Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Przesłuchanie - Witold Kleiner - fragment relacji świadka historii z 20 listopada 2012

Z pierwszej czwórki nas wszystkich zabrano na Wieniawską. Każdy był prowadzony w towarzystwie jednego żołnierza z rewolwerem w ręku, skierowanym w ziemie, tak aby obecność tej broni była widoczna. W jaki sposób mnie wyłapano, to nie wiem. W momencie rozpędzania układu czwórkowego nie było. Ja byłem bardzo znaczny, bo miałem wtedy reumatyzm i chodziłem oparty o laskę, ze złamaną gulą. Ktoś z nadających bieg sprawie, zresztą taki bardzo nieciekawie wyglądający człowiek, wziął ode mnie tę laskę i dyrygował śpiewem na Placu Litewskim. Laska była widoczna i właściciel tej laski też. Może z tej racji właśnie akurat należałem do tych, których na ulicę Wieniawską zaproszono.

Nie byliśmy tam źle traktowani. Przesiedziałem trochę na korytarzu, a potem było przesłuchanie. Nawet paliłem Chesterfielda na przesłuchaniu, dla uspokojenia się.

Zapytałem się: Czy wolno? Proszę bardzo. Nie mniej przy tej okazji jakiś papier na popielniczce został zapalony... Przesłuchujący mówił: To nie, to zanadto.

Przeprosiłem bardzo, bo nie chciałem tego.

Przesłuchanie jak przesłuchanie. Pytali mnie kto rozpowiadał, skąd wiedziałem o strajku. Odpowiedziałem, że się mówiło i nie potrafię przytoczyć z czyich ust akurat padło słowo, że idziemy na pochód. To z ust do ust się podawało. Na przesłuchaniu był jeszcze taki młody człowiek. Był on w pewnym sensie kadetem wojsk wewnętrznych i też się troszkę włączał. Po przesłuchaniu jeszcze ze mną rozmawiał.

Nie pamiętam jak się zwracał, ale powiedział: Jakby się coś zaczynało dziać to wy nas uprzedźcie o tym. Uśmiechnąłem się. Nie powiedziałem, że mowy nie ma.

Uważałem, że nie ma co drugiej strony drażnić.

Po dwóch dniach ten młody ubek złożył wizytę u mnie w mieszkaniu. Jak się wyjaśniło później chodziło mu o sprawdzenie, czy ja jestem w domu, czy też gdzieś poszedłem na jakieś zebranie. Widocznie musieli mieć jakieś przecieki, że się zbiera jakaś komórka sterująca i czy czasem mnie tam nie ma. Zastał mnie w domu.

Porozmawialiśmy sobie. Pożegnaliśmy się i więcej mnie już nie nachodził.