Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Wejście Niemców do Lublina w 1939 roku - Adam Adams - fragment relacji świadka historii z 2 czerwca 2011

Jak Niemcy wstąpili do Lublina we wrześniu trzydziestego dziewiątego roku to ja chodziłem do gimnazjum, które się nazywało Gimnazjum Humanistyczne. I myśmy stali na ulicy i patrzyliśmy się jak wojsko niemieckie wchodziło do miasta, paradowało do miasta. I to jest moja pamięć. I ja jeszcze miałem w pamięci piosenkę, której nigdy nie mogę zapomnąć, która się nazywała „Zakochanym być i kochanym być, i mieć sobie dwadzieścia lat”. I ja pamiętam, że ja tą piosenkę tak mruczałem pod nosem i patrzałem się na tą armię niemiecką, która wstępowała do Lublina. I nikt się nie spodziewał, że teraz się zaczyna drugi okres naszego życia. To było w trzydziestym dziewiątym roku. Myśmy widzieli jeszcze takie plakaty – „Mobilizacja”. Ja się patrzyłem na te plakaty, widziałem je. „O, dobrze. Ja nie będę musiał chodzić do szkoły”. Byłem wtedy… ech, miałem wtedy czternaście lat. W pierwszym tygodniu, almost oficer, który wyglądał jak bóg. Ubrany był we wspaniały mundur. Ja byłem mały chłopak. I dostaliśmy dziesięć minut i musieliśmy opuścić mieszkanie. To myśmy opuścili mieszkanie w ciągu dziesięciu, piętnastu minut.

Wracając do tej wojny, to moi rodzice spodziewali się, że ta wojna będzie taka sama, jak wojna, którą oni pamiętali. Pierwsza wojna światowa. To znaczy, że mężczyźni będą może prześladowani, ale kobiety będą zawsze uważane i nie będzie żadnej obawy o życie, o życie kobiet. Ja pamiętam jako mały chłopak, że mieliśmy może jakieś dwadzieścia ludzi w pokoju i wszyscy zastanawiali się, co mamy robić. To znaczy przed tym, jak nas wyrzucili z mieszkania. Czy mężczyźni muszą uciekać, czy mężczyźni muszą zostać. A mój ojciec wstał, pamiętam to jak dziś, i on powiada: „Ja nie zamierzam zostawić mojej pracy, całego życia i uciekać. Na razie siedzimy i zobaczymy co będzie”. I to było… i potem zostaliśmy wyrzuceni z naszego mieszkania w ciągu kilku minut i mieszkaliśmy w interesie ojca, który był na rogu ulicy Lubartowskiej i Świętoduskiej. I ja pamiętam jeszcze... życie było zupełnie inaczej, bo ja porównuję życie tutejsze i trzydziesty dziewiąty rok. Przed naszym interesem stali tragarze, którzy nosili wodę… Teraz jeżeli człowiek myśli o tym, to to jest średniowiecze. Wodę nosić? Ale myśmy mieszkali w tym mieszkaniu na ulicy Lubartowskiej i powoli, powoli życie zaczęło być ciężkie. I cięższe, i cięższe.