Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

„Panny z Cicibora” - Wojciech Chodkowski - fragment relacji świadka historii z 8 listopada 2012

Grześkowiak „Panny z Cicibora” Cicibór odkryłem, kiedy robiłem chałturę w Białej Podlaskiej. [Ta miejscowość] się znajduje po drodze do stadniny w Janowcu. [Kazimierz] Łojan (już nieżyjący) znalazł ogłoszenie o balu, który miał się [tam odbyć]. On był współautorem tekstu „Panny z Cicibora” Słynna piosenka. I po nagraniu, kiedy ten utwór się stał sławny, to ciciborzanie się oburzyli, że się kala dobre imię [tamtejszych] dam.

Postanowiłem, że można zrobić imprezę i przeprosić panie. Zorganizowałby ją Cicibór. Byłaby zabawa. Wtedy przyjechałby Kazio i liczni ludzie. W związku z tym na tę imprezę zaprosiłem dziennikarzy z wielu gazet. Bo wtedy Kazio był bardzo ważny i bardzo słynny. Miałem wówczas jakąś plastyczną chałturę. Chyba robiłem wnętrze jakiejś knajpy. I postanowiłem pojechać do Cicibora pierwszej klasy karawanem z dziewiętnastego wieku, pięknie rzeźbionym. Dzieło sztuki. Panowie mieli być ubrani w srebrno wyszywane kapoty. Potem oni użyli tego w scenografii do swojego programu.

Co się zdarzyło dziwnego? Kiedy zamawiałem ten karawan, to się dowiedziałem, że to jest na potrzeby kręcenia filmu. W związku z tym nastąpiło ożywienie w Białej Podlaskiej. Wszyscy chcieli go zobaczyć. Nawet policja pojechała wcześniej jako samochód, który prowadził karawan. Przyjechał tłum dziennikarzy z całej Polski, z „Kulis” z „Polityki” z wszystkich gazet regionalnych –wszystko to przyjechało, żeby zobaczyć imprezę, która się rzadko zdarza. Tym bardziej że karawan był dosyć egzotyczną sprawą. (A ja jeszcze w Krakowie miałem różne komunikacyjne tendencje do jeżdżenia dorożkami. Więc ten karawan był dla mnie ciekawostką.) Przyjechaliśmy nim [do Cicibora]. Mirek Derecki siedział na koźle razem z woźnicą ubranym w srebrną kapotę. Podjechaliśmy przed świetlicę. A tam nie było światła, lamp [ani] ludzi, tylko grupa wyrostków rzucająca kamieniami. Z autobusu wyszli wszyscy dziennikarze, znajomi –cały tłum. I te wyrostki rzucali kamyczkami we wszystko, tylko w nie karawan (bo rzecz święta). Więc Kazik z Łojanem i z Dereckim szybko skoczyli do karawanu i odjechali. Wszyscy odjechaliśmy do Białej Podlaskiej.

To była dużej klasy zabawa, bo wszędzie się ukazały artykuły i komentarz do obrażalskich pań z Cicibora. W miejscowej knajpie było wielkie picie. A przeprosiny się nie udały.