Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Podróżowanie w czasie okupacji niemieckiej - Olga Szymona - fragment relacji świadka historii z 5 lipca 2012

Lublina do ojca. A ojciec mój z moim bratem byli w Lublinie, ojciec siedział w więzieniu, brat był sam. W ogóle to były bardzo ciężkie czasy, myśmy nie wiedzieli, co się dzieje, nie można było napisać, nie można się było tam dostać, jak się chciało przedostać do Lublina na tą stronę okupacji niemieckiej, trzeba było przez zieloną granicę uciekać. Ale potem jak już Niemcy przeszli dalej na wschód, tośmy normalnie przyjechały do Lublina. Pamiętam, we Lwowie [że]śmy się zabrały na jakąś ciężarówkę i tą ciężarówką dojechałyśmy do Zamościa i z Zamościa dopiero pociągiem do Lublina.

Myjeździliśmy pociągami w czasie okupacji: z Lublina jeździliśmy do Nałęczowa pociągiem, potem z Nałęczowa kolejką wąskotorową do Opola Lubelskiego, z Opola to albo na piechotę albo furmanką do Józefowa. W Józefowie mieszkał mój stryj, który zresztą był komendantem AK w oddziale w Józefowie. Oczywiście pociągi były przeładowane, bardzo często jechało się na schodach, ale jakoś się podróżowało. Ja nie pamiętam jakichś incydentów, żeby była ingerencja wojskowych niemieckich.

Tylko raz pamiętam jak myśmy w Opolu czekali na kolejkę, żeby przyjechać do Nałęczowa i do Lublina wrócić, tośmy siedzieli, nie przyjeżdżała ta kolejka, nie przyjeżdżała i wpadła jakaś grupa partyzantów (nie wiem, jakich) i kazali się wszystkim kłaść na podłogę. Myśmy wszyscy leżeli, a oni kogoś szukali, ale o co chodziło, nie pytaliśmy się. Oni chodzili, patrzyli, oglądali, potem wyszli i poszli. Nie było żadnej strzelaniny, żadnych incydentów, jakiejś walki.