Szabat i święta żydowskie - Stanisław Marczak - fragment relacji świadka historii z 10 września 2005
[Żydzi] obchodzili [swoje święta], obchodzili te kucki, jak to się mówi, to nieraz śmy tam Polacy, nasze polskie dzieci szły i tam kota czarnego się rzucało do tych, a oni nie lubili. A to wróbla złapaliśmy gdzieś i rzuciło się tym. Tam lampy przeważnie były naftowe przed wojną, bo dopiero potem, wprawdzie tam założył przed wojną taką niewielką elektrownię ten Niemiec, który żył w Kurowie, Urlich, to już wtedy trochę było więcej, tam rzemieślnicy to sobie zakładali światło, ale były takie rodziny, że nie zakładali, tylko lampy naftowe mieli, to jak się puściło wróbla, ogon mu się zmoczyło w wodzie to on na lampę i wtedy lampa [gasła], szkło pękało. W soboty oni mieli, w soboty był szabat, tak. To im nie wolno było właśnie w piecu nawet zapalić. W zimie byli tacy, którzy chodzili do nich, polskiego pochodzenia kobiety, czy młodzi jacyś chłopaki, którzy im podpalali w tym piecu i zapalali, tak.