśmy w trzypiętrowej kamienicy, tam było gospodarstwo państwa Kwietniów. Było cudownie, dlatego że mieszkaliśmy właściwie w mieście, ale tuż obok była wieś. Było bliziutko do rzeki, do Bystrzycy, która nie była tak uregulowana, jak w tej chwili, tylko miała różne zakola, skarpy. Właśnie w tej rzece nauczyłyśmy się z siostrą pływać, bardzo często chodziłyśmy tam z rodzicami na spacery,...

Czytaj więcej

Szkoła Powszechna nr 9 im. Narcyzy Żmichowskiej i okolica Tekst

W 1936 roku zaczęłam chodzić do Szkoły Powszechnej nr 9 im. Narcyzy Żmichowskiej. Szkoła ta mieściła się przy ulicy Strażackiej, to jest boczna od ulicy Narutowicza. Mieszkaliśmy na ulicy Rury Jezuickie, ale to było bardzo blisko, bo te dwie ulice przedzielała ulica Głęboka, która szła na prawo. Wtedy to było zupełnie co innego: ulica Głęboka to był wąwóz. Chodziłyśmy tam na sanki, na łyżwy. Po jednej i po drugiej stronie tylko gdzieniegdzie stał jakiś domek, poza tym był wąwóz, były...

Czytaj więcej

Spacery w przedwojennym Lublinie Tekst

Lublin jest wspaniałym, ukochanym, rodzinnym miastem. Moja mamusia też urodziła się w Lublinie. Ale to już nie jest ten Lublin czasów dziecięcych i młodości. Takie jest życie. Pamiętam, że tatuś w sobotę krócej pracował i chodziliśmy z rodzicami na spacery; chodziło się do Ogrodu Saskiego, w niedzielę do kościoła, najbliżej nas był kościół wizytkowski. Bardzo często po kościele chodziłyśmy z rodzicami na ciastka do kawiarni Ziemiańskiej albo kawiarni Semadeniego.

Czytaj więcej

Kawiarnia Semadeniego Tekst

Kawiarnia Semadeniego naprzeciwko ulicy Kapucyńskiej¼ urokliwa kawiarnia. Żałuję bardzo, że do tej pory nie utrzymało się nastroju i uroku tej kawiarni. Miała oszkloną werandę – to mi przypomina niektóre dzielnice Paryża. Często bywam w Paryżu, urokliwe dzielnice Paryża są podobnie piękne, z kawiarniami zachowanymi w starym stylu. Tam [do Semadeniego – red.] chodziło się na ciastka, na lody. Mam zdjęcia, kiedy tatuś a to jedzie na rowerze, a to idzie z nami: zawsze z paką ciastek, bo oprócz tego, że...

Czytaj więcej

Radosne, szczęśliwe dni przed wybuchem wojny Tekst

Przed samą wojną tata dostał awans, dlatego, że rozwijał się COP – Centralny Okręg Przemysłowy – i zaczynała się intensywna produkcja silników samolotowych i w ogóle samolotów. Była taka śmieszna historia: kiedyś rozmawiałam o podróżach samolotowych z Marychną Kwietniówną i jeszcze kimś; ja byłam najmłodsza i chwaliłam się, powiedziałam, że ja też latałam samolotem. Jak to? Dziewczyny mówią „Marysia kłamie”. Ale okazało się, że moja mamusia, będąc ze mną w ciąży, została zaproszona przez ojca na taką samolotową wycieczkę, bo...

Czytaj więcej

Wybuch wojny. Bombardowanie Tekst

Moi rodzice snuli takie plany, że mieliśmy się przenieść z tego małego mieszkania do większego, przy ulicy Piłsudskiego – były takie po prawej stronie; do dzisiaj stoją bardzo zaniedbane te przedwojenne kamienice. Dalej były same płoty, a za nimi były ogródki. W jednej z tych dwóch kamienic rodzice razem z nami oglądali mieszkanie. Było bardzo ładne, takie nowoczesne jak na ówczesne czasy, i mieliśmy się tam przeprowadzać we wrześniu 1939 roku. Pierwszy września – wiadomości o wojnie. Wybuchła wojna. Wszyscy...

Czytaj więcej

Polsko-żydowski schron w kamienicznej piwnicy Tekst

Na szczęście mój kochany dziadek zmarł w lipcu 1938 roku i nie doczekał tej strasznej wojny. Babcia została sama, mieszkała na ulicy 3 Maja 22. Tam były duże kamienice, wysokie. Moi rodzice, ponieważ ojciec szykował się do ewakuacji, chcieli jeszcze załatwić jakieś zakupy i zaprowadzili nas do babci; tam miało być bezpiecznie, bo tam są wysokie kamienice z piwnicami. My z babcią i ciotką, najmłodszą siostrą mamy, która też tam była, chowałyśmy się w tych piwnicach. To były przeważnie kamienice...

Czytaj więcej

Przeprawa Polaków przez granicę Tekst

Siedemnastego września Niemcy zajęli Lublin. Nasze biedne, osierocone matki z dziećmi nie wiedziały, co dalej począć. Pamiętam taki moment, kiedy ktoś zastukał w okno i okazało się, że to wrócił nasz tata. Zarośnięty, brudny, niepodobny do człowieka. Opowiadał nam, dlaczego wrócił. Jak przekroczyli Bug, a Rosjanie zaczęli już następować, zaczęły się rzezie: ludność ukraińska wyżywała się na Polakach. W związku z tym Polacy się wycofali. Ci co nie przeszli dalej, cofnęli się z powrotem do Lublina i do innych miast....

Czytaj więcej

Rzeczywistość okupacyjna Tekst

Ciocia z Andrzejkiem nie mogła wrócić do siebie, bo mieszkali na ulicy Słowackiego, w dzielnicy Dziesiąta. Ten dom też częściowo (weranda i pokój) został zburzony przez bombę. Ciocia udała się do swoich rodziców, którzy mieszkali gdzieś na ulicy Bernardyńskiej. My nadal mieszkaliśmy na Rurach Jezuickich. Prawie wszystko było spakowane, gotowe do przeprowadzki, ale nic z tego nie wyszło. Potem zaczęła się gehenna okupacji niemieckiej. Zaczęłam chodzić do czwartej klasy szkoły podstawowej. Zaprzyjaźniłam się z dziewczynką, którą poznałam w drugiej klasie,...

Czytaj więcej

Eksterminacja polskiej inteligencji Tekst

Zaczęły chodzić słuchy o aresztowaniach w grudniu, tuż przed Bożym Narodzeniem. To był chyba rok 1940 czy nawet 1939, wyłapywali przede wszystkim inteligencję: nauczycieli [jak] pan Petrykiewicz, lekarzy, adwokatów, m.in. słynne nazwiska adwokatów o nazwisku Lelek i jego córka; doktór Niechaj, który mieszkał na ulicy Górnej, to był pediatra; mamusia nieraz z nami chodziła, jeśli chodziło o jakieś szczepienia czy coś takiego. Groza. Na Rurach Jezuickich, w wąwozie, hitlerowcy rozstrzelali mnóstwo ludzi. Mój kolega, nazywał się Kozak, mieszkał tam w...

Czytaj więcej

Wizyta gestapo i poszukiwania ojca Tekst

Nastała noc grozy i rozpaczy. Mój tatuś rozchorował się. Zdołał się zatrudnić w zakładzie naprawy samochodów, który mieścił się przy ulicy Łęczyńskiej: na rogu Łęczyńskiej i Fabrycznej; do tej pory stoją tam te budynki. Tata był doskonałym mechanikiem i zatrudnił się tam, ale nie mógł znieść tego, że musi pracować dla Niemców i przez to się rozchorował. Dostał zawału serca. Był jeszcze młodym człowiekiem, miał zaledwie czterdzieści jeden czy dwa lata. Rozchorował się bardzo ciężko i nie poszedł do pracy....

Czytaj więcej

Wojenny powrót wujka Tekst

To były dni strasznej grozy, ale w tej grozie wydarzyła się też troszeczkę śmieszna historia. To było zaraz na początku, jak weszli Niemcy. Pani Zagórska, która była dozorcą w tej kamienicy razem z mężem (ten mąż zresztą też był gdzieś w wojsku, młody człowiek. Mieli małego chłopczyka, Jasia) któregoś dnia wrzeszczy na kogoś: „Wynoś się pan! Co pan tu szuka?! Co pan chce?!” Mamusia wygląda, a to jakiś taki łachmyta w łachmanach, zarośnięty człowiek. Okazało się, że to mój wujek,...

Czytaj więcej

Wujek Zygmunt – żołnierz spod Monte Cassino Tekst

Najstarszy brat mojej mamy walczył pod Monte Cassino. On mieszkał w Białymstoku. Najpierw został internowany przez Sowietów jak weszli w 1939 roku, przeszedł przez łagry sowieckie. W Białymstoku zostawił żonę z dwoma malutkimi synkami. Potem, na szczęście, dostał się do Armii Andersa i walczył z Andersem pod Tobrukiem i pod Monte Cassino. Pod Monte Cassino został ciężko ranny. Po tej całej transformacji wojsk, i w ogóle wszystkiego, został w Anglii, nie chciał tu wrócić, bał się, bo jego koledzy, którzy...

Czytaj więcej

Dramatyczne sceny z likwidacja getta żydowskiego Tekst

Moja babcia została wyrzucona z mieszkania przy ulicy 3 Maja, bo tutaj było likwidowane getto. Najpierw na ulicę Kowalską, z Kowalskiej na Rybną. Ulica Grodzka była przedzielona drutem kolczastym. Po lewej stronie była żydowska strona getta, a po prawej strona aryjska. Pamiętam to dlatego, że chyba w wieku dwunastu czy trzynastu lat, chodziłam do babci zanieść jej coś jeść, babcia chorowała, i idąc do niej, widziałam jak Niemcy z karabinami prowadzili dzieci. Szła gromada dzieci: rozmawiające i płaczące, i jeszcze...

Czytaj więcej

Masakryczne egzekucje Żydów w Lublinie Tekst

Wujek, zanim zniknął w partyzantce, pracował jako maszynista kolejowy. Pamiętam taki dzień. Ja akurat nocowałam u cioci, bo niedaleko siebie mieszkaliśmy. Wujek przychodzi w nocy przerażony, cały się trzęsie i opowiada, jak szedł z dworca – maszyniści kolejowi mieli specjalne przepustki, mogli chodzić w nocy, bo wozili różne transporty, więc byli uprzywilejowani. Wujek o godzinie dwunastej czy pierwszej w nocy przyjechał do Lublina i szedł do domu. Szedł przez ulicę Młyńską, jak się przechodzi przez rzekę do ulicy Muzycznej –...

Czytaj więcej

Egzekucja zakładników przy ul. Piłsudskiego Tekst

W 1944 roku, kiedy już chodziłam do Chemische Schule [gimnazjum chemicznego – red.], w styczniu poszłam po coś do mojej dawnej szkoły, do dziewiątki, bo tam w dalszym ciągu przecież uczyły te nasze nauczycielki; zresztą w ogóle brałam czynny udział w życiu szkoły, uczestniczyłam w imprezach szkolnych, zawsze recytowałam, czytałam. Wtedy poszłam z którymś kolegą czy koleżanką do pani Jastrzębskiej czy do pani Gieysztor, która też mnie bardzo lubiła (pani Zofia Gieysztor uczyła i moją mamę w szkole, bo mamusia...

Czytaj więcej

Nauczanie w czasie okupacji Tekst

Kilka dni po rozpoczęciu szkoły, kiedy 17 września 1939 roku weszli Niemcy, nasze wspaniałe, bohaterskie nauczycielki zaczęły gromadzić młodzież do nauki. Wtedy przyszli Niemcy i kazali się natychmiast wynosić z tego budynku, bo to był dosyć nowoczesny gmach, były tam ładne, duże sale gimnastyczne. Moja mamusia należała do komitetu rodzicielskiego. Zaczęliśmy wynosić, co było możliwe, żeby rozłożyć po domach z tego archiwum szkolnego. Pamiętam, że w naszym domu, w naszym mieszkaniu, wisiał piękny obraz, kopia Wojciecha Kossaka „Zaślubiny Polski z...

Czytaj więcej

Paczki dla polskich żołnierzy Tekst

W 1943 roku część młodzieży i niektóre dzieci zostali zawiadomieni, że można organizować paczki dla żołnierzy, dla naszych jeńców wojennych, Polaków. Pamiętam, że wtedy wysłałam kilka takich paczek. Pakowało się to na ulicy Chopina. Nie wiem jak się nazywali ci państwo, którzy to organizowali, ale pamiętam nazwiska koleżanek, które przygotowywały ze mną te paczki. Do tego zespołu należała Krysia Petrykiewiczówna, ja, Stefan Kalinowski, Zbyszek Szolc, syn lekarza, chirurga. Wszyscy mieszkaliśmy w jednej dzielnicy, i stamtąd wysyłało się te paczki. Paczki...

Czytaj więcej

Stryjeczni bracia partyzanci Tekst

W 1942 roku dostaliśmy zawiadomienie, że Bronek, pseudonim „Zbyszek”, został rozstrzelany pod ścianą śmierci w Oświęcimiu. Miał dwadzieścia lat. Rok przesiedział w Oświęcimiu. Okazało się, że tutaj w Lublinie, na ulicy Chopina, pod numerem siódmym, była jakaś niemiecka komenda. Tam wezwali wszystkie rodziny i oznajmili o tym rozstrzelaniu. Zresztą przyszło nawet takie pismo, że zostali rozstrzelani, bo w Chełmie polscy bandyci zastrzelili niemieckiego żołnierza i za karę, w odwecie za to, co dziesiąty więzień obozu z szeregu został rozstrzelany. Jeden...

Czytaj więcej

Codzienność okupacyjna. Choroba siostry Tekst

W 1943 roku, kiedy ukończyłam szkołę podstawową, rodzice koniecznie chcieli, żebym zdobyła jakiś zawód. Nie wiadomo, co mogło się przytrafić. Nie wiedzieliśmy, co jeszcze może być. Tata się ukrywał. Była okropna nędza, bieda. Czasem tata wpadał po kryjomu. Pamiętam, kiedy rozchorowałam się na jakąś grypę¼ w ogóle byłam bardzo zdrową dziewczyną, jadłam wszystko, co mi pod rękę wpadło, nie grymasiłam. Moja siostra zachorowała na gruźlicę, miała dwanaście lat. To była okropna rozpacz. Trzeba było się dobrze odżywiać. Mama dostawała jakąś...

Czytaj więcej

Szkoła chemiczna i tajne nauczanie Tekst

W Lublinie była Szkoła Handlowa Vetterów, która kształciła młodzież na handlowców, na sprzedawców. Była też szkoła zwana Chemische Schule, założona przez Ukraińca, on się nazywał Borodajko. Szkoła mieściła się przy ulicy Radziwiłłowskiej. Pamiętam, że był tam wspaniały profesor, nauczyciel, pan Matysik, i on mnie przepytywał na egzaminie z matematyki. Ja byłam z matematyką na bakier, raczej byłam humanistką, ale jakoś przebrnęłam. Dostałam się do tej szkoły i to było oczywiście wielkie szczęście. Przez całą pierwszą klasę chemiczną chodziliśmy jeszcze na...

Czytaj więcej

22 lipca 1944 roku Tekst

W 1944 roku nastał ten straszny dzień: dwudziesty drugi lipca, kiedy wymordowano tylu Polaków na Zamku. Niemcy zarządzili, że młodzież ma kopać rowy, tak zwane przeciwlotnicze, ochronne, obronne, przed nacierającymi wojskami sowieckimi. Już było słychać detonacje, nie tylko detonacje frontowe, ale trwały również okropne walki w Puszczy Solskiej, gdzie partyzanci walczyli z Niemcami. Moja ciocia, najmłodsza siostra mojej mamy, wyszła za mąż za Romana Cenzartowicza. To był wspaniały człowiek. Jego rodzice mieli przed wojną masarnię na ulicy 1 Maja. Był...

Czytaj więcej

Wizyta w Warszawie. Powstanie Warszawskie Tekst

Mój tata ukrywał się – trochę w Warszawie, trochę w Lublinie – błąkał się. W Warszawie, na Saskiej Kępie, mieszkała moja kuzynka, to była siostrzenica mojego ojca. Jej mąż był dyrektorem mleczarni, bo to był człowiek, który skończył przed wojną studia rolnicze. Można było u nich często dostać masło i w ogóle jakiś nabiał. Ja ze swoim tatusiem i jeszcze jedną kuzynką pojechaliśmy tam do Wandzi i Szymona. To był czerwiec 1944 rok, tuż przed Powstaniem Warszawskim, chyba lipiec. Już...

Czytaj więcej

Nauka po 22 lipca 1944 roku Tekst

Dwudziestego drugiego lipca, jak weszli Sowieci, znów zaczęła się organizować nauka. Zgłosiłam się też tutaj, gdzie składaliśmy przyrzeczenie Szarych Szeregów: boczna ulicy Niecałej. Tam się zgłosiłam jako sanitariuszka, ponieważ przechodziłam szkolenia sanitarne – krótko, bo byłam bardzo młoda. Moje koleżanki, które były o trzy, cztery lata starsze, brały w tym udział wcześniej. Kiedy się tam zgłosiłam, czekało się na naszych polskich, rannych żołnierzy, bo przecież front w dalszym ciągu działał. Nie doczekałam się, musiałam pójść do szkoły. Wreszcie w październiku...

Czytaj więcej

Przedwojenny Lublin. Fotografie Tekst

Mam dużo zdjęć z Krakowskiego Przedmieścia, okolice kościoła Kapucynów, Lublinianki – tej restauracji, naprzeciwko ulicy 3 Maja. Potem tu, gdzie hotel Europa, gdzie jest pomnik Unii Polsko-Litewskiej, tam była fontanna. Z opowiadań rodziców wiem, że kiedyś na tym miejscu stała cerkiew prawosławna. Po odzyskaniu niepodległości rozebrano ten „atrybut” prawosławia i rosyjskiej niewoli. Teraz jest tak, jak jest; szkoda, że mój tatuś nie doczekał tego, że stoi tam pomnik Marszałka Piłsudskiego na Kasztance. Ja mam w domu portret Marszałka na Kasztance.

Czytaj więcej

Pamiętam kiedy zaczęto organizować tajne nauczanie WideoTekst

Kilka dni po rozpoczęciu szkoły, kiedy weszli Niemcy, nasze wspaniałe nauczycielki, bohaterskie, zaczęły gromadzić młodzież do nauki. I wtedy przyszli Niemcy i kazali się natychmiast wynosić z tego gmachu. Bo to był dosyć nowoczesny [budynek], były ładne sale gimnastyczne, duże. Mamusia moja należała do komitetu rodzicielskiego, przez to było możliwe, żeby po domach rozebrać z takiego jak gdyby archiwum szkolnego [materiały]. Pamiętam, że w naszym domu wisiała piękna kopia Wojciecha Kossaka „Zaślubiny Polski z morzem” Obok portretu Marszałka Piłsudskiego wisiał...

Czytaj więcej

Szkoła Borodajki przy ulicy Radziwiłłowskiej i tajne nauki u pani Jastrzębskiej WideoTekst

Borodajko, Szkoła Handlowa Vetterów, Bronisława Jastrzębska, 22 lipca 1944 roku Szkoła Borodajki przy ulicy Radziwiłłowskiej i tajne nauki u pani Jastrzębskiej Rodzice chcieli koniecznie, żebym zdobyła jakiś zawód. Była Szkoła Handlowa Vetterów, która kształciła, uczyła młodzież na handlowców, na sprzedawców. I była szkoła Chemische Schule tak zwana, założona przez Ukraińca - Borodajko się nazywał. Ona mieściła się przy ulicy Radziwiłłowskiej. I tam zdałam egzamin. Dostałam się do tej szkoły. Pamiętam, był taki wspaniały, profesor nauczyciel, pan Matysik bodajże. Z matematyki...

Czytaj więcej

Zdjęcia