Mali kolędnicy - Wiesława Kłębukowska - fragment relacji świadka historii z 5 listopada 2015
Chodziliśmy [kolędować], ja też chodziłam. Była nas taka grupa, uczyliśmy się różnych wierszyków, piosenek i chodziliśmy, ale tylko do swoich sąsiadów i do znajomych. Na przykład do koleżanki, do rodziców mojej koleżanki szkolnej, do sąsiadów, ale do obcych to ja nie chodziłam. Dzieci się przebierały, dzieci się malowały, to była największa atrakcja, żeby się można było pomalować. Myśmy chodzili, śpiewaliśmy, mówiliśmy wierszyki związane z Bożym Narodzeniem. Ale nie było gwiazdy, chyba nie. Jak myśmy byli przebrani? Byli aniołowie, skrzydła z były tektury oblepiane bibułką taką karbowaną postrzępioną, która imitowała pióra. Jak one były umieszczone, tego po prostu sobie nie mogę przypomnieć, ale wiem, że taka tradycja była. Nie wiem, czym nas nagradzali, ale to nie były pieniądze. Pewnie słodycze, bo ludzie nie bardzo mieli pieniądze, chociaż zwykle mieli zatrudnienie w garbarni jednej, czy drugiej, w rzeźni. Chłopców nie pamiętam, żeby [kolędowali], ale ja z moimi koleżankami chodziłam do sąsiadów i do znajomych.