Wszystko było ręcznie, tam nie było kosiarków, jak później, tylko trza było kosą i tylko kosą. Jak z kobitą poszedłem, to ile tego się nasiało, to było tam hektary, i musiało się tu wszystko wykosić za kosu. Żona, jak miała rodzić syna, tośmy poszli kosić żyta, to za kosu zbirała, to przeź chyłkiem, jak się kosiło kiedyś, to tera, to by nie rozumiały młode. To musiała zbierać, a na drugi dzień do szpitala, i porodziła, a teraz się pielęgnują. Musiała...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "praca w polu"
udostępnienie online najcenniejszych zasobów, żniwa, maszyny rolnicze, praca w polu, pieczenie chleba, życie codzienne 13. Żniwa i maszyny rolnicze Jak ja pamiętam, to już były nawet takie żniwiarki. Taka maszyna, to konie ciągały, i były kosiarki później. To już i niektóry miał ciągnik, to kosili tym ciągnikiem, i zbierało się ręcami, wiązało. I później stawiało się takie dziesiątki. I później zabierało się to na furmankę, zwoziło, robiło sterty, i maszyna młóciła, a jeszcze wcześniej, to nie było maszyn, to młócili...
Jeszcze przed wojną przyjeżdżaliśmy z ojcem do lasu. Do Podzamcza trzeba było mieć zezwolenie, bo te lasy to były właściciela Rulikowskiego. Z właścicielem Podzamcza ojciec znał się dobrze, pojechał, kartkę napisał, żeby wydać w lesie drzewo i pojechaliśmy. [Do Rulikowskiego należał] folwark Jacków, folwark Trzeciaków, folwark Żanęcin, całe Podzamcze, las i do lasu, olbrzymie [tereny]. Rulikowski miał jeszcze za Zamościem majątki, w Kotlicach. Rulikowski był, można powiedzieć, jeszcze średni. Na okolicę najlepszy był dziedzic w Wierzchowiskach –[Jan] Koźmian. Ludzie go...
Tam byli bardzo bogaci ludzie, którzy mieli folwarki. Mówili nam, żebyśmy wzięli kawałek ziemi pod uprawę, to myśmy wzięli pół morgi czy morgę, nie wiem ile. Mama, ja i brat pracowaliśmy całe lato na tej ziemi przy uprawie buraków cukrowych, to była ciężka praca. Pomyśleliśmy, że będziemy pracowali, to nie będę nas wywozić, nic nie pomogło. Mój brat z ojcem znaleźli pracę u chłopów na wsi, bardzo fajna rodzina. To byli sobotnicy, chrześcijanie, ale oni w soboty nie pracują, jak...
Babcia nazywała się Anna Hartenstein, z domu Haber. Była piękną kobietą, chyba z takiego eleganckiego domu i chciała błyszczeć, dobrze się ubierać, być piękną kobietą, a tu dziadek załadował ją do kuchni. W czasie, kiedy ja ją pamiętam, była chuda, wysoka i miała absolutnie białe włosy zebrane w kok z tyłu. I właściwie więcej nie pamiętam. Ona mnie nie rozwydrzała. To jej dzieci mnie rozwydrzały. Ona przytuliła czasem, ale nie była ciepła. Mój dziadek był notariuszem, ale on nie cierpiał...
Był wrzesień, ojciec mówi, że już trzeba siać zboże, bo przecież jak nie wsieje, to na drugi rok nie będzie co jeść. A wszystkie młocki odbywały się wtedy cepami, nikt nie miał maszyn. To były tzw. obijane snopki, bo się obijało, żeby jak najprędzej umłócić, zwiać i wsiać. Pojechaliśmy w pole. Wziąłem konia i chodziłem z bronami, bronowałem, a ojciec nabrał w fartuch czy w płachtę ziarno, chodził i siał. Przeszliśmy może raz i ja patrzę, jedzie pociąg od Lublina,...
Przez jakiś czas w Rzeczycy Księżej w szkole zastępowałam nauczycielkę, która zachorowała. To trwało kilka miesięcy, do wakacji. Dawniej w szkole były tzw. oddziały, i prowadziłam oddział pierwszy, trzeci i czwarty. Ktoś mi powiedział, że powinnam się upomnieć o jakąś zapłatę za tę pracę, więc napisałam podanie. Ale inspektor szkolny zaproponował mi kurs, bo ja przecież nauczycielką nie byłam, nie miałam kwalifikacji, i powiedział, że bez niego nie może mi zapłacić. To był czas okupacyjny. Rodzice byli zadowoleni, dzieci miały...
[…] ludzie krowami orali pole […] bykami później tam dojili te krowy na polu, popili mleka, dali sierpami zboże żeli. […] jedna babcia ona miała chyba sto lat albo dziewięćdziesiąt pare lat, to sierpem też zboże żneła, a u sąsiada żniwiarka taka była, to skrzydło latało a ta babcia tak patrzy co takie cholera skrzydła latają [śmiech], tradycja jak kosami kosili, tak na dobre kosami kosili to pierwsze, to pierwszy snopek to trzeba było sierpem narząć, sierpem naciąć a później...
Marian Dziadosz: [Jak ludzie pracowali w polu] przykład przez miedze, jak to te miedze są, granica, ten orał czy ten, czy palił czy nie palił, jeden se zapalił, drugi na przykład nie palił, ale stanęły na rozmowe [...] zmęczyły się tym chodzeniem, o tak za tym pługiem, odpoczęły, ale i koń odpoczął […]. I że po prostu ludzie miały na wszystko czas, teraz nikt nie ma czasu do kościoła szybko, szybko z kościoła. Hanna Dziadosz: samo jak i ty, to...
[…] jak mój tatuś był w polu czy mamusia nawet nie, to ony zegarka nie miały, [mówiły:] zależny od godziny, od zegarka. Jak pamiętam babka: „No, jeszcze troche w polu pobędziemy, bo jeszcze słońca na dwa chłopy jest”. Na jakie dwa chłopy mówie? „No bo jeszcze jest słońce wysoko, no na dwa chłopy, no to wielgie chłopy [...]”. […] No to słońce już ku zachodowi się chyliło na dwa chłopy. […] Taka miara była, a nikt nie patrzał na zegarek.
Za dwa dni ja już pracowałam na tym folwarku. Każdy musiał pracować. Moja siostra jak przyjechała ze Lwowa, to u tej rodziny było bardzo ciasno, dlatego że z całej okolicy zrobili getto w Lubaczowie. To gdzie był jakiś pokój, wszystko było zajęte. To ona wyszła trochę z miasta i widziała na jakimś domu szyld „Mieszkanie do wynajęcia”. Weszła i pytała się, że ona szuka mieszkania. I pokazali jej, mówi: „Nawet będzie Pani mogła u nas mieć mleko, mamy krowę i...
Jak wróciłem po tym Majdanku do swojej wioski, tata mnie przywiózł, to był [19]43 rok, to jeszcze byli Niemcy. Chyba w [19]43 lub [194]4, nie pamiętam, były jakieś u nas na wsi manewry, niemieccy żołnierze mieli jakieś ćwiczenia, o czym ja nie wiedziałem. Pasłem krowy – chociaż takie małe dziecko, już pasło krowy – tam gdzieś szedłem do wsi i zobaczyłem, że biegnie do mnie żołnierz. I się tak przestraszyłem, do tej pory pamiętam, taki straszny spazmatyczny krzyk i strach,...
Raz byłam na przymusowym kopaniu okopów w Lublinie, miałam wtedy czternaście lat. Wyznaczył mnie jeden z moich stryjków, który był sołtysem. Musiał to zrobić, bo ludzie narzekali, że innych wyznacza, a mnie oszczędza. Front był już blisko i wszyscy, młodzież i starsi podjechaliśmy furmankami do Lublina i zatrzymaliśmy się obok kościoła Salezjanów na Kalinowszczyźnie niedaleko tej góry żydowskiej – kirkutu. Tam kopano cztery bunkry. Przyjechała kuchnia polowa, przywieźli czarny krupnik i takie miseczki z aluminium, a każdy podchodził kolejno, dostawał...
Jeśli chodzi o przemysł rolniczy, no to trwało. Przecież, ja ciągniki zobaczyłem [dopiero] w wojsku, i to jak byliśmy na terenach niemieckich, tak jak i te różne maszyny rolnicze. No to był rok… [19]45, jak wyzwolenie już było. Wcześniej widziałem [maszyny], bo nieraz jak się jeździło do Lubartowa, czy na inną wioskę, gdzie tam po prostu kuzyni mieszkali i przejeżdżało się przez Tarło. To był najbliższy dwór, za Lubartowem, oddalony o kilka kilometrów, tam była gorzelnia. Jak śmy jechali z...