Ucieczka z białostockiego getta do Warszawy - Gustaw Kerszman - fragment relacji świadka historii z 9 września 2012
Myśmy wyjechali, po paru tygodniach ojciec przyjechał i mieszkaliśmy tam najpierw w takim mieszkaniu na Dynasach. Na Dynasach mieszkaliśmy ja z mamą; jak przyjechał ojciec, tośmy się przenieśli na plac Trzech Krzyży do takiej rodziny folksdojczów. To była dość taka zabawna historia – ta rodzina się składała z dwóch gałęzi, matki nie było, stary ojciec i dwie córki prostytutki mieszkały w Alejach Ujazdowskich, dwaj synowie na placu Trzech Krzyży, rodzina była niby bardzo hitlerowska, wisiały portrety Hitlera i różnych dygnitarzy hitlerowskich, ale Żydów przechowywali. Więc myśmy zamieszkali, oczywiście za pieniądze, co jest jasne, mieszkaliśmy u tego młodszego syna, który był jakieś dwa lata starszy ode mnie, ja miałem wtedy jedenaście lat, to on musiał mieć trzynaście, coś takiego. Natomiast ten starszy syn był SS-owcem i był na froncie, no i nas uprzedzili, że możemy tam mieszkać, póki ten starszy syn nie wróci na urlop, bo gdyby wrócił i zorientował się, co się dzieje, to nie wahałby się zgubić nie tylko nas, ale własną rodzinę, natychmiast zadzwoniłby na gestapo. No, ale na razie on tego urlopu nie miał, więc myśmy tam mieszkali.