W marcu [19]45 roku znalazła mnie ta [polska opiekunka]. To był najokropniejszy okres, dlatego że skończyła się zasadniczo wojna, u nas już nie było Niemców i nikt się o mnie nie [dopytywał]. Byłam pewna, że całe życie już zostanę w tym klasztorze. Jedyne co chciałam, to żeby wszystko wróciło z powrotem, żebym znowu była małym dzieckiem, żebym znów miała dziadziusia z babcią, i tatusia, i mamusię. Myślałam, że to już tak zostanie na wieczny czas. [Pewnego] dnia przyszła ta pani,...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "polska opiekunka"
Pożegnałam się z tatusiem [dwa] razy. Kiedy przyjeżdżałam do niego w niedzielę tramwajem, zawsze było bardzo przyjemnie. Mój tatuś lubił muzykę, oni tam mieli gramofon, płyty, tatuś zawsze mi dawał słuchać różnych płyt. Nigdy mu nie opowiadałam o moim życiu w klasztorze i on mi też nic nie opowiadał co u niego. Tylko raz mi opowiedział. Tatuś wieczorem zawsze wychodził na spacer, on miał dobry wygląd, jak [to] się mówiło, myślał, że wszystko będzie w porządku, ale [pewnego] razu jakiś...
Kiedy wróciliśmy z ZSRR do Lublina, jeden pokój w mieszkaniu dziadziusia i babci był zajęty. Mieszkała tam Polka z mężem. Dziadziuś i babcia dali im pokój, [ponieważ] ich wyrzucili, nie pamiętam czy z Gdyni czy z Gdańska. Jednego razu ta pani chciała, żeby [jej mąż] poleciał na pocztę, żeby wysłać jakiś list, powiedział [jej], że nie warto teraz, bo jest łapanka na Polaków, ale ona myślała, że wie lepiej, uspokoiła go, że nic mu się nie stanie i posłała go...
Dopiero po powstaniu, wszystkich ewakuowali, nas też. Przez cały czas powstania byliśmy w Warszawie, w [19]44 roku. Byłam w domu, pana Wojtusia i jego żony Marysi. Ona była lekarką dzieci, on był chirurgiem, pracował w jednym z największych szpitali. Był w AK [i] wiedział, że będzie powstanie. Ta pani, która się mną opiekowała, była ciocią tej Marysi. Myślała, że [gdy] powstanie wybuchnie [to] Rosjanie przejdą Wisłę i pomogą i to już [będzie] koniec wojny dla Warszawy, [a] Niemcy [odejdą], i...
Likwidacja była dziewiątego w nocy, myśmy byli na placówce i nie wróciliśmy. Po pracy rodzice mnie wzięli ze sobą, było [tam] dużo ludzi, jakoś się ludzie dowiedzieli. W nocy już zaczęło się słyszeć tam strzały, wiedziało się, że to nie była tylko pogłoska, ale że [naprawdę] likwidują. Wobec tego wiedzieliśmy, że nie mamy dokąd wrócić i wtedy rodzice mi powiedzieli, żebym poszła do tej pani, podali mi adres, oni zostali, oczywiście powiedzieli: „Nie martw się, zobaczysz, wszystko będzie dobrze, zobaczymy...
[Do Warszawy] pojechaliśmy w nocy, żeby mnie nie widzieli. Ta pani mnie nauczyła, żebym stała twarzą do okna. Potem przez te lata, które byłam w Warszawie na aryjskiej stronie, jak jechałam tramwajem do tatusia w niedzielę, [to] zawsze twarzą do okna, nigdy nie siadałam, szukałam okna, żebym mogła odwrócić się, żeby mnie nie widzieli, żeby nie zwracali na mnie uwagi. [Osobami], które najbardziej się poświęcały, to była ta rodzina, u której tatuś mieszkał. Dlatego że oni [nic nie] byliby winni,...
Nikt nie chciał wierzyć, ja też, to mi weszło w jedno ucho, wyszło drugim. Dzisiaj to już rozumiem, dlaczego mojej mamusi już wcale nie obchodziło nic, nie ubierała się jak dawniej, nie malowała się jak dawniej, nie robiła manicure'u jak dawniej, była cały czas smutna, taka siedziała. Na Majdanie Tatarskim rodzice rozmawiali w nocy, [gdy] byli pewni, że ja śpię, ale ja nie spałam. Oni rozmawiali, co zrobić ze mną, nie mówili o sobie w ogóle. Oni byli tacy młodzi...
To było mniej więcej w maju albo w czerwcu [19]45 roku. Pożegnałyśmy się, [ona powiedziała], że po mnie przyjedzie za kilka dni i pojechałam do domu dziecka w Otwocku, to było kiedyś sanatorium, [a] zrobili z tego dom dziecka. Kiedy przyszłam do domu dziecka [to] zobaczyłam, że są jeszcze dzieci żydowskie, i zobaczyłam cudowną wychowawczynię. Ona od razu nam zwróciła to poczucie własnej [wartości] i nikt nie miał prawa nas poniżać. Nauczyła nas piosenek, zrobiła z nami taką grupę jakby...
O śmierci mamusi dowiedziałam się w czasie powstania w [19]44 roku. Ta opiekunka polska, powiedziała mi: „Teraz muszę ci coś powiedzieć, bo nie wiem czy się jeszcze zobaczymy. Musisz wiedzieć, że twoja mamusia nie żyje. Ona nie jest u pana Frejtaga.”. Wtedy ona mi opowiedziała, że mamusia, tatuś i siostra tatusia też chcieli wyjechać w nocy 11 listopada z Lublina do Warszawy, bo w Lublinie nie [było bezpiecznie]. Jakiś Polak pokazał na mamusię niemieckiemu żołnierzowi i [on] wziął mamusię, postawił...
W lecie [19]44 roku pojechałam z trzema koleżankami na letnisko i wróciłyśmy już na powstanie. Kiedy miało być powstanie, to [moja opiekunka zabrała] mnie z klasztoru. Wtedy ona mieszkała razem ze swoją siostrzenicą, która się nazywała Marysia i była lekarzem, i jej mężem, Wojtusiem, on był chirurgiem w Warszawie. Oni byli nadzwyczajni, mieli własne dziecko, ale odnosili się do mnie tak pięknie. Wszyscy myśleli, że to powstanie się skończy, że Rosjanie pomogą, ale nie pomogli. [Wojtuś] poszedł na placówkę do...
[Moi rodzice] dowiedzieli się jakoś o tym, [że będzie likwidacja getta]. Z rana poszliśmy na placówkę i znowu rodzice mnie wzięli między siebie. Na tej placówce dali mi szyć guziki czy coś takiego. W każdym bądź razie w nocy zlikwidowali getto, była ostatnia akcja. My nie byliśmy sami [na placówce], było jeszcze trochę ludzi, nie mieliśmy dokąd iść. Rodzice mi powiedzieli, żebym poszła do tej pani, która kiedyś mieszkała z dziadziusiem i babcią. Dali mi jej adres, wiedzieli, że ona...
[Do mieszkania opiekunki] przyszła mamusia. Trudno było ją poznać, miała tlenione włosy. Moja mamusia miała kolor włosów taki jak ja, nigdy nie tleniła włosów. Teraz sobie utleniła włosy i była taka elegancka, miała kapelusz, ale ręce jej tak drżały, że nie mogła sobie zawiązać kapelusza, nerwowo się zachowywała. Nie miałam do tego cierpliwości i chciałam, żeby już sobie poszła. Zanim poszła pocałowała mnie i spytała, czy pamiętam te dwie nowe sukienki, które sobie uszyła ostatnio przed wojną, jedna różowa i...