Szkoła handlowa, do której chodziłam, mieściła się na [ulicy] 1 Maja. Teraz, jadąc od tego mostu, to po lewej stronie. I tam jest napisane „bank”teraz. Ale nas potem stamtąd wyrzucono, bo ten budynek się na coś przydał, a nas umieszczono na Piłsudskiego. No więc mieszkaliśmy tam w takim domu właśnie, wychodząc z placu Bychawskiego na tę aleję Piłsudskiego. To tam taki przedostatni, dość duży budynek na parterze. Miałyśmy chyba dwie sale tylko. Mam zdjęcia nawet z tych sal i z...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Szkoła Handlowa"
Wracając ze szkoły, szłam tą trasą jak zawsze, tą ulicą… Wtedy to była [ulica] Fabryczna. Potem, po tych wszystkich tragediach wojennych nazwano ją [Drogą] Męczenników Majdanka. Także szłam sobie ze szkoły jak zwykle i nagle patrzę, prowadzą ludzi. To jest przerażające. To wstrząs był po prostu taki, przerażenie. To były trzy duże grupy. Jedna od drugiej była trochę odłączona. Ja jakimś dziwnym trafem znalazłam się już tutaj, gdzie kościół jest na [Drodze] Męczenników [Majdanka], naprzeciw jest park Bronowice. Tam było...
Szkoła była bardzo ładna, bo to był nowy budynek, świeżo oddany. To ja pierwszy rok jak przyjechaliśmy to chodziłam do takiego pałacyku nad samą rzeką… tak jak są tory kolejowe, to trzeba było przechodzić przez tory. I tam był dwa budynki. Takie właśnie pałacyki. Jeden jest jeszcze widziałam jak kiedyś przechodziłam, to jest jak ulica Wolska, między ulicą Wolską a torami. To tam była szkoła. To to była taka szkoła chyba tymczasowa. Bo tak, jedna szkoła była przy ulicy Długiej,...
W roku 1939 ukończyłam sześć klas szkoły podstawowej i zdałam egzamin do Gimnazjum i Liceum Wacławy Arciszowej. Nauka w gimnazjum trwała krótko, bo już od pierwszego września była wojna i po wkroczeniu Niemców do Lublina zajęcia w szkole zostały zawieszone. W czasie okupacji chodziłam do Szkoły Handlowej i ukończyłam ją po dwu latach, to [była dwuletnia] nauka. Jednocześnie uczyłam się na studiach konspiracyjnych w tajnym nauczaniu i trudno określić jakie klasy, bo egzaminów nie zdawałyśmy. Wtedy po prostu chodziło się,...
Jak skończyłem szóstą klasę, to już do siódmej nie uczęszczałem, tylko zapisałem się do szkoły handlowej Vettera. Ja nie wiem, czy to była Vettera, bo to już okupacja [była], ta szkoła jako budynek była, stała na Bonifraterskiej [Bernardyńskiej – red.], ale ten budynek nie był użytkowany przez szkołę, tam się lekcje nie odbywały, tylko na ulicy Narutowicza 37. Była księgowość, była stenografia, był język niemiecki, była taka handlowa matematyka, nie wiem, jak to nazwać, i korespondencja. Chyba była religia, bo...
Sześć lat w szkole powszechnej się uczyłem, po sześciu klasach poszedłem do szkoły handlowej na Narutowicza 37. Tam była taka szkoła, ten budynek stoi do dziś, tam są dzisiaj mieszkania, a wtedy z mieszkań przerobiono [na pomieszczenia szkolne]. W sumie sześć lat chodziłem do szkoły podstawowej, cały czas na Tatarskiej, i później, to był rok [19]42 chyba, zacząłem chodzić do szkoły handlowej na Narutowicza i tam po dwóch latach tę szkołę skończyłem. Potem na Radziwiłłowskiej chodziłem rok do szkoły budowlanej....
Szkoła była czteroletnia, [uczyłam się] księgowości i matematyki, ja z tego byłam dobra zawsze, w szkole podstawowej jeszcze. Chciałam pójść właściwie do liceum, bo koleżanki szły, zawsze tak za koleżankami [podążałam], a tata, pracując w IUNG- u, toby tylko 50 procent płacił, bo zniżka była dla takich, ale rodzice wykupili te pół domku i spłacali długi, i uważali, że szkoła handlowa tańsza jest miesięcznie. Dlatego musiałam pójść [tam]. No ale dosyć byłam zadowolona już później, nowe znajomości porobiłam w tej...
Przyjechaliśmy do Lublina w 1923 roku i tutaj zostaliśmy zakwaterowani w szkolnej kamienicy, która należała do Zgromadzenia Kupców w Lublinie, obecnie jest to szkoła im. Vetterów. Zamieszkaliśmy w kamienicy, w której mieszkali profesorowie, którzy uczyli w tejże szkole, był dozorca, byli woźni. Naprzeciwko była plebania, bo to sąsiadowało z kościołem Bernardynów, i tam z kolei żył organista, który miał czworo dzieci. Jedna z jego córek, Danuta, była moją przyjaciółką prawie że od samego początku, więc znamy się już osiemdziesiąt lat....
Za okupacji, jak ja już chodziłam do tak zwanej średniej szkoły, bo nie było gimnazjów. Natychmiast jak Niemcy wkroczyli, to oczywiście zjawili się z pewnością na ulicy 3 Maja, gdzie było zarządzanie szkołami. To ma swoją nazwę, w tej chwili nie pamiętam. Takie biuro [- kuratorium oświaty]. Od razu pomyśleli, jak tu zrobić ze szkoleniem Polaków. Więc w tak zwanych –bo już nie było gimnazjów, tylko stworzyli tak zwane zawodówki. Zawodówki były różnego rodzaju - były handlówki, były krawieckie, były...
Najbardziej ulubionym moim nauczycielem był pan, który uczył nas geografii, dlatego bo to był taki oryginalny w wyglądzie starszy pan, wysoki, wielki, z bródką. I on wrócił z Rosji i miał akcent… Właśnie mówił z akcentem rosyjskim. I mieszkał na ulicy Bernardyńskiej. I pan profesor bardzo pięknie nam opowiadał, a szczególnie interesująco o całej Rosji, bo on zjeździł całą Rosję. Więc to opanowałyśmy bardzo dobrze. A, jeszcze nasz pan profesor od niemieckiego. Co prawda on był polonistą, ale znał niemiecki...
Zaczęłyśmy chodzić do tego gestapo, wstawiać się za ojcem. Pierwsza poszła mama, bardzo to przeżyła, bardzo się zdenerwowała. Nie wiem, co mama tam mówiła, bo myśmy nie rozmawiały już o tym. Tylko takie krótkie komentarze, czy jest nadzieja, czy nie ma. Jak poszłam sama, to już wiem, co mówiłam. I mnie się dużo udało tam załatwić sprawy, tak mi się wydaje. Bo stamtąd właściwie nikt nie wracał z tej jedynki, z tego pierwszego oddziału. A ja przychodziłam i opowiadałam, że...
Dojechaliśmy do Lublina i przyszliśmy do swojego mieszkania. Ale mieszkanie nasze już było zajęte. Okazało się, że ci gospodarze, którzy tam mieli ten dom, przyjęli ludzi, którzy uciekli ze Wschodu. Oni mieli masarnię, produkcję wędliny i ten człowiek, co tam do nich się ulokował w tym naszym mieszkaniu, też to samo robił. I zaczęli razem robić ten interes. A myśmy nie mieli dalej mieszkania. Więc ojciec poszedł do tego urzędu mieszkaniowego, żeby nam dali jakieś mieszkanie. A oni się dowiedzieli,...
Na ulicy Bernardyńskiej przy szkole Vetterów – obecnej szkole Vetterów, wtedy chyba szkoła handlowa była – mój ojciec mieszkał właśnie, pracował w tejże szkole i w tymże samym budynku przynależnym do szkoły mieszkał także drugi profesor, profesor języka polskiego Ludwik Kamykowski, który przeszedł później na uniwersytet do Krakowa. Jego syn może być znany jako [scenograf i kostiumograf filmowy] – Bolesław Kamykowski. Pan Kamykowski był bardzo poważny, miał troje dzieci. Razem z moją siostrą młodszą o półtora roku, która już się...