Mieszkanie na ulicy Jezuickiej - Jerzy Górnicki - fragment relacji świadka historii z 10 marca 2010
W 1954 roku dostałem mieszkanie na ulicy Jezuickiej 5/7. Moja żona z małym synkiem mieszkała wtedy na wsi w powiecie włodawskim, tam była naczelniczką Urzędu Pocztowego. Żona nie chciała wcześniej przeprowadzić się do Lublina, bo musielibyśmy mieszkać z moimi rodzicami. Na przeprowadzkę zdecydowała się dopiero gdy dostaliśmy mieszkanie na Jezuickiej. Żona przeniosła się do Urzędu Pocztowego w Lublinie i zamieszkaliśmy razem. Problemem było jednak to, że mieszkanie dzieliliśmy z kolegą, który też dostał tu przydział. My mieszkaliśmy w jednym pokoju, a on z rodziną w drugim. Łazienka, kuchnia, korytarz były wspólne.
Żyliśmy raczej w zgodzie, tylko nasze żony czasem się sprzeczały. Jednak każdy z nas chciał mieć swoje własne mieszkanie. W końcu kolega znalazł dom na ulicy Skłodowskiej, zapłaciłem mu za odstępne mieszkania, w którymi razem mieszkaliśmy i przeprowadził się. Później pojawiła się możliwość wykupienia mieszkania na własność, a ja z tej możliwości skorzystałem. Mieszkanie ogrzewaliśmy węglem, jak się napaliło w piecu to było naprawdę ciepło. Po kilku latach zainstalowano w budynku centralne ogrzewanie, doprowadzono gaz. Moimi sąsiadami byli m.in.
państwo Książkowie, mieli oni syna Andrzeja, z moimi synem bawił się w piasku, a dziś jest Rektorem Akademii Medycznej w Lublinie. Mieszkańcy Jezuickiej i ogólnie Starego Miasta najczęściej zaopatrywali się w sklepach na Rybnej 1 i Grodzkiej 2, na tym rogu był duży sklep spożywczy. Na rogu ulicy Rybnej i Rynek 3 był też duży sklep mięsny.