Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Wybuch II wojny światowej - Aleksander Grinfeld - fragment relacji świadka historii z 7 grudnia 2006

Na ogół myśmy jeździli na wakacje trochę dalej. W [19]39 roku, ponieważ był taki stan rzeczy, że sprawy [szły] w kierunku wojny, myśmy pojechali tylko do Nałęczowa, żeby być blisko domu. Ale jednak wróciliśmy kilka dni wcześniej z powrotem. A potem to już była wojna.

Prawdopodobnie przez radio powiedzieli, że wybuchła wojna. I ja pamiętam, że w naszej okolicy były tłumy na Krakowskim Przedmieściu, ludzie wchodzili do sklepów kupować [produkty]. Nasza rodzina może nie, ale widziało się tłumy ludzi, którzy chodzili po Krakowskim Przedmieściu, [podczas gdy] w normalne dni prawie nie było tam ludzi.

Wojna wybuchła w piątek, to ja pamiętam. Zdaje mi się, że w drugą sobotę rząd Polski ewakuowany z Warszawy, w samochodach stanął na Starym Mieście w Lublinie. I przyleciały niemieckie samoloty, widocznie mieli dobre [informacje], i zbombardowały całe Stare Miasto. To było pierwsze zetknięcie [z wojną]. Drugie zetknięcie było prawie neutralne. Ja o 5 rano wyszedłem do piekarni na Krakowskim Przedmieściu kupić chleb i widziałem dwie kolumny. Jedna z prawej strony ulicy. Pod domami, z karabinami w rękach szli Niemcy, jeszcze prawie było ciemno. Nie widziałem niczego negatywnego. [W następnych tygodniach] siedzieli u Rutkowskiego na tarasie i pili czarną kawę oficerowie armii. A na początku grudnia, według mnie mniej więcej w tym okresie, zamknęli całą żydowską dzielnicę kordonem i robili rozmaite poszukiwania, bili. Nas tam nie było, bo myśmy mieszkali poza tą dzielnicą. Ale na Rynku, gdzie mieszkała babcia, znaczy babcia już nie była przy życiu, ale gdzie [wcześniej] mieszkała, nie było sympatycznie. Ta cała historia zaczęła się stopniowo. Coraz dalej schodzili, jeszcze jeden stopień, jeszcze jeden stopień, aż doszli do samego piekła.