Podstępem pojechałam, bo wujenka mnie nie chciała puścić. To były czasy, kiedy na szaber ludzie jeździli. Ludzie wracali z ogromnymi bagażami, co wieźli z Zachodu, co zszabrowali. Umówiłam się w Kamieńsku, że jeden kolejarz pomoże mi, młody taki. Powiedział: „Powiedz wujence, że ja jadę do Lublina na tej trasie, będziesz pod moją opieką.” Pojechałam, przeżyłam niesamowicie wiele strachu. W Lublinie jest pociąg do Bełżca, towarowy, dach dziurawy, deszcz się leje. Wcisnęłam się do wagonu, ludzie w kącie przyparli mnie do...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Paweł Trzciński"
Ojciec był chory na astmę, więc nie zawsze mógł iść do tego magazynu. W magazynie nie tylko kupowało się te skóry, ale jeszcze obcinało resztki, soliło, układało. I mama często po południu, szczególnie jesienią, zimą, chodziła tam, wtedy, kiedy ojciec nie był w stanie. I nie wiem, w jakich okolicznościach doszło do spotkania Żydów z mamą. W każdym bądź razie niechcący podsłuchałam rozmowę rodziców, ponieważ drzwi były uchylone, ja czytałam jakąś książkę, wpadło mi w ucho parę słów i zaczęłam...
Z Kamieńska, gdzie mieszkałam, po wyzwoleniu, właściciele młyna zaproponowali mi, żebym pojechała, nie pamiętam nazwy miejscowości. Pojechałam. Podobało mi się bardzo. Zostałam u nich. Zaproponowano mi pracę w szkole. Wtedy brak było nauczycieli. Pierwszą klasę mogłam prowadzić. Kiedyś wracałam, przepiękna droga, zapach traw, ptaki śpiewały, wszystko w człowieku też śpiewało, tak tam było ślicznie. Jechałam rowerem, Cyganka mnie złapała za kierownicę i mówi: „Panienko, powróżę ci”, a ja mówię: „Cyganka mi i tak prawdy nie powie.” „A jak jedno -...
Towarzystwo Singerowskie w Biłgoraju podjęło ustanowienie nagrody dla ludzi, którzy pomagali Żydom. Byłam bardzo mile wzruszona, jak w tym roku, w czasie dni singerowskich dostałam zaproszenie, przyjechałam i dostałam tą „Nagrodę odwagi i tolerancji imienia Melanii i Jana Mikulskich”. Odbierając powiedziałam, że jestem wzruszona, że po tylu latach nagroda ta została przyznana. Odbieram ją, ale traktuję jako nagrodę dla moich rodziców, którzy poświecili życie, żeby pomagać potrzebującym Żydom. Tym milej, że to nagroda imienia Melanii i Jana Mikulskich, ponieważ z...
Rodzice zostali rozstrzelani 2 marca, przy ulicy, jak się jedzie w stronę Zamościa, za kościołem dużym, pierwsza ulica w lewo, i tam rodziców wywieźli i tam rozstrzelali. Z tego co wiem, ciało mamy było w innym miejscu, ojca w innym miejscu. To dowodzi, że chcieli uciekać. Przywieźli tym furgonem, którym wywieźli rodziców przywieźli do więzienia i położyli tak w kącie tego podwórka. Jak się ówczesny, nie wiem czy burmistrz, ale będę mówić burmistrz, chyba pan Goliński, jak się o tym...
Pan profesor Adamczyk, który uczył mnie na tajnych kompletach, przyszedł i powiedział: „Panno Gabrysiu, zorganizowaliśmy dla pani wyjazd do Lublina. Nie może pani tu dłużej być.” Umówił, że w niedzielę wyjdę naprzeciwko stacji kolejowej Rapy. Jak usłyszę, że od Biłgoraja jedzie ciężarówka i cały czas trąbi, to mam wyjść. Kierowca wie, co ma zrobić. Zawiezie mnie do Lublina do siostry pani profesor Jabłońskiej. Jechałam pod plandeką. Kierowca też ryzykował - nie miałam kenkarty, a to groziło konsekwencjami. Zawiózł mnie do...
Moje koleżanki zaproponowały, żebym poszła na Bojary, do państwa Piętaków. Znałyśmy się, przyjaźniłyśmy się, bo jak chodziłyśmy na te tajne komplety, to taka była już więź między nami zadzierzgnięta. Jedna mi pożyczyła dużą chustkę taką w kwiaty czerwoną, druga mi pożyczyła rajstopy i pantofle. I wyczekałyśmy. Jak spod tego domu odjechał ten furgon do gestapo, nim wyładowali, to ja stąd na ukos przeszłam aż do ulicy Nadstawnej. Spotkał mnie ktoś, już nie pamiętam kto, mówi „Panno Gabryniu, czy pani wie,...
Rodziców moich aresztowano 17 lutego. Ja cudem uniknęłam śmierci. Moja wujenka z trzema synami, najstarszy miał trzynaście czy czternaście lat, i mamy matka, babcia moja, mieszkali razem z moimi rodzicami, tylko mieli oddzielny pokój. Jak ojciec zorientował się, co grozi rodzinie, to od razu zastrzegł: „Nie jest z nami ta rodzina związana. Tylko tu mieszka.” I to ich uratowało, bo zamordowaliby wszystkich. Początkowo, ja byłam w domu, jak oni przyszli na rewizję. To było rano, zaczęli pytać, jakie to pomieszczenia,...
Żydzi mieli jedną wadę, jeżeli było niebezpieczeństwo, to oni zamiast siedzieć cicho, to wtedy było: "aj waj, aj waj". I to było powodem, że przez tą ścianę z grubych desek, musieli usłyszeć- bo tak mi opowiadał taki pan Stach, który też tam pracował po tym jak już Żydów wyeliminowali z życia takiego codziennego już nie pracowali u rodziców. Opowiadał mi, że właśnie jak doszli do tego, że tam Żydzi byli ukryci. Przyszedł gestapowiec- podobno, nie twierdzę, że tak było- do...
Mój ojciec dostał koncesję na skup skór surowych. I te skóry były odstawiane do garbarni w Lublinie. Skup ten prowadzili poprzednio Żydzi przed wojną, a później Niemcy odebrali im to. Ojciec dostał tą koncesję i cały czas zatrudniał Żydów. Nie wiem, od którego roku prowadził ten skup, ale dość długo i cały czas zatrudniał Żydów, mimo że Niemcy domagali się, żeby ojciec zwolnił ich, Tłumaczył, że nie ma takich fachowców wśród Polaków, którzy mogliby odpowiadać tej pracy. Chodziło o to,...
Ojciec [Paweł Trzciński] pracował w Urzędzie Skarbowym [w Biłgoraju]. Początkowo mieszkaliśmy na ulicy Nadstawnej, w wynajętym domu, mieszkaniu. Później, w czasie okupacji, ojciec tak jak każdy Polak starał się zdobyć gdzieś pieniądze, handlował, jeździł za San po naftę, po inne produkty, których tu brakowało. Potem zdobył konie zostawione przez rolników, których zabrano jako podwody razem z końmi. Konie były dwa ochwacone, nie wiem, na czym ta choroba polega; chodzić nie mogły, leżały. Ojciec pomagał innym Polakom. U nas schronił się...
Opatrzność czuwała nade mną. W nocy przyjechał z Hrubieszowa brat pani Jabłońskiej, pan Pomorski, adwokat. Jak się dowiedział o całej sytuacji, następnego dnia wyrobił mi fałszywą kenkartę na nazwisko Podłódzka Gabriela. Zostałam z tym imieniem, ponieważ Januszek mówił na mnie Gabka. I wywiózł mnie do Warszawy do teściowej pani profesor Jabłońskiej. W Warszawie byłam chyba miesiąc. W międzyczasie pani Jabłońska nawiązała kontakt z moją wujenką, która u nas mieszkała [w Biłgoraju], a potem wyjechała do jakiejś miejscowości na trasie do...
Nie pamiętam, w którym roku ojciec kupił kawałeczek placu i spalony dom piętrowy, który odbudował i właśnie w tym domu, myśmy mieszkali. Z tego domu widziałam wraz z rodzicami, jak w 1942 chyba roku jesienią spędzili Żydów naprzeciwko na plac po spalonych domach. Widziałam, jak transportowali Żydów, dorosłych i dzieci, z Tarnogrodu do Zwierzyńca do kolei, a potem do Bełżca do obozu zagłady. Byłam przerażona, jak dzieci małe i większe, wieziono drabiniastymi wozami. Jeden obrazek prześladuje mnie do dzisiaj: małe...