Spotkałem panią, której ojciec był prezesem sądu apelacyjnego przed wojną w Lublinie. Bardzo ciekawa osoba. I dużą wiedzę [posiada]. Była nauczycielką. Ona w latach 50. skończyła studia na KUL-u, a w 60. uczyła w tej szkole [nr] 23. W tej samej szkole ja byłem uczniem, a ona nauczycielem. Kontakty. Pani mi się pochwaliła, że ma pamiętniki swego ojca i dziennik, że pisał, co się działo w Lublinie codziennie. Po takiej dłuższej znajomości z tą panią, kiedyś miała do mnie zaufanie...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "życie codzienne w czasie okupacji"
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, rodzina, bandy rabunkowe, życie codzienne w czasie okupacji, żołnierze niemieccy, zwierzęta gospodarskie „I takśmy przeżyli tę wojnę” A siostra, będzie dziewiętnaście [lat] we wrześniu, ostatniego września, jak umarła. Dziewiętnaście lat będzie. Ona koso kosiła tak, jak chłopisko. To była kobić. Wypracowane śmy byli wszystkie. A tu mieliśmy wieprzka, i bandyty przyszły do nas za wieprzkiem, bo chodziły. I partyzanty jeździły. To partyzant przyszed, to wołał chleba, czy coś. A bandyt, to kraść. No i mieliśmy konia...
Przyszło trzech chłopów ze Zdziłowic. Mamusia tym chłopom nagotowała czarnej kawy. Chleb już nie był świeży, tyko taki czerstwiejszy, smalcem posmarowała. A te szwaby widziały, ale nic nie mówiły. Mamusie tak klepały po plecach, że tak im jeść naładowała. A myśmy w schronach siedzieli na polu. To się palił Błażek, Węglinek, Świerczyna. Te bumby leciały, tośmy tam już w sześcioro w takim dole głębokim siedzieli. I za stodołu te szwaby kazały schron wykopać. I te ze Zdziłowic chłopy były. I...
Lekko nie było. To bombardowanie Łukowa było straszne - myśmy siedzieli w jakiejś tam piwnicy przy podwórku, przy tym młynie. No, ale byli dziadkowie, była mama, tak że ja tych lęków nie przeżywałam takich samotnych, tak jak u mojego męża –gdzie było znacznie gorzej. No i wojna, ja mam sześć i pół roku, więc w wakacje była rozmowa, czy pójdę do szkoły jako sześcioipółletnie dziecko, bo w lutym się urodziłam, czy trzeba właściwie zostawić to wszystko. No, ale ojciec nie...
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, ukrywanie się męża, ucieczka męża, volksdeutsche, Kurantowicz, Józef, ucieczka męża, mieszkańcy Krasnobrodu, aresztowanie Józefy Kurantowicz, wywóz na Majdanek, rewizja, Pakuła, Bolesław, wywózka wagonami Aresztowanie przez Niemców, pobyt w kozie, wywózka do Zamościa i transport do Lublina Mnie aresztowali Niemcy. Powiem od początku. Po sąsiedzku mieszkała taka kobieta, ona miała dwie córki, i do tych córek przychodzili Teodor i Jan. To byli Polacy, ale oni służyli Niemcom. Wypytywali się ludzi, gdzie partyzantka, gdzie kontyngentu nie oddał, i...
Nie było za dużo w czasie okupacji jedzenia, było na kartki. Była tylko koza, dwie fajerki, ale rodzina chciała żyć, prawda? To mama potrafiła zrobić ciasto i nieść do piekarni, na Dominikańskiej była piekarnia, i piekli, i ciasto było na święta. W sklepach były przepiękne papiery, to trzeba przyznać, że do wyboru, kolory różne, do robienia świątecznych [ozdób], bożonarodzeniowych - takie aniołki, aniołeczki, tekturki kolorowe. Ja to kupowałam i robiłam dla lalek meble z tego, cały czas coś musiałam robić....
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, życie w czasie okupacji, bimber, historia z wozem i koniem Za okupacji handlowało się bimrem Nie było tutaj w pobliżu żadnego przedsiębiorstwa, żadnej fabryki, żeby te ludzie mogli się zatrudnić. Tylko tyle, co żyli z rolnictwa, a później, jak przyszła wojna, to już zaczęli robić bimber. Tu wszyscy gnali, i była sprzedaż na tym. I ludzie kupowali, jakoś wieźli do Parczewa, tam do tych szynków różnych, i sprzedawali. Z tego też żyli. Tu byli, tam dalej,...
Przecież był przypadek, że tu sąsiadce ostatnie krowy zabrali na kontyngient. To było duże gospodarstwo, miała pięcioro dzieci. Mąż umarł na tyfus. A tyfus był 1941 na 1942 rok. To też jest historia. Zabrali, i proszę sobie wyobrazić, że na gospodarce z pięcioro dziećmi kobieta została sama.Oni przyjeżdżali do agronoma, on miał listę, nie wiem jakim sposobem odznaczali, i jak oddał, to agronom już wiedział, że oddał. No i on przygląda - ten oddał, ten oddał, a ten nie oddał,...
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, Olkusz, życie codzienne w czasie okupacji, Żydzi, Holocaust 10. Olkusz był żydowskim miastem Olkusz w ogóle był żydowskim miastem. To był żydowskie miasto. Bardzo blisko był Oświęcim i nie mieli Niemcy trudności żadnych, żeby tam wszystkich umieścić. To po pierwsze. Po drugie, siostra najstarsza, z 1917 roku, opowiadała, że kiedy przebywała w Mysłowicach w czasie rozpoczęcia wojny, to widziała jak Przemsza, zdaje się taka rzeka, która przedzielała Mysłowice i Niwkę - to takie miejscowości dwie na...
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, Olkusz, życie codzienne w czasie okupacji, żołnierze niemieccy 9. To nie był Olkusz, tylko Ilkenau Kiedy już front przechodził, to pamiętam, że myśmy wylegli na ulicę i patrzyliśmy jak Rosjanie i Polacy gonią tych ostatnich rozbitków niemieckich. Kilka wypadków widziałem, kiedy strzelono, czy to do takiego przebranego Niemca, czy Niemca w ogóle. Myśmy w zasadzie byli włączeni w obręb niemieckiego terytorium. To był nie Olkusz, tylko Ilkenau. Myśmy mieli nazwę niemiecką. I nas traktowano tam dosyć...
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, życie codzienne w czasie okupacji 11. W zimę chodził w sandałach i w krótkich spodniach Chodził taki „głupi” nazywał się chyba Jasio czy Stasio, nie wiem. To był taki wysoki, bardzo potężnie zbudowany mężczyzna. Psychiczny, ale bardzo łagodny. Chodził i pomagał ludziom, rąbał drzewo, i jakoś tak się utrzymywał. Wiem, że przez całą zimę chodził w sandałach i w krótkich spodniach. Podobno Niemcy go potem wykończyli. Jak zaczęli budować Majdanek, to strasznie było czuć, potem już...
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, mama, praca mamy, warsztaty samochodowe na ul. Kapucyńskiej, dzieciństwo 9. Praca mamy w warsztatach samochodowych Jeszcze jak mieszkałyśmy na Chopina, poszłyśmy w stronę naszego domu i zobaczył nas nasz pies, którego Niemcy zabrali. I pamiętam też, to było w czasie okupacji, jak szłyśmy przez Plac Litewski i szli z hitlerjugend tacy chłopcy, i któryś nas zaczepił. A moja siostra była bardzo energiczna, więc pchnęła go, i żeśmy uciekły. To było na Placu Litewskim. Najczęściej Marzena chodziła...
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, życie codzienne w czasie okupacji, wyżywienie, sklepy 10.Wyżywienie w czasie okupacji Ja nigdy nie byłam głodna. A najbardziej lubiłam, jak Zemborzycką szły kobiety z lasu i niosły poziomki i jagody, i można było kupić. Był też sklep spożywczy pani Kwaterowej. I sklep rzeźniczy, zapomniałam jak się [właściciel] nazywał. Tam robiło się zakupy. Na Zemborzyckiej były te dwa sklepy. Mleko, to przynosiła kobieta, sąsiadka, bo tam ktoś miał krowę. Placki nosiło się piec do piekarni, bo u...
Urodziłem się w Bielsku Podlaskim w czerwcu 1931 roku. Mój ojciec Czesław był komisarzem Policji Państwowej w Łęczycy od 1937 roku. Po wybuchu wojny w 1939 roku otrzymał rozkaz wyjazdu z rodziną samochodem służbowym z Łęczycy do Lublina. Następnie w Lublinie skierowano go do Kowla, miał dołączyć do ciągnącego wojska w kierunku Włodzimierza Wołyńskiego. Jak się okazało, to było później do przejścia granicznego z Rumunią. We Włodzimierzu zatrzymaliśmy się na terenie jednostki wojskowej artylerii przeciwlotniczej polskiej i tam spędziliśmy dwa...
Natomiast pamiętam jako mała dziewczynka, bo ja byłam z grudnia [19]41 r., tak że w [19]44, to nie miałam czterech lat nawet, miałam trzy i pół chyba. I pamiętam wejście pierwszego frontu białoruskiego, który wchodził do Lublina i wyzwalał Lublina. Notabene samoloty pomyliły się i bombardowały całą dzielnicę lubartowską, zamiast ul. Chopina. Stała tam kamienica na dole i padła, zginęła tam cioci Basi z Łazisk siostra - Oleńka, a wuj Maciek był ranny ciężko, bo tam akurat byli przesiedleni, z...
Byłem blondynem. Teraz jestem siwym. Byłem blondynem, miałem lekko falujące włosy. Gdzieś na ulicach, bo chodziło się po mieście, nie siedziałem w domu. Jak nie po tej Kalinie, to po deptaku się chodziło Krakowskim. Zawsze do Sasa się chodziło z powrotem. Często mnie zaczepiali oficerowie niemieccy w mundurach. „Halt!” – krzyknął. Szedłem w kupie dwóch czy trzech kolegów, podobni do mnie. „Kamm, kamm!” – do mnie i na mnie palcem kiwał. Widocznie przypominałem Niemcom kogoś sobą, bo byłem blondynem, miałem...
Ojciec był młynarzem. Pracował w młynie Krauzego. To jest młyn, który jeszcze istnieje do tej pory. Ja pamiętam, bośmy za młynem mieli duże kąpielisko, nazywaliśmy to tak trochę w języku jidysz mytwą. Mytwa [mykwa], czyli takie miejsce do kąpieli. Myśmy z budynków młyna skakali do tej mytwy na główkę, nurkowaliśmy tam, tam pływaliśmy – my chłopcy, bo to było nasze miejsce zabawy latem, jak było ciepło. Tam była najgłębsza woda. Tam śluza była. Jak się do śluzy weszło, jak woda...
Natomiast jeżeli chodzi o okupację, to ja w zasadzie się nie bałem. Jak przeżyłem? Płace były bardzo niskie, nawet na kolei, tak że rodzice zajmowali się handlem, moi, i żony również, jak kiedyś powiedziała. A ja się zajmowałem handlem biletami do kin. Mówiono: „Tylko świnie siedzą w kinie” Co było nieprawdą, dlaczego? Wyjaśnię, to jest bardzo ciekawa rzecz. Myśmy bilety mafijne mieli, to znaczy kasjerka dawała bilety bileterom, i jak „Apollo”jest, tam z tyłu, oni dawali konikom. To był dosyć...
Przywozili do mielenia zboża, nie tylko znajomi, ale ci rolnicy. Trzeba było to wszystko zawsze wyliczyć. I tak się mówiło, że: „A, to na rozkurz pójdzie". I też określenie „rozkurz" - co to jest? Ale myśmy nie zaznali głodu, bo jednak chleba było dosyć. Były kartki, rzeczywiście. No i jeszcze bardzo śmieszna sytuacja - można było mieć hodowane prosiątko, które nigdy nie rosło. Było zakolczykowane, i jak już je można było pożreć, no to następne było tym samym kolczykiem zakolczykowane....
Ten drugi, to był Jan Nikiel. A więcej, to ten Teodor to taki był, że interesował się kto do lasu należy, do partyzantów. A Nikiel tylko to gospodarstwo, kto kontyngentu nie oddał. Ale ojciec oddał ten kontyngent, ale mówi tak: „Ziemniaków sobie trochę schowamy na wiosnę” I na ogrodzie wykopał taki dół, i myśmy tych wszystkich ziemniaków tam nasypali, nakryli równo, żeby nie było tego [śladu]. Jeszcze ojciec, żeby nie było znaku, to jeszcze płuszkiem tak przeszedł, żeby nie było...