Urodziłem [się] 4 stycznia 1944 roku w Lublinie. [Ukończyłem] siedmioletnią szkołę podstawową numer dziewięć. Wówczas mieściła się przy ulicy Lipowej. Później [uczyłem się w] Liceum [imienia] Stanisława Staszica w Lublinie (jeszcze wtedy męskie), w klasach od ósmej do jedenastej –bo tak się wtedy liczyło. Jedenasta klasa kończyła się maturą. Moje pierwsze kroki muzyczne to była gra na mandolinie. [Jej] początki [sięgają] klasy ósmej [liceum]. Profesor [Tadeusz] Dudziński w Staszicu uczył geografii i jednocześnie lubił grę na mandolinie. On był w...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Miazga, Zbigniew (1945- )"
Kiedyś spotkała mnie na ulicy na Krakowskim Przedmieściu jedna z aktorek związana z Gongiem. [Powiedziała]: „Poszedłbyś do naszego teatru [im. Juliusza Osterwy –red.]. Tam nie ma kto robić zdjęć” I tak sobie pomyślałem: pójdę, [spotka mnie] jeszcze jedna przygoda. Poszedłem. Pierwsze spotkanie było z panem [Ignacym] Gogolewskim. Wpierw były tam takie różne, dosyć miłe i sympatyczne wejścia. Bo muszę powiedzieć, [że] pan Gogolewski to człowiek wielkiej klasy [oraz] wielkiej kultury. Mimo że występowałem tam jako fotograf, [to] przyjmował mnie niesamowicie...
[Fotografią] zacząłem [się zajmować] bardziej ostro gdzieś [na] pierwszym roku studiów, na wiosnę. Ledwo co [rozpocząłem] robienie zdjęć [i już] się to połączyło z finansami. Zaraz się znalazłem wśród studenckich dziennikarzy. [Współpracowałem z] wydawanymi [wtedy] „Konfrontacjami”–dodatkiem do „Kuriera Lubelskiego” [Publikowano je] co tydzień. Dostawałem za to pieniądze („Kurier”płacił). Trudno powiedzieć, czy do „Konfrontacji”ktoś [mnie] polecił czy nie. [Po prostu] znalazłem się w Lublinie i nie miałem żadnych dojść do powiększalnika. Ale ktoś mi kiedyś powiedział, że w jakimś pomieszczeniu w...
„Sztandar Ludu”, w którym pracowałem, miał najniższy nakład we wtorki – sto trzydzieści tysięcy, ale w piątki sto osiemdziesiąt i dwieście dziesięć. Wydanie bożonarodzeniowe i wielkanocne miało ponad trzysta tysięcy egzemplarzy. Kiedy wróciłem do Lublina i pracowałem w „Dzienniku Wschodnim”, bo w niego przemianował się „Sztandar”, to pamiętam, że we wtorki było jeszcze około osiemdziesięciu, dziewięćdziesięciu tysięcy egzemplarzy, a wydanie sobotnie, które prowadził Zbyszek Miazga przy moim jakimś tam udziale, strasznie ubolewaliśmy, ale miało tylko sto dziesięć tysięcy. To jest...