projekt Archiwum Historii Mówionej - opracowanie i udostępnienie online najcenniejszych zasobów Część gospodarcza, sad i rabaty kwiatowe wokół budynków majątku Zemborzyce Ze wspomnień sadu, że tak powiem, to nawet gdzieś tutaj mam zdjęcia swoje z ojcem i z dziadkiem, jak siedzę nad takim ogromnym drzewem, to był starodrzew, gdzie całe lato był pilnowany przez takich specjalnych stróży, którzy mieszkali w takim szałasie. Oni tutaj mieszkali i pilnowali tego sadu. Między tak zwanym pałacem, który mieścił się w części parkowej, czyli...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "majątek Zemborzyce"
Tu, gdzie teraz jest zalew, płynęła Bystrzyca i po obu stronach rzeki były torfowe łąki. Częściowo od strony Dąbrowy były poletka doświadczalne, gdzie uprawiano różnego rodzaju zboża i prowadzono doświadczenia. A doświadczenia prowadzono na zbożach, na warzywach i na uprawach sadowniczych, gdzie pracował między innymi mój dziadek. Takim wspomnieniem, już bardzo prywatnym, to ta aleja kasztanowa, którą [szło się] od tego centrum mieszkalnego, [ono] było mniej więcej tam, gdzie teraz jest brzeg Zalewu. Z dawnego sadu nie ma nic, z...
Pochodzę z ogrodniczej rodziny. Mój dziadek Antoni Zieliński przyjechał na teren Lubelszczyzny z końcem XIX wieku, a właściwie na początku lat 90. XIX wieku z Zagłębia Dąbrowskiego jako ogrodnik. Rozpoczął pracę w majątku Budnych w Jastkowie i do dzisiejszego dnia według tradycji rodzinnej pamięta się o tym, że drzewa w parku w Jastkowie sadzone są częściowo rękami mojego dziadka. Dziadek był z zawodu ogrodnikiem, sadownikiem i szkółkarzem. Pracował najpierw u Budnych, a potem w innych majątkach na terenie Lubelszczyzny: Leścach,...
Urodziłam się w Lublinie, ale najwcześniejsze dzieciństwo spędzałam właśnie w majątku Zemborzyce z dwóch powodów. Raz, że mieszkali tu moi dziadkowie, a dwa – od początku lat 30. moi rodzice dzierżawili sad i tak zwany warzywnik, czyli inspekta w ówczesnym majątku. Ja się tam wychowywałam i to są moje najwcześniejsze wspomnienia. Majątek Zemborzyce był w miejscu tym, gdzie teraz jest ośrodek „Marina”. Jak ja tam czasem jeżdżę, to oczyma wspomnień widzę właśnie tamten dawny majątek, jak to właściwie było i...
Jak moi rodzice jeszcze mieszkali w Zemborzycach w [19]36 roku, to wszystkie rodzinne dzieci zjechały się do Zemborzyc, byli jeszcze wtedy dziadkowie i byli moi rodzice. I dzieci ich rodzeństwa przyjechały na całe wakacje do Zemborzyc. I ja te wakacje doskonale pamiętam. Chłopcy mieszkali, spali właśnie w tej budzie, a dziewczynki – moja jedna wujeczna, druga cioteczna siostra – spały u dziadków, a jedli u moich rodziców. Chłopcy łapali ryby koszykiem wiklinowym w tak zwanej strudze. Ona przepływała obok majątku...
Budynki, tak zwane czworaki, jak pamiętam, były dwukondygnacyjne. Mieszkania na parterze miały jeszcze w latach 30. klepisko. A pamiętam to dlatego, że miałam koleżankę, do której chodziłam się bawić. Była to wnuczka fornala, a córka dójki. I u nich na parterze nie było jeszcze podłogi, tylko było właśnie klepisko, natomiast mieszkania na piętrze miały już normalną podłogę.
Przez środek tej części, nazwijmy to mieszkalnej, biegła droga. Droga miała kształt półkola i jakby łączyła dwa mosty. Jeden to był most na Bystrzycy, ten przy Wrotkowie, gdzie teraz mieści się tama. A drugi – przy dawnym, nieistniejącym już zupełnie młynie, gdzie było takie małe spiętrzenie wody, które obracało koło młyńskie. Ten młyn należał własnościowo do majątku, działał od połowy XIX wieku i po pierwszej wojnie światowej był wydzierżawiony państwu Sadowskim, panu Sadowskiemu. To był Sadowski senior, bo Sadowski junior...