(rzeka); rzeka Bystrzyca; rodzina Chmiel; browar Vetterów; Milicja Obywatelska; ulica Zamojska; most na Bystrzycy; ulica Buczka; rodzina; projekt Lublin. W kręgu żywiołów - woda Wycieczka nad Bystrzycę Miałem wtedy ze 4 lata. Na pewno nie chodziłem jeszcze do szkoły, ale byłem już chłopczykiem dosyć rezolutnym i samodzielnym. Pamiętam, że byliśmy na jakimś przyjęciu przy dzisiejszej ulicy Bernardyńskiej w okolicach browaru Vetterów. Sąsiadujące z nim zabudowania to był taki kompleks mieszkalny dla osób tam zatrudnionych oraz ich rodzin. Tak się złożyło,...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "milicja obywatelska"
Mieszkanie nade mną, w naszym podwórku [w kamienicy przy ulicy Białkowska Góra 7], była melina, czynna 24 godziny na dobę. Nazwiska nie będę wymieniał, czyja to była melina. W każdym razie tam był taki przedsionek u nich przy domu, kupujący przychodzili do tego przedsionka i pani sprzedawała wódkę, też nie wiem, na kieliszki, na szklanki i jakiś ogórek. Na miejscu można było się poczęstować, zapłacić, na ile kogo stać było. Ta pani była bardzo z ekonomią na ty - kogoś...
17 lipca [1949 roku] byłam na mszy, na Placu przed Katedrą. Cały Plac był pełen ludzi, cała Katedra była pełna ludzi. A przez jezdnię szli, były zatrzymane pojazdy, rolnicy ze wsi na Plac Litewski, bo był wiec antyreligijny, że dziewczynę zadeptali, że to księży wina, że precz z klerem - właśnie takie były te okrzyki. No i tutaj wszystko to przemaszerowało. Msza się już skończyła na Placu Katedralnym i ponieważ tamci już przeszli na Plac Litewski, jakiś mężczyzna mówi: “Idziemy...
Ponieważ oni robili mobilizację na nasz front, poszedłem do milicji. Kolega mnie namówił. Ja mówię: „Ja frontu już mam dosyć”, to ten mówi: „Chodźmy do milicji. Tu przebędziem”. Ale w milicji było sporo naszych chłopaków z lasu. One tutaj robiły robotę w Lublinie. To Żyda zawiesiły, takie [akcje]. Kto [wtedy] w Lublinie chciał nocować, a był [z zewnątrz], [musiał mieć] przepustkę z milicji. I znalazły przepustkę, kiedy zabiły jednego z tych partyzantów. Znalazły papier, przyjechały do komisariatu [drugi komisariat, na...
Do Kraśnika jechaliśmy ciężarówkami pod plandeką. Nie wszyscy mięli rękawice, szaliki, chyba nie wszyscy dostali ciepłe czapki. Po drodze gdzieś stanęliśmy, żeby się rozgrzać. Ten mróz pamiętam do dzisiaj. Do Kraśnika już nas bardziej uzbroili, dali nam dużo gazu łzawiącego żebyśmy rzucali. Zawieźli nas gdzieś od strony lasu, wojsko rozcięło ogrodzenie i znowu weszliśmy. Około pierwszej zaczęliśmy pacyfikację. W Kraśniku było dużo więcej kulek, więcej przepychania z ludźmi. Bardzo dobrze wspominam swojego dowódcę kompanii. Pamiętam jego i nazwisko i imię,...
13 grudnia rano wyszedłem z domu. Zdążyłem dojechać do Kurowa, do teściów i tam dowiedziałem się o stanie wojennym. Szybko wróciłem i o 13 poszedłem z dziećmi i żoną do kościoła. Zapamiętałem, że mój dwuletni syn miał znaczek „Solidarności” i nie chciał go odpiąć, [ale- red.] jakoś przeszliśmy i nikt nas nie zaczepił. Po mnie przyszli z wezwaniem, bo należałem do rezerwy Milicji Obywatelskiej. Nie spodziewałem się, bo wtedy prowadziłem ogrodnictwo na działce mamy. Po mszy, około 15 zgłosiłem się...
Pierwszej nocy umundurowali nas i skoszarowali na Kruczkowskiego. Było wtedy zimno, ale nie dali nam szalików [i - red.] rękawic. Powiedzieli, że zabrakło z magazynu, że to „Solidarność” rozkradła. Następna noc to był już Świdnik. W nocy zabrali nas i podwieźli. Jako rezerwa milicji obywatelskiej nie mieliśmy broni, w naszej kompanii nawet żadnych tarcz nie było, mieliśmy tylko pałki. W Świdniku nie było bezpośrednich starć, tylko takie przepychanie. Byliśmy takim mięsem armatnim i byliśmy popychani do przodu. Weszliśmy przez ogrodzenie,...
Gdy chodzi o dowcipy, to nie odbyło się spotkanie z racji imienin, żeby dowcipów politycznych nie było. Między innymi: “Przyjechał w czasie Polski Ludowej gość z Europy Zachodniej i mówi do policjanta: ” To byli ludzie ogólnie prymitywni, bez żadnej szkoły. Niektórzy usiłowali zrobić będąc w policji, maturę. Nawet znam nauczycielkę, która uczyła jednego milicjanta, to mówiła, że był głąb do kwadratu.
Mój ojciec zawiązał taki Komitet Pięciu. Tak to się oficjalnie nazywało. Dla ochrony zakładu pracy przez rozgrabianiem i również w tym celu, żeby jak najszybciej móc uruchomić jakąś produkcję. Ale przyszli Rosjanie i zaczęli po prostu zabierać maszyny. Bo to był zakład znany przed wojną. Fabryka Budowy Maszyn. I wyciągarek kopalnianych. Po wojnie zresztą huta Zgoda wyprodukowała pierwszy silnik do pierwszego statku jaki po wojnie został wybudowany, do Sołdka. Była wielka uroczystość, jego wodowanie. Później zjawiła się milicja. Myśmy nie...
MO to Milicja Obywatelska, której ludzie nie lubili. ORMO to było formalnie chyba stowarzyszenie Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej, niektórzy do tego należeli. To było bardzo źle widziane, tak że jakiś student, który był ormowcem, był od razu przekreślany. Ale były chyba instytucje i zakłady pracy, gdzie tych ormowców było sporo. Idea może nie była głupia teoretycznie, tak jakby wolontariusze, którzy w patrolach chodzą z milicjantami – tego typu mogło być, prawda, czyli idea wcale nie musiała być głupia. Ale ludzie...
Jak wracaliśmy z kina przy ulicy Narutowicza, pan władza nas zatrzymał. – Jak się nazywacie? – Giordano. – Jak? Podawałem literka po literce. – Syn? – No, syn – mówię – nie widać? – Imię ojca? – Giuseppe. – Jak? – i znowuż była zabawa. Zaprowadził nas do komisariatu na Zielonej. Na rogu był posterunek. – Siadajcie, jesteście aresztowani! – Ja w kinie dwie godziny siedziałem – Okazać legitymację – dałem. Jak pan władza zaczął czytać, to kumpel siedział na...
Jak się dzielnicowi zmieniali, to dzielnicowy przychodził do każdego domu, przedstawiał się, że jest dzielnicowym, mówił swoje imię i nazwisko. Także każdy z mieszkańców znał swojego dzielnicowego. Zdarzyło mi się to ostatni raz na Probostwie, to już dzieci miałam, gdzie mam dzwonek do drzwi, otwieram, policjant. Myślę sobie, co się stało? A ten człowiek mówi do mnie, jak się nazywa i że jest moim dzielnicowym. Chodził po całej dzielnicy i się przedstawiał. Od tamtego czasu, niestety, takie rzeczy się już...
Od momentu porwania [w styczniu 1983 r.] właściwie ani razu w sposób bezpośredni bezpieka nie dała o sobie znać. Jednak byłem świadom tego, że ciągle towarzyszy mi zainteresowanie ze strony tych służb. Tylko raz, już po ślubie, gdy zamieszkałem u teściów na ul. Egejskiej w Warszawie, przyszła do mieszkania milicja, ja otwierałem drzwi, poprosili mnie o dowód i zapytali gdzie pracuję. Powiedziałem, że nigdzie nie pracuję, bo nie mam odpowiednich papierów do tego. No i oni powiedzieli: „Jak pan nie...