Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Epidemia w latach 1648-1654

Zaraza z lat 1648-16541 to jedna z najbardziej niszczycielskich i najdłuższych epidemii w historii Lublina. W przypadku „morowego powietrza” panującego tak długo istnieją pewne wątpliwości wśród autorów co do faktu czy mamy do czynienia z jedną zarazą trwającą ze zmiennym nasileniem na przestrzeni kilku lat, czy raczej przynajmniej dwoma osobnymi epizodami.2 Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że był to jeden mór, który do końca nie ustąpił na przestrzeni całego wspomnianego okresu. Pozbycie się epidemii przy ówczesnym poziomie medycyny stanowiło nie lada zadanie i wymagało podejmowania różnorakich, czasem dosyć surowych metod zaradczych. Odcinanie się od świata i kontrola przybyszów możliwa była jednak w pewnym zakresie jedynie w czasach względnego pokoju, zaś lata 1648-1654 obfitowały w wojny dodatkowo dewastujące kraj. Ciągłe ruchy wojsk i kolejne fale uciekinierów skutecznie uniemożliwiały prowadzenie skutecznej kwarantanny, ponadto przechodzące armie także przynosiły ze sobą choroby nazywane często „łożnymi”3. Zniszczenia infrastrukturalne i niedożywienie populacji charakterystyczne dla konfliktów zbrojnych z pewnością nie wspomagały odporności mieszkańców Lublina wystawiając ich na pastwę jednego lub więcej patogenów. Zazwyczaj za wybuch zarazy z lat 1648-1654 obarcza się pałeczkę dżumy4 (Yersinia pestis). Stanowiłoby to więc kolejną epidemię wywołaną przez tę bakterię (choć nie można wykluczyć szerzenia się także innych śmiertelnych chorób choćby duru brzusznego czy czerwonki). Źródła i opracowania zdają się także zgodne co do szerokiego zasięgu zarazy.5 Miała ona charakter ogólnokrajowy6 co mogło po części przyczynić się do jej długiego czasu trwania. Nie do końca istnieje zgodność co do wyliczeń dotyczących ilości ofiar śmiertelnych. Często powtarzaną sumą jest 10 000 zgonów7 wśród mieszkańców Lublina w wyniku epidemii, choć zdaje się być to liczbą znacząco zawyżoną w stosunku do ogółu populacji miasta.8 Nawet jeżeli ilość ofiar była znacząco niższa, stanowiła na tyle duży odsetek populacji by dać powód do nazywania Lublina „ad summam desolationem", miastem przywiedzionym do ostatecznego upadku.9 Zły stan miasta znajduje potwierdzenie nawet w dokumencie królewskim, a co za tym idzie w pewnych zwolnieniach podatkowych.10 Stan zagrożenia powodował konieczność ograniczania ruchu z miasta i do miasta, ale brak możliwości skutecznej kwarantanny popychał ludzi do szukania schronienia na terenach wiejskich. Z Lublina uciekły na przykład brygidki11 czy karmelitanki12, kolejny raz zmuszone do poszukiwania schronienia u swoich dobroczyńców. Ucieczki przyniosły dezorganizację miasta, a co za tym idzie, konieczność powołania władz powietrznych odpowiedzialnych za Lublin w czasie epidemii.13 W 1652 roku na zarazę zmarło nawet kilku radnych i zasłużonych obywateli Lublina14, a ze względu na duże nasilenie „morowego powietrza” podjęto decyzję o przeniesieniu sejmiku do położonego niedaleko Lewartowa15 (dzisiejszy Lubartów). Ze względu na ogólnokrajowy charakter plagi trudności miały nie tylko zasięg lokalny, ale wybiegały znacznie dalej. Limitowanie obrad Trybunału Koronnego16 odbijało się na całokształcie działania państwa, pogłębiając spowodowany wojnami chaos i zwiększając już i tak duże zaległości tego sądu. W obliczu beznadziejnej sytuacji mieszkańcy szukali pociechy w religii, oczekując boskiej pomocy w chwili próby. Epidemie często rozpatrywane były wtedy jako „kara Boża” za występki czy odstępstwa od wiary.17 Zaraza po siedmiu latach w końcu ustąpiła, zostawiając niegdyś prężne miasto w głębokiej ruinie.

 


Poniżej akty królewskie uchwalone wobec Lublina w opracowaniu Jana Rabinina:

1654,3 maja, w Nowym Mieście,

Król Jan Kazimierz wobec strat poniesionych przez miasto Lublin podczas wojny i od przechodzących własnych żołnierzy oraz podczas grasującego niedawno moru nadaje temuż miastu wszystkie wakancje, więc dobra ruchome i nieruchome, sumy pieniężne, bądź w gotówce, bądź w zastawie lub u jakichkolwiek osób znajdujące się i do szafunku królewskiego przeszłe po obywatelach i mieszkańcach lubelskich oraz przychodniach jakiejkolwiek narodowości, tu w Lublinie bezpotomnie zeszłych lub z innych powodów rozporządać nie mogących (omnia bona mobilia et immobilia summasque quasvis pecuniarias sive paratas, sive aliqua ratione obligatas et ap ud quascunque personas existentes, ad nos vero et dispositionem nostram regiam devolutas post cives et incolas Lublinenses ac insuper advenas cuiuscunque illi nationis fuerint, ibidem steriliter decedentes vel alia quavis de causa disponere non valentes); te miejskie kaduki król oddaje m. Lublinowi na przeciąg trzech bezpośrednio następujących po sobie lat, na spłatę długów oraz reparację murów miejskich. Por. N 332.

Kop. Arch.: 1) Consularia, 115, str. 300-300 v. (obl.); u dołu: Bona vacantia ad fiscum regium devoluta civitati Lublinensi in exsolutionem debitorum reparationemque maeniorum post cives Lublinenses et alias personas cuiuscunque nationis fuerint ad annos supraexpressos; 2) Fragm. Cons. 12, N 2.18

 


1654, 26 l i p c a, w W a r s z a w i e.

Jan Kazimierz... Po te przeszłe lata ustawicznie mieszczanie nasi lubelscy skwierczeli, żeby pod ciężarami i wielkiemi podatkami, które na nich nie tylko sejm, ale lauda województwa tamecznego wkładały, folgę i ochronę mieć mogli, albowiem miasto przyszło ad summam desolationem przez powietrze, które wiele rzemieślnika i ludzi potrzebnych zniosło, i ustawiczne żołnierza przechodzącego podejmowanie, temusz chleba wydawanie, że teraz żadną miarą starczyć podatkom publicznym nie mogą. Przeto aby to miasto nasze między inszemi w jakiejkolwiek ozdobie zostawało i laudum województwa tamecznego żeby na nie nie wznawiali, ani wkładali ciężarów, prócz tych samych, które są lege publica na sejmie uchwalone, dajemy im ten reskrypt nasz... żeby też województwo lubelskie tak czopowego winnego, które przedtym niewinnie płacili, bo je na składach i komorach naszych oddają, jako i inszych ciężarów de novo uchwalonych, nie płacili i żadnego im według constitutiej na teraźniejszym sejmie uchwalonej praejudicium nie czynili, ale ich tak cale i nienaruszenie zachowali, jako constitutia opiewa i commiseratio sama nad tym miastem wymaga”.

Kop. Arch. Fragm.. Cons. 12, N 4.19

 

 

 

Poniżej fragment relacji o ucieczce sióstr brygidek z Lublina:

 


W RP 1648 na wiosnę przed Świątkami [31 V] Kozacy Zaporowscy [s], których hersztem albo pryncypałem był [Bohdan] Chmielnicki, hetmany obadwa [s] koronne – wielkiego, którym Mikołaj Potocki, i polnego, którym [Marcin] Kalinowski był – pojmali, wojsko kwarciane znieśli, jednych pozabijali, drugich w niewolą Tatarom, których do siebie zaciągnęli, oddali. Podtenczas w tymże miesiącu, a podobno w jednym tegodniu [s], król Władysław [IV Waza], w Litwie natenczas będąc, umarł, czym więcej i śmielej ci zdrajcy następować, plądrować miasta obronne z armatami, z ludźmi, z skarbami, także wsi na Ukrainie, w Podolu, [147v] w Pokuciu, na Wołyniu, w Rusi brali, mordowali, kościoły, klasztory łupili, psowali, grobów, w ziemi skarbów i co kto schował, dobywali i w Litwie toż czynili pułkowniki swoje z mnóstwem chłopstwa Rusi, którzy się wszędzie do nich przystając, buntowali, rozpuszczając w różne strony. Wtenczas poddani Ruś, pany swoje zdradzali, na dwory, na majętności swych panów nawodzili, przyzywając ich tajemnie, i wiele ich swoje pany pozabijali. Tego czasu napirwej [s] w Łucku, wziąwszy miasto, klasztor zakonu naszego i kościół splądrowali wniwecz, z którego złaski Bożej siostry uszły. Potem we Lwowie, w Brześciu toż klasztorom za[148r]konu naszego uczynili, w Sokalu naszych także klasztor budowany i kościół piękny, i przyległe klasztorne budynki, poddanych, co na czynszu miały, wszystko w proch, w popiół spalili. Był i Lublin w wielkim niebezpieczeństwie, które gdy się im dalej, więcej przybliżało, nieprzyjaciel górę brał, obrony mało albo nic nie było, ludzie z miasta i zakonni obojej płci z klasztorów uchodzili. Toż i my czyniąc musieli. Z przełożoną zgromadzenie d. 5 września jechaliśmy do Kazimierza, stamtąd za Wisłę, do Janowca, gdzieśmy w probostwie przy kościele św. Cecylijej szpitalnym, choć przycieśniejszym, ale [148v]w pokoju i w zawarciu, mieszkały aż do 2 d. Listopada, w który dzień, to jest Zaduszny, dla zmagających coraz więcej niebezpieczeństw i dla postrachów, które z niezgodliwej na króla elekcyjyj powstawało, wsiedliśmy, zebrawszy aparaty, szrebro, ochędóstwo kościelne, ksiąg i rzeczek, co się mogło zabrać na 2 statki wodne, i dociągnęłyśmy pod Warszawę. Tam, dla ciasności nie mogąc w klasztorze u swoich stanąć, stanęliśmy we dworze murowanym nowym p. Achmana, który pisarzem i sługą królewskim bywał Niemiec. Ten dwór [149r] nad samym brzegiem Wisły, na stronie, w zawarciu warownym, prawie z Boskiej opatrzności zrządzony, wtenczas, kiedy wielki nacisk pod elekcyją i drudzy dla bezpieczeństwa cisnęli się, wiele możnych ludzi nie mogło miejsca i wczasu słusznego mieć, zostawił Pan Bóg dla sług swoich tamże. Obróciwszy jeden alkierz piękny na kaplicę swoję, Panu Bogu powinność oddawałyśmy i Mszy św. na każdy dzień, z pozwoleniem nuncyjusza słuchałyśmy i spowiedź, i komunią odprawowali. Pod ten czas nie tylko pod Zamościem, ale we trzech, we dwu [149v] milach, we mili od Lublina plądrowali, palili Kozacy, gdzie oraz kilka, kilkanaście wokoło ogniów widali [s]. Od naszej wsi Czerniowa w pół mili, paląc, byli. Opatrzność Boska miłosierna i Lublina w tak wielkim niebezpieczeństwie, i nas, i wszystkie rzeczy nasze zachować wszechmocnie raczyła. Drzewa Krzyża Św. przyczynie, Najśw. Panny gospodyni i opiekunce szczególnej miejsca naszego, a straży św. Michała Archanioła to przyznawamy dobrodziejstwo, iż nam się Pan Bóg dał do całego miasta, kościoła i klasztoru naszego powrócić, gdzieśmy się za [150r] łaską Jego świętą wrócili i zgromadzili d. 9 stycznia r. 1649 i zastaliśmy te kilka sióstr, które dobrowolnie odważyły się przy miejscu swoim czekać woli Bożej i kapłany przez nich i służbę Bożą, i wszystko klasztorne dobro zatrzymując, za co wieczną pamiątką niechaj będzie chwała majestatowi Boskiemu. Amen.

W tych dwu leciech [tzn. w latach 1648-1649] były wielkie ciężkości na wszystek lud pospolity dla podatków częstych łanowych, poborowych, żołnierza ustawicznie przechodzącego, którzy wyniszczyli wszystkie miasta, wsi i na[150v]sze tyż, że kilka wsi schodziwszy, kurki nie nalazł. Na ostatek ciż żołnierze choroby łożne pozanosili, że wiele ludzi umierało, prawie na kształt powetrza zaraza się szyrzyła w tychże dwu leciech.20

 

 

Poniżej fragment z kroniki lubelskich karmelitanek:

Tegoż roku [1652], prędko po Wielkiej Nocy poczęło się pokazować powietrze morowe w Lublinie, zaczym musiałyśmy wyjachać w czerwcu 12 dnia, a że nie miałyśmy kędy, wzięła nas do swej majętności do Puław j.m. p[ani] podskarbina koronna [Daniłowiczowa], dobrodziejka nasza wielka, i swymi wozy i czeladzią nas wywióz[ł]szy tam. Potym i sama przyjachawszy, kazała nam ustąpić domu, w którym mieszkałyśmy z miesiąc, ażby nam P[an] Bóg obmyślił insze miejsce, gdyż tam i ciasność, i bliskość Lublina o kilka mil była, i stamtąd za powietrzem przyjeżdżali na mieszkanie. Osobliwie jedno dziecię, które u nas bywało i pomarańczą jednej siostrze dało, zapowietrzone było i brat jej powietrzem już był umarł, i ona potym. A to Pan Bóg cudownie zachował, żeśmy się nie zapowietrzyły. I u w[ielebnych] o[jców] naszych w Lublinie już jeden brat powietrzem umarł, a stamtąd przyjeżdżali do nas, jednak ostrożnie.

Musiała się tedy starać o insze miejsce dla sióstr w.m. przeorysa [Teresa od Jezusa i Maryi], która gdy dała znać j.m. p[ani] Czyrniechowskiej [Czernichowskiej], natenczas wdowie. A że nas miłująca barzo była, przyjachała sama do nas, prosząc do swej majętności dalszej, do Pawłowic. A że nie miałyśmy wozów i rzeczy wszystkie prawie z sobą z klastora pobrawszy, musiałyśmy szkutą i z rzeczami puścić się do niej po Naś. Pannie z Góry Karmelu. Przyjachawszy tam, nie zastałyśmy samej j.m., ale wszystko dla nas sporządzono od sług j.m. Tamże zaraz nad Wisłą było to miejsce. Rzeczy nasze zwieźli do dworu, potym j.m. sama przyjachała i była nam barzo rada. A że w okolicy powietrze było, trochę się głodu tam przycierpieć musiało. A jako nad wodą, niezdrowe miejsce i ciasne przy tym było, poczęły siostry chorować na febry, gorączki, biegunki i insze boleści, a dostawać potrzeb dla nich trudno było dla powietrza w okolicy. Prosiła w.m. przeorysa pomienionej pani, aby nas wywiozła do bliskiej swej majętności, do zameczku przestrzeńszego w Wilczyskach, gdyż i trwogi od Kozaków poczęły znowu być. Z trudnością wielką dała się ta pani na to namówić, żeć nas wywiozła i sama z nami jachała do Wilczysk.

Pomieszkawszy w Pawłowicach półtora miesiąca, przyjechałyśmy tam ostatniego dnia sierpnia [1652], gdzie miejsce wcześniejsze i przestrzeńsze mając, zaraz i klauzurę, i obserwancyją zakonną poczęłyśmy chować, i siostry też, na dobrym powietrzu będąc, wkrótce do siebie przyszły i lepsze zdrowie tam miały, przy zachowaniu swych powinności, z czego i one pociechę swoję wielką miały, i ta pomieniona dobrodziejka ich, jako mogła, opatrowała żywnością.

Acz i tam nie zaniechał Pan Bóg próbować sióstr, gdyż także w okolicy powietrze było, nie mogłyśmy dostawać żywności. Co widząc przełożony nasz i potrzebę sióstr, że ani masła, ani potraw maślnych dostać możono [!], pozwolił, aby z mięsem jarzyny jadały. Co siostry postrzeg[ł]szy, że jaka potrawa z mięsem okraszona bywała, często odchodziły od stołu, nie jedząc jej, ale na chlebie przestawszy, aż w.m. przeorysa przymuszała słabsze, aby jadły. Drugie umiały i słabość swoję pokryć, że przestały na chlebie albo czym inszym, co by mięsem nie pachnęło, jako owocem jakim, kiedy się trafił.

Mieszkali tamże przy nas w.o. Benedykt od ś. Józefa, definitor prowincyjalny pierwszy, spowiednik nasz i natenczas przełożony w tej drodze nad nami, i w.o. Cyprian od Matki Bożej, jego socjusz. Ci ojcowie z wielką nam miłością usługowali, cieszyli i samiż jako mogli potrzeb dla nas dostawali. Mieszkałyśmy tam przez siedm miesięcy. Potem pomieniona p[ani] dobrodziejka nasza odwiozła nas swoim sumptem i rzeczy nasze do Lublina, klastora naszego, pierwszego apryla roku 1653.21

 

 

Opisane przez o. Pawła Ruszla cudowne wydarzenie z czasów panowania epidemii:

Będąc tu w Lublinie Roku przeszłego 1648, w Listopadzie z Poniedziałku na Wtorek przed Swiętym Marcinem, na ten czas gdy wielkie rozruchy y niebespieczeństwa gwałtowne od Kozakow y Tatarow przeciwko Koronie Polskiey rebellizuiących y następuiących, to iest: gdy iuż Bogdan Chmielnicki, iako Prymaryusz Rebellizant Kozacki, połozył Oboz swoy pod Zamościem w Łabuniach, a Kosze Tatarskie, y Kozackie Pułki, narożne mieysca ku Lublinowi zagonami się rospuszczali, ktorzy po rożnych Miastach, Miasteczkach, y Wsiach, ogniem y mieczem znosili, y tu ku Lublinowi naydaley dwie mili, przybliżali się tak dalece, że na oko swoie ognie, pożary, y dymy widzieliśmy, tak wednie iako y w nocy. Tedy na ten czas, dnia wyżey mianowanego, ukazało się iasne widowisko na Niebie. O czym usłyszawszy zaraz nazaiutrz zszedłszy się na Ratusz, kazaliśmy przyzwać Warty, z Pany Pułkownikami, y Dziesiątnikami, tak z Miasta, iako y z Przedmieścia, ktorzy ią na ten czas odprawowali ktorych gdy do nas przyszli, pytaliśmy, coby tey nocy przeszłey na Niebie widzieli? Na ktore pytanie nasze oni z wielką boiaźnią iednostaynym głosem zeznali, y powiedzieli, każdy z osobna będąc pytany. Jż widzieliśmy nad Kościołem Wielebnych Oycow Dominikanow Konwentu Lubelskiego Jasność wielką na Niebie, ktora stała się z wielkim szumem y hukiem: a ta iasność taka była wielka, żeby był mogł czytać przy oney iasności. Y chocieśmy ogień palili na Warcie będąc dla ogrzania siebie, przecię ona iasność ćmiła nasz ogień. W tey iasności uczyniła się pręga iasna, z ktorey się miecz powoli formował z Głowicą y Krzyżem, ktorego Miecza koniec był ku Zamościowi, a Głowica ku Miastu była. A wprzod ten Miecz pokazał się nad Klasztorem Oycow Dominikanow, końcem ku Miastu, ale potym powoli obracał się od Miasta ku Zamościowi. Potym z tegoż miecza uczyniła się strzała ognista, także grotem ku Zamościowi końcem obrocona, y wielkim pędem z iaśnością biegła tam ku Zamościowi. Potym też y bicz był widziany także iasny na niebie: A potym uczynił się płaszcz, y ten wszystkę iasność powoli okrył, ktory potym płaszcz powoli się rozszedł. A było to na wielkim Zegarze o godzinie siodmey, y trwało przez godzinę dwa kwadranse godziny, ktore widzenie działo się po Solenney Processyi, ktorą Oycowie Dominikani proszeni przez Magistrat (na tę intencyą, aby Pan Bog raczył to Miasto obronić, od Nieprzyiaciela) z Drzewem Krzyża Swiętego po Mieście w Rynku czynili. Jakoż nas przez przyczynę Nayświętszey Panny, ktorey się w tymże Kościele na każdy dzień Rożaniec nabożnie, od Mieszczan Lubelskich, y inszych gości tu w Lublinie pod czas tych trwog, zawartych odprawował: Także y Drzewa Krzyża Swiętego, y Swiętego Michała Archanioła, y imszych Patronow Miasta tego.

Woyciech Lewicki, Radca Lubelski, ręką własną. Alexander Konopnica, Radca Lubelski, ręką własną. Jan Reklowski, Radca Lubelski, ręką własną. Piotr Zakulski, M. Woyciech Samborski, Medycyny Doktor, ręką własną. Mikołay Szwayko. Stanisław Krępski. Alexy Mokrański. Jakob Bon, Złotnik na ten czas, gdy się to widzenie stało oczywisty świadek, y Pułkownik przy straży, ręką własną.

Ja X. Marcin Ościechawski, Pisarz Apostolski słuchałem y spisałem podpisawszy ręką własną.

A Jako pod czas wielkiego niebespieczeństwa od Kozakow, y od Powietrza w ktorym się było poczęło krzewić wielkiego miłosierdzia Pańskiego to Miasto Lublin doznało, iż potym za Modlitwami nabożnych ludzi ustało. Będąc tedy wdzięczni takich dobrodzieystw, deklarowało to przez to wotum swoie, ktore przy Wotywie Solenney oddali Roku 1652. 26. Stycznia.22



 

Opracowanie: K. Janocińska, redakcja: A. Janociński  Licencja CC BY-NC-ND 3.0 PL

PrzypisyBezpośredni odnośnik do tego akapitu

  1. Wróć do odniesienia Przyjęto najszerszą zamieszczaną datację, za opracowaniem: A. Karpiński, W walce z niewidzialnym wrogiem. Epidemie chorób zakaźnych w Rzeczpospolitej w XVI-XVIII wieku i ich następstwa demograficzne, społeczno-ekonomiczne i polityczne, Warszawa 2000, s. 314-315.
  2. Wróć do odniesienia O dwóch epidemiach w tym okresie przeczytać można np. w: M. Polańska, G. Jakimińska, M. Piwowarska, Lublin - historia miasta. Informator do wystawy stałej w Muzeum Historii Miasta Lublina, Lublin 2008, s. 51. .
  3. Wróć do odniesienia "Nieco precyzyjniej starali się określić poszczególne jednostki chorobowe niektórzy wczesnonowożnytni medycy. I tak np. pod terminami choroba łożna, łożnica, rychlica czy pomarlica odnotowywali oni najczęściej dur brzuszny, dury rzekome lub tyfus plamisty.", A. Karpiński, W walce z niewidzialnym wrogiem..., Warszawa 2000, s. 21-22.
  4. Wróć do odniesienia Identyfikacja patogenu jako pałeczki dżumy nastąpiła na bazie nielicznych opisów objawów. Takie twierdzenie znajdziemy na przykład w publikacji Andrzeja Karpińskiego: Tamże, s. 202-203.
  5. Wróć do odniesienia Szczególnie widać to w zestawieniu tabelarycznym zestawiającym występowanie epidemii w dużych miastach Rzeczpospolitej. Zarazy w podanym okresie występowały powszechnie, a w 1653 dotknięte zostały wszystkie z wymienionych ośrodków. Zob. Tamże, s. 314-315.
  6. Wróć do odniesienia Dużo wpisów dotyczących grasowania zarazy w różnych miejscach Polski odnaleźć można w opartej na źródłach publikacji: S. Namaczyńska, Kronika klęsk elementarnych w Polsce i w krajach sąsiednich w latach 1648-1696, Lwów 1937, cz. I i II.
  7. Wróć do odniesienia Zob. A. Karpiński, W walce z niewidzialnym wrogiem…, s. 333.
  8. Wróć do odniesienia Wątpliwości dotyczące wyliczenia ilości ofiar dobrze opracowane zostały w publikacji dotyczącej szpitala przy kościele św. Ducha: Zob. D. Prucnal, Szpital przy kościele p.w. Ducha Świętego…, s. 137-138.
  9. Wróć do odniesienia K. Myśliński, Lublin na dawnych szlakach handlowych [w:] Lublin w dziejach i kulturze Polski, pod red. T. Radzik, A. Witusik , Lublin 1997, s. 44.
  10. Wróć do odniesienia Zob. J. Riabinin, Materiały do historii miasta Lublina 1317-1792, 1938, nr. 339, s. 119.
  11. Wróć do odniesienia Zob. Wypadki z lat 1648-1649 [w:] J. Marczewski, Metryka brygidek lubelskich, Lublin 2011, s. 156-159.
  12. Wróć do odniesienia Zob. Cz. Gil, Kronika klasztoru karmelitanek bosych pw. św. Józefa w Lublinie, Poznań 2012, s. 104. .
  13. Wróć do odniesienia W latach 1652-1654 funkcję tę w Lublinie pełnił Andrzej Orłowicz. Zob. A. Karpiński, W walce z niewidzialnym wrogiem…, s. 320.
  14. Wróć do odniesienia „Zmarli: Jan Ekier, Wojciech Lewicki, Jan Reklowski, Paweł Iwaszkowic, Baltazar Konopnica, miasto opuścił Krystian Żywert, tzn. zabrakło sześciu rajców z 10-osobowego składu lubelskiej rady miejskiej”, G. Jakimińska, Elita władzy lubelskiej gminy miejskiej w latach 1555-1651, Lublin 2012, s. 21.
  15. Wróć do odniesienia Zob. Sz. Wrzesiński, Epidemie w dawnej Polsce, Zakrzewo 2011, s. 61-62.
  16. Wróć do odniesienia Tamże.
  17. Wróć do odniesienia Zob. S. Tworek, Rozkwit miasta. Renesans [w:] Dzieje Lublina. Próba syntezy, tom I, (red.) J. Dobrzański, J. Kłoczowski, J. Mazurkiewicz, T. Mencel, K. Myśliński, W. Ćwik, Lublin 1965, s. 98.
  18. Wróć do odniesienia J. Riabinin, Materiały do historii miasta Lublina 1317-1792, 1938, nr. 339, s. 119. .
  19. Wróć do odniesienia J. Riabinin, Materiały do historii miasta Lublina 1317-1792, 1938, nr. 339 a, s. 119-120.
  20. Wróć do odniesienia Wypadki z lat 1648-1649 [w:] J. Marczewski, Metryka brygidek lubelskich, Lublin 2011, s. 156-159.
  21. Wróć do odniesienia Cz. Gil, Kronika klasztoru karmelitanek bosych pw. św. Józefa w Lublinie..., s. 116-117. .
  22. Wróć do odniesienia P. Ruszel, Skarb nigdy nieprzebrany kościoła Świętego katolickiego, Krzyż Pański, Berdyczów 1767, s. 825-828.

Słowa kluczowe