Radzyń Podlaski - Marian Malarz - fragment relacji świadka historii z 9 marca 2006
Pamiętam, że autobus Lublin-Radzyń kursował dwa razy: rano i wieczorem. Gdy chodzi o gimnazjum, to było gimnazjum prywatne, za które trzeba było płacić. Ja nie mieszkałem w internacie, mimo, że internat był, mieszkałem na stancji z czterema kolegami. Mieszkałem w centrum a gimnazjum mieściło się w pobliżu parku radzyńskiego. To było prawie sąsiedztwo. Matka zobowiązana była dostarczyć tej pani, u której śmy mieszkali, mąki, kaszy, słoniny, to było wyliczone ile na miesiąc, ja już nie pamiętam. I z tej racji mieliśmy pożywienie na stancji. A poza tym jest tam piękny pałac, do dzisiejszego dnia, kościół był jeden, dzisiaj jest kilka już kościołów w Radzyniu, ale wtedy, za moich lat uczniowskich, była tylko jedna parafia.
W niedzielę przychodziliśmy do szkoły, do gimnazjum, opiekun klasy wyczytywał obecność i czwórkami szliśmy do kościoła na Mszę Świętą. Może to miało i dobrą stronę, a może i złe, bo nieraz nie przychodzili uczniowie z nakazu wewnętrznego, tylko żeby nie podpaść opiekunowi. Ale był taki zwyczaj, w mundurkach byliśmy wszyscy, dziewczęta też w mundurkach. To było bardzo pięknie, jak się w takim zwartym szyku szło do kościoła. A dzisiaj uczniowie i uczennice ubrani są w różne stroje, tak że bardzo nieraz niechlujnie wyglądają.