Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Droga na zesłanie - podróż pociągiem i statkiem - Mira Shuval - fragment relacji świadka historii z 21 grudnia 2006

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, zesłanie w głąb Rosji, Republika Komi Droga na zesłanie – podróż pociągiem i statkiem Ja byłam w ciąży. I myśmy jechali... zabrali nas na maszyny towarowe do stacji kolejowej. Na stacji kolejowej stały koleje towarowe, nie pasażerskie. Bardzo dużo ludzi. Tysiące, tysiące. Ja nic nie wzięłam, inni wzięli i myśmy w tych wagonach, zamknęli nas, zakryli, że nie… bo jeszcze, dokąd my uciekamy? A nas zakryli na pręty żelazne. Zamknięte. Okienko było takie zakratowane maleńkie. Na ubikacje, to gdzie te drzwi, że oni zamknęli [wagon], to była taka... też tak żeby tak trzeba było zrobić tak w ubikacji i to wyszło jak kolej jechała. Mężczyźni, i kobiety, i dzieci, wszyscy razem, to w ogóle już ten wstyd w ogóle nie był. Ciężko było. Codziennie oni otworzyli i przynieśli ten chleb i jeszcze trochę, coś trochę, czasem trochę cukru, czasem kawałek kiełbasy, codziennie coś do jedzenia. Woda tam była w beczkach. I to, i nie wyszliśmy. Po tygodniu takiej jazdy, myśmy już byli daleko, daleko, daleko.

Obszary rosyjskie są przecież nieskończone. To myśmy przyjechali na pewne [miejsce], kolej stanęła, [można] wyjść... Co tam było? Tam był plac ogromny, pustka, i rzeka ogromna. Jaka to była rzeka ja już nie pamiętam. Parochody [rzeczne statki parowe] tam szły. I tam myśmy siedzieli tydzień. W dzień było gorąco, to było w czerwcu, w dzień było gorąco, że myśmy wszystko musieli [zdjąć]. Dobrze, że była tam ta rzeka, tośmy się trochę chłodzili. W nocy było zimno okropnie! To północ. I były tam mrówki – barchacz oni to wołali – mikroskopijne, maleńkie. Ale one w nocy, wieczorem, jak było już ciemno, chmara, miliardy. One wchodziły do oczu, do uszu.

Myśmy się zakrywali prześcieradłami. I było zimno. W dzień to było okropne. I tak myśmy tam byli tydzień. Bez jedzenia. Nic nie przywieźli. Każdy przecież wziął trochę ze sobą, chleb był. Po tygodniu przyszedł niby, to nie jest okręt, to był taki parowod towarowy i zabrali nas. Myśmy weszli. Nie było tam gdzie siedzieć. Jeden wielki… to nie było przedzielone, tylko długi taki [pokład] i myśmy tam wszyscy weszli. Brudny.

Widać było, że tam przyprowadzili konie, krowy i ich brud tam był. Nie czyścili. I tak myśmy tam na podłodze siedzieli, leżeli tydzień. Ta rzeka jak morze ogromna. I z prawej strony były lasy, ale jakie lasy. Ludzka noga tam nie stąpała nigdy. I ja wiem, co dwadzieścia kilometrów, co trzydzieści kilometrów oni zdjęli kilkaset ludzi. I w tych miejscach to był Komi ASSR. To myśmy byli sto pięćdziesiąt osób, i myśmy się starali żeby być razem, te trzy rodziny z Lublina. [Kto był] z Lublina? To była rodzina Lerman, po wojnie oni do Paryża pojechali. Od czasu do czasu myśmy się spotkali. Goldman – oni byli z Lublina. I Kopelman. Kopelman jest tutaj jeszcze rodzina w Netanji. Kopelman z Lublina. Oni nigdy nie byli w tym naszym związku. I ta Kopelman to była z mężem i męża brat – oni byli w trójkę. Ja i mój mąż, i Lerman. I tak myśmy byli razem, myśmy płynęli i co część drogi oni stanęli i [wysadzili grupę ludzi].

Relacja z 21 grudnia 2006

Słowa kluczowe