Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Handel żydowski przed II wojną światową w Puławach - Mieczysław Mizera - fragment relacji świadka historii z 5 września 2002

Przede wszystkim najwięcej było żydowskich sklepów, polskich było mniej. Dopiero przed samą wojną powstało więcej sklepów polskich, dwóch poznaniaków założyło sklepy z mięsem. To była konkurencja taka dla tych żydowskich sklepów z mięsem, które były na ulicy Kołłątaja. Z tym, że te sklepy polskie były jakoś lepiej zaopatrzone i bardziej elegancko w nich było. Te żydowskie to były takie niechlujne, chyba oni nie dbali. Były takie sklepiki żydowskie [w] których Żyd w ciągu dnia miał 5 klientów. Z czego on żył, to trudno powiedzieć, bo te artykuły żywnościowe były dosyć tanie i jeżeli przyszło tam 5 czy nawet 10 klientów w ciągu dnia to on zarobił, złotówkę może czy 2 złote. Jednak jakoś się utrzymywali. Tam gdzie ja mieszkałem było podwórko takie duże dosyć i też przeważnie tam mieszkali Żydzi. Z Polaków to tylko dwie rodziny mieszkało, a tak to przeważnie Żydzi. Były tam dwa magazyny z mięsem, bo Żydzi byli dostawcami do tej jednostki wojskowej, która była na terenie Puław.

Zuckerman jeden się nazywał Żyd, a drugi Nissenbaum to oni dwaj mieli spółkę i dostarczali mięso do tej jednostki. Kiedyś był taki wypadek, mieli taki furgon konny i tutaj na Wólce to były obozy PW, przysposobienia wojskowego i oni też dostarczali to mięso do tego przysposobienia wojskowego latem, wtedy były te obozy. Ja jako mały chłopiec poprosiłem tego woźnice żeby mnie zabrał ze sobą tam do tego lasu, bo w lesie były te namioty i oni tam mieszkali, ci PW. Przyjechaliśmy tam i nie chcieli przyjąć tego mięsa, powiedzieli, że mięso jest nieświeże. Ten woźnica zawrócił, dojechaliśmy do rzeczki, Kurówki, on to mięso wypłukał w tej Kurówce. Jakąś godzinę, odczekaliśmy tam nad tą rzeką i przywiózł to mięso z powrotem do tego [obozu]. Tamci skontrolowali, mówią teraz to w porządku jest i przyjęli to. Żydzi to umieli oszukiwać a poza tym jak się przyszło do żydowskiego sklepu, zwłaszcza galanterii takiej czy bławatnego sklepu, to on cały towar wyrzucił na ladę i zachęcał w różny sposób żeby nabyć ten towar. To praktykowane jest prawdopodobnie obecnie jeszcze w krajach tych arabskich, w Turcji też, oni potrafią też tak namawiać. Polacy w swoich sklepach to prowadzili raczej inną politykę, zachęcali, ale tak delikatnie, dyskretnie, a Żydzi to nachalnie. Pamiętam, że kiedyś mundurek harcerski poszedłem kupić z matką do żydowskiego sklepu to chyba z 10 mi garniturków wyciągnął i mierzył, i mierzył aż z godzinę to trwało wszystko. Ci Żydzi tacy zamożniejsi to mieszkali już w różnych dzielnicach miasta.