Z jednej strony był płot wojskowy, bo jednostka była ogrodzona, a z drugiej strony była ta ulica, czyli myśmy tam mieszkali nad taką przepaścią, bo to jest na górce, tam w stronę Skowieszyńskiej to taka jakby górka, tam mieszkali Turowicz, Król, Lesisz, to wszystko byli już ludzie, co poszli na emeryturę, natomiast tacy jak my, wyrobnicy, to Jasińscy, Kukowie. Tam każdy miał ten swój domek, myśmy mieszkali u Kukowej i u innych żeśmy jeszcze mieszkali. Tam było dobrze mieszkać, bardzo...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "sklep żydowski"
Dużo, dużo było Żydów, ja to się koło Żydów wychowałam. Koło nas to było dużo biedoty. Tu był szewc, krawiec. Pod domkiem Łukasików Żyd mieszkał w suterenie i szewcem był, jak nosiłam [buty, to] moja mama się pytała: „Co Dawid sobie gotuje?” – „Zupę.” – „A z czym?” – „Z pietruszkiem, z pietraszkiem.”, że beż żadnej okrasy. U nas był duży sad, to na lato wynajmowała [go] Żydówka i taka buda była zrobiona i ona tam była. Zgoda między nami...
Ulica Wiejska jest niezmieniona, tylko są bloki, na naszym placu stoi blok. Na rogu drugi blok, to był tam sklep żydowski. Naprzeciwko [mieszkała] pani Bączkowska, ona miała sklepik taki, to restauracja taka była [bardziej], ludzie przychodzili wypić, coś zjeść. Wiem, że tam wody w domach nie było trzeba było nosić, na rogu była studnia [albo] z Wisły, a ja brzydziłam się strasznie tej wiślanej wody, bo się topili [w rzece] często. To chodziłam do parku, po wodę. W stajniach instytuckich...
Cały rynek to byli prawie Żydzi. Przy głównej ulicy jak się idzie, to po obu stronach były sklepy żydowskie. Pamiętam taki moment, taki trochę śmieszny jest w opowiadaniu - do dziadków, do taty rodziców, chodziliśmy zawsze na święta - na Wielkanoc, na Boże Narodzenie. A było nas sześcioro dzieci: siostra była starsza, bracia byli starsi ode mnie, bo ja urodziłam się jako czwarte dziecko, jeszcze dwoje młodszych było, siostra i brat najmłodszy. Im [starszym] tam [do rynku] wolno było chodzić,...
Nieraz siedzę i wspominam, kto mieszkał na Filtrowej, jakie były zabudowania. Pan ten, gdzie żeśmy mieszkali – pan Sadurski, państwo Baranowscy mieli domek, później państwo Kusiowie, państwo Wierzejscy, później państwo, hm… jak oni się nazywali? Później pani Podlaszewska miała domek, pani Nitowa i później tu, gdzie my żeśmy mieszkali: Bielawscy, Cerscy, Jasiński, pani Nicina, a później, jak ona zmarła, odziedziczyła to córka z zięciem, nazywali się Lis. Jeszcze stoi ten domek na Filtrowej, ten stary. Tam gdzie Cerski, to mieszka...
Nie miałem pojęcia w ogóle [o tym, że Żydzi stanowili znaczny procent mieszkańców przedwojennych Puław], nie miałem rozeznania i w zasadzie nie mówiło się u mnie w domu na ten temat. Po prostu nie był to żaden temat. Mówię o tych wypadkach, [które znam], poza tym nie miałem do czynienia, styczności [z ludnością żydowską]. Nawet z opowiadań [nie znam], nie obiło mi się [o uszy], że tam ktoś miał sklep, czy jakaś zacna osoba była znana w Puławach pochodzenia żydowskiego....
Wstałem rano, stanąłem na tym parapecie, otworzyłem najpierw ten haczyk na dole oparłem się o okno i otworzyłem haczyk na górze, to okno się wtedy otworzyło i ja wypadłem, a na dole przed sklepem stała waga taka dziesiętna i worki z mąką czy tam z cukrem i Żyd był schylony, ważył te worki i ja spadłem mu na plecy, on podobno krzyknął: „Giewałt!” i zemdlał. Ja zsunąłem się z niego na worki, mnie się nic absolutnie nie stało, tylko, że...
Koło naszego domu był mały budynek, to był sklep spożywczy. Należał do rodziny żydowskiej, żona [właściciela] pracowała w sklepie i nazywali ją Wadiowa. Nie pamiętam ich nazwiska. Na Włostowicach, niedaleko od Zielonej, był krawiec. Na pierwszej ulicy z lewej strony w kierunku do ulicy Lubelskiej był szewc, jego imię Hersz. Na tej ulicy bawiłem się [z] synem [tego] szewca, bawiliśmy [także] z kolegami polskimi w moim wieku. Niedaleko był tam las, bawiliśmy się tam. Szewc robił dla nas na święta...
Tak chyba z kilometr [od Wilczego Przewozu], bo było widać, była kolonia. [Ludzie] nazywali, że tam mieszkają Olendry, tak tam mówili na nich: Olendry. A to były takie małe kolonie Holendrów, którzy tam mieli ziemię. Ale jak się zaczęła wojna, to pouciekali i zostawili te kolonie, zniknęli szybko. Uciekli, wszystko zostawili. No, jak zaczęła się wojna, to wtedy mogli jeszcze coś zabrać, bo pociąg chodził, no i mogli pociągiem jechać do Chełma, czy dalej. A potem Niemcy, czy Ruscy, już...
Żydzi mieszkali w mojej wsi i handlowali czymkolwiek. Kiedyś moja matka miała dwa duże barany, przyszedł Żyd i kupił te barany od matki. Kazał je związać i położyć, żeby leżały przez całą noc, a on je następnego dnia zabierze. Moja matka tak zrobiła. Przez noc jeden baran zdechł, a drugi ledwo żył. Później ten Żyd przyszedł i powiedział, że nie chce zdechłego barana. Jednak za tego barana zapłacił i zabrał go ze sobą. Żydzi w ogóle odróżniali się wyglądem od...