Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Kontakty z Profesorem Hołdą - Małgorzata Nalikowska - fragment relacji świadka historii z 29 stycznia 2010

Później kontakt został nawiązany taki już lepszy kiedy ja jak gdyby skończyłam tą aplikację sądową, dostałam się na aplikację adwokacką, no i wtedy już bardziej te kontakty miały charakter towarzyski. Częściej się widywaliśmy towarzysko. No to trochę było odwilży i te spotkania były najczęściej właśnie u państwa Milartów, u Agnieszki i Pawła, w domu. A tak naprawdę taki bliższy już kontakt i taki bardziej poważny, merytoryczny, gdzie mogłam się chociaż w części poczuć partnerką, czy partnerem dla profesora, to jest to, kiedy jak gdyby zaczęłam wykonywać zawód adwokata i trochę w tym zawodzie okrzepłam. No też kontakty w okresie mojej pracy w Urzędzie Wojewódzkim, tym bardziej, że profesor przyjaźnił się z Tomkiem Przeciechowskim, który był pełnomocnikiem do spraw Samorządu Terytorialnego i jego siedziba wówczas znajdowała się też w budynku przy Spokojnej 4 - i te kontakty jakieś różne były. Ale taką pracę, w której mogłabym powiedzieć jako już adwokat to już było później, w latach 90., 2000 roku, i wtedy już właściwie po wielu latach prowadzenia przeze mnie tej kancelarii, kiedy Zbyszek wpisał się na listę adwokatów. Wydawało by się, że siedzibę ma u Tomka Przeciechowskiego na Szopena, ale z przyjemnością często gościliśmy go u nas na Jasnej, co wprawiało w radość i w ogóle bardzo dowartościowało moich aplikantów, ponieważ Zbyszek miał taki zwyczaj przesympatyczny z czasów naszej młodości - po prostu przychodzenia do kancelarii wtedy, kiedy potrzebował, a nie tak jak to dzisiaj ludzie robią, że anonsują się i ustalają w terminarzu termin spotkania. Więc zawsze każdego dnia mogliśmy się liczyć z tym, że Zbyszek przyjdzie i korzystał z mojego komputera - pisaliśmy różne pisma. Zawsze przychodził z rożnymi sprawami różnych osób, zaangażowany. Ja bym nawet powiedziała, że w jakiś sposób rozgorączkowany. Bardzo chciał żebyśmy coś natychmiast zrobili, że tutaj trzeba siąść i napisać.

Przerywaliśmy pisanie jakiegoś pisma, które się pisało w kancelarii, albo Zbyszek siadał do komputera, albo ktoś z moich aplikantów – on dyktował te pisma. Powiem szczerze, że do dzisiaj w moim komputerze zapamiętany mam i przechowywany plik Zbyszka, w którym pisaliśmy mu te pisma różne, albo on sam je pisał, i tak jak gdyby korzystał. Siedział z nami, rozmawiał parzyło mu się kawę. [Przychodził] do kiedy miał siłę.