Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Włodawa - Jan Wojcieszczuk - fragment relacji świadka historii z 12 listopada 2013

Przejechaliśmy dwie więzienne bramy. Co ciekawe, koledzy wspominają przy różnych okazjach, czytałem na stronach Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”, że od razu zostali wprowadzeni do celi. Pamiętam inaczej, że nas nie wprowadzili do celi, tylko jakieś trzydzieści, czterdzieści osób parę godzin czekało w dużej świetlicy. Jak będę umierał, ten obraz będę miał przed oczami. Jeden z kolegów, którego wcześniej nie znałem, bardzo sympatyczny KUL-owiec – Zygmunt Kozicki – był ubrany w zielony, wojskowy szynel. Siedział taki przykurczony w kącie. Miał bardzo krótko ostrzyżone włosy, prawie na łyso, brodę i ja w nim zobaczyłem Sławka – premiera, pułkownika Walerego Sławka. Kozicki był do niego łudząco podobny. Pułkownik Sławek leży na cmentarzu wojskowym na Powązkach w Warszawie. Od wielu lat 1 listopada chodzę i zapalam świeczkę. Więc jak go zobaczyłem, myślę sobie: Boże kochany, co to się nie dzieje… Ze cztery godziny byliśmy w dużej świetlicy. Niektórzy mówią, że nie zdążyli z przygotowaniem cel, bo to jednak wymagało dużych logistycznych zabiegów.

Przetrzymali nas i dopiero wtedy rozśrodkowali do cel. Myśmy przyjechali między godziną trzecią a czwartą. Było zimno jak cholera, niektórzy byli nieubrani – Sławek Janicki o tym wspomina. Najpierw byłem w celi, którą nazywam przejściową. Potem zrobili celę uniwersytecką, bo chcieli nas odseparować, nie wiem z jakich powodów.

W tej celi był Zbyszek Hołda, ja, Wiesiek Kamiński, Leszek Paga. Dorzucili nam Mietka Łazarza, który był szefem OBR-u w Kraśniku – świetny facet. Potem przyszedł Adaś Cichocki. Jerzego Bartmińskiego z nami nie było. Natomiast Bartmiński chyba jako jeden z pierwszych wyszedł, bo przed 31 stycznia albo tuż przed sylwestrem.