[To była] Rybna 4, a [numeru] mieszkania to nie pamiętam. W każdym razie to było na parterze, jak się wchodziło, to po lewej stronie. I prosto były drzwi. To to pamiętam. A jeszcze był w tym budynku sklep taki spożywczy, Żyd go prowadził. I tam jak coś się poszło kupić, to na zeszyt jakoś tam się wpisało. No, jak to dziecko, ja przeważnie [chodziłam], Żyd mnie zawołał, po co [przyszłam], dał mi, ale w zeszyt wpisywał, że to chciałam i...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Ulica Rybna 4"
Na Archidiakońskiej było mieszkanie trzypokojowe. W tym mieszkaniu byłyśmy ja i matka – miałyśmy jeden pokój – rodzice matki i dwie siostry. Było dość ciasno. Była epidemia tyfusu. Jedna z moich ciotek była chora. Nie wolno mi było wchodzić do jej pokoju. I wówczas trzeba było zaznaczyć na domu albo na mieszkaniu, [że mieszka tu chora osoba]. Oczywiście u nas tego nie zrobiono. Przychodzili lekarze, dawali jej zastrzyki. Przychodziła jeszcze moja opiekunka Bella, młoda dziewczyna. I pewnego dnia Bella nie...
Tuż za Bramą Grodzką były tzw. antykwarnie, czyli antykwariusze, którzy zajmowali się skupowaniem i remontowaniem starych mebli. Starych przedmiotów, kandelabrów, lichtarzy z XIX, XVIII wieku, i jeżeli ktoś chciał sobie urządzić mieszkanie w jakimś stylu, to u nich. Mieli rzeczy biederajerowskie, i starsze, mieli miniatury malowane na szkle. Mieli ozdobne szkło, nawet z okresu księstwa warszawskiego. Kiedy moi rodzice urządzali się w 1929 roku, to od nich trochę od nich zakupili, m. in. kandelabra z synagogi lub kościoła. I przyszła...
Co robić dalej? Trzeba wrócić do Lublina, trzeba wrócić gdzieś. Pociągi jeszcze nie bardzo jeżdżą, nie ma pociągów. Trochę jeździ się ciężarówkami, trochę się jeździ czym innym. Dojeżdżamy do Lublina. Do naszego mieszkania na Kościuszki nie można wejść. Dostajemy jeden pokój w mieszkaniu wujostwa na Rybnej 4. To jest duże mieszkanie, mieszka tam kilka rodzin. Matka zaczyna pracować znowu w gminie żydowskiej. Ja zaczynam chodzić do szkoły. Oczywiście od razu skoczyłam do szóstej klasy. [Przed rozpoczęciem szkoły,] jeszcze w lecie...
Niemcy postanowili dzielnicę zachodnią Lublina przeznaczyć dla siebie i usuwali wszystkich z mieszkań. Było to nawet wykwaterowanie, wyrzucenie, właściwie w możliwie kulturalny sposób, ponieważ to załatwiał Wehrmacht, nie Gestapo. Był tydzień czasu na znalezienie mieszkania i przeprowadzkę i oferowano spis mieszkań, z których można skorzystać. Między innymi było dużo mieszkań na Starym Mieście. Rodzice wybrali mieszkanie na ulicy Rybnej pod numerem 4. Były to domy oczywiście pożydowskie, z tym że mieszkali tam jeszcze Żydzi, ale inteligencja żydowska, przedstawiciele wolnych zawodów....
Gdy mieszkaliśmy na Rybnej 4 ta żona dentysty poprosiła mamę, żeby zabrała od niej takie trzy talerzyki z fajansu. Takie malowane talerzyki do powieszenia na ścianie. Ja się w tej chwili orientuję mniej więcej, ponieważ się interesuję tymi sprawami, że to jakieś wartości wielkiej nie przedstawia. Ale dla tej kobiety widocznie to miało jakąś wartość, może to było gdzieś po jakiejś babce, dziadku, nie wiem. No i te talerzyki zawsze w domu moich rodziców były w wielkim poszanowaniu. No i...
Ta druga rodzina naszych sąsiadów przy Rybnej 4 miała kilkoro dzieci i mieli do dzieci taką bonę, Żydóweczkę młodą, która nazywała się Mania. I ta Mania jakoś bardzo polubiła moją mamę i tam często przychodziła do mamy na takie pogaduszki. A dominującym tematem tych rozmów było to, że Mania panicznie bała się Niemców. Miała jakiś taki już wyolbrzymiony strach. Ponieważ miedzy tymi Żydami na pewno była mowa o tym, że nie wiadomo jaki będzie ich dalszy los. Oni żyli właściwe...