Była prywatna cukiernia i robiłyśmy tam długi straszne. Już jak większa byłam, to chodziło się do tej cukierni i zamawiało się to, tamto, z pudłem ciastek przychodziło się do domu. Ale ja mówię: „Ale ja nie mam pieniędzy” A ona mówi: „To nic, mama zapłaci” I mama płaciła. Ojciec, pamiętam, przychodził też, bo lubiliśmy słodycze. Duży dom, dużo ludzi, trzeba było. Ojciec, jak nosił futro, piękne miał na cybetach, taki kołnierz bobrowy, to do guzika przywiązana paczka, zawsze wracał z...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Janiccy (rodzina)"
Duże cztery pokoje, sypialnia rodziców przepiękna, meble piękne w sypialni. Jedno łóżko jeszcze mam z sypialni, a drugie to nie wiem, gdzie się podziało, bo tyle było różnych przeprowadzek. Te meble, co są tutaj u mnie to resztki, niedobitki z jednej rodziny, z drugiej rodziny. Była duża sypialnia rodziców i mama rodziła w domu, przedtem kobiety nie rodziły dzieci w szpitalu, tylko przychodził lekarz, przychodziła położna i nawet przy mnie ojca wezwali, bo były jakieś komplikacje, żeby pomógł. Ale jak...
Był taki sklep vis a vis „Lublinianki” gdzie były zabawki, same zabawki dla dzieci. Ojciec zawsze mnie faworyzował, jak chodziłam z ojcem, brał mnie za rączkę, nawet w służbowych sprawach, jak wyjeżdżał do Poznania czy do Warszawy, to też w nocy, pamiętam, zasypiałam, bo brał pierwszą klasę, jechałam, tak mięciutko było, ciepło w nocy i zawsze mnie za rączkę prowadzał, i to była widocznie jego maskotka, dobrze mu się wiodło. Teraz podejrzewam, że wiózł pieniądze i po prostu dziecko było...
[Posiadam zdjęcie, na którym jest] Myszka, moja najstarsza siostra z moją najmłodszą siostrą –Zosią. To [było] przed wojną. Ona była wtedy w Łucku i przyjechała na święta Bożego Narodzenia, a akurat Zosia złamała rękę i już wychodziła ze Szpitala Dzieciątka Jezus na Staszica.
Róg Krakowskiego [Przedmieścia] i Krótkiej był sklep z wyrobami skórzanymi, do konnej jazdy, ale można było pas kupić, portmonetkę, portfel, wszystkie dodatki, to były różne rzeczy ze skóry. Ale nikt nie wiedział, że to jest folksdojcz, a może reichsdojcz, tego to nie wiem. W każdym razie myśmy mieszkali róg Granicznej i Narutowicza, nie ma już tego, na drugim piętrze. A skład drzewa ojciec miał na Narutowicza, dosłownie pięć minut od domu, po drugiej stronie. To było Narutowicza 57. Tam stoi...
To był zabór rosyjski. Ojciec jak został powołany do wojska w 1914 roku, to zlikwidował swoje sprawy w Warszawie, meble, bo mieszkali w Alei Róż, dał na przechowanie. Nikt nie wiedział, że wojna będzie trwała cztery lata. A ponieważ mama już była wtedy w ciąży z następnym dzieckiem, to przyjechał brat ojca, który miał majątek w Brzeziu na Kujawach, i ciocia Józia –moja mama chrzestna, i wzięli mamę, i starszą siostrę, najstarszą moją –Myszkę, i całą wojnę przeżyła u swojej...
Tak jak nasza była Wielkanoc, to oni mieli w tym czasie taką Paschę. Tylko już nie pamiętam jak to się nazywało. Ale bardzo zbliżone w terminie. Pamiętam też jak mieszkaliśmy u Ronikiera [w Zamościu], tam była rzeczka, trzeba było w dół pójść. Tam myśmy też się tam kąpały w tej rzece i ojciec się kąpał z nami. Mama koc brała i się kąpała. To [Żydzi] szli nad tą wodą grzechy wszystkie swoje [zmyć], oczyszczali się w ten sposób, modlili się.
Mama uwielbiała macę. U nas w domu była maca, na śniadanie bajgle się jadło i macę. Przepyszna. W piekarniach się kupowało. Bajgle to i na ulicy można było kupić, ale macę to się kupowało w sklepie. Pyszne. Tego nie ma. I w Warszawie, [jak] szłam do szkoły, to po drodze jeszcze mogłam sobie kupić bajgle. W Krakowie jak jestem czy córka jak jest, nieraz przywozi mi te bajgle krakowskie, to mówię: „Słuchaj, w ogóle porównać nie można”
W Zamościu mieszkaliśmy u hrabiego Ronikiera - Krystyna Skwarska - fragment relacji świadka historii
Myśmy mieszkali u hrabiego Ronikiera. Jak ta ulica się nazywała? Zaraz za parkiem. Mam zdjęcia z tego, bawiłam się tam z koleżankami. To był piętrowy dom, z czerwonej cegły, murowany, ganek był bardzo ładny, wejście i studnia była, na podwórku i to [był] hrabiego Ronikiera dom, zaraz za parkiem w Zamościu. Tam były cztery pokoje, duża kuchnia i służąca też za parawanem w kuchni i tam mieszkało się. A ja chodziłam, wtedy taka była droga, też nowa taka, cmentarz mijałam...
Moi dziadkowie ze strony ojca mieli majątek na Kujawach. Ponieważ była duża rodzina, majątek był nieduży, więc każdy musiał się rozejść. Córki powychodziły za mąż, a synowie musieli [pracować] i mój ojciec też poszedł do pracy. Pojechał do Warszawy i skończył szkołę Wawelberga przed I wojną światową. Ponieważ to był zabór rosyjski, to został wzięty do wojska, stryj nie poszedł, bo najstarszych car nie brał do wojska, a ojciec w 1914 roku poszedł. Mama już była w ciąży z drugim...
Lublin był mały. Wszyscy się znali. Róg Krakowskiego i Krótkiej, tam teraz chyba lody były czy coś takiego, tam był sklep z materiałami skórzanymi. Miał takie sztylpy, całą uprząż do konnej jazdy, ale i galanterię skórzaną. I on już w czasie okupacji przyszedł do ojca, a ja już byłam wtedy w Warszawie, bo zrobiłam maturę i co ja miałam robić. Ojciec chciał, żebym została na składzie, ale ja pojechałam, bo wyczytałam w gazecie –kurs Świtalskiej był, i rok siedziałam w...
Moja mama z moim ojcem poznali się na ślubie swojego starszego rodzeństwa. Mieli majątek Brzezie na Kujawach, stryj Jan –najstarszy był. Mój ojciec nie był najstarszy. Jak mama urodziła czwarte dziecko, to przyjechała ciocia Józia, to była moja mama chrzestna, i zabrała mnie, ja byłam trzy lata u niej w Brzeziu. Później wróciłam i chodziłam do pani Papieskiej, na Narutowicza, było takie przedszkole dla dzieci. Ja tam chodziłam, już nie pamiętam czy rok, czy dwa lata. Ojciec prowadził zawsze jakieś...
Urodziłam się w Lublinie, w kamienicy pana Brota, na Kościuszki 3. Mieszkaliśmy na czwartym piętrze. Moje dzieciństwo właśnie przebiegało tutaj, w Lublinie. Jak się urodziłam, mama mówiła, to w drugi dzień Wielkanocy balkon był otworzony, na Placu Litewskim orkiestra grała, bo tam zawsze w święto orkiestra grała przed wojną na placu. To był piękny dzień, ciepły. Tam mieszkał jakiś lekarz, ale już nie pamiętam nazwiska. Wiem, że mieszkał Brot, mieszkał lekarz i ten lekarz przychodził do nas. Kiedyś mama w...
Mój ojciec trochę się martwił czasem, bo miał babkę Niemkę, że się Niemcy dogrzebią, bo to do trzeciego pokolenia i ponieważ miał tą babkę, Niemkę, to pięknie mówił po niemiecku. Babka w domu do dzieci, do wnuków zwracała się, liczyła i czytała wszystko po niemiecku, tak że z domu wyniósł niemiecki. Bardzo mu się niemiecki przydał, jak po I wojnie światowej wrócił i do Berlina jeździł załatwiać interesy, kręcić, bo był taki ruchliwy, nie mógł usiedzieć. Na urzędnika się nie...
Była świetna cukierenka Zielińskich na Kościuszki. To pamiętam z dzieciństwa, że szłam tam, bo ja byłam taka dosyć ruchliwa, samodzielna i zaradna, i zamawiałam sobie, takie w pudełku podawali ciastka, a było czworo dzieci, starsze chodziły do Urszulanek, jeszcze była moja stryjeczna siostra, Jadzia Janicka, więc chyba z piętnaście albo dwadzieścia tych ciastek tam mi wiązała, zapakowała, ja brałam, mówię: „Mama zapłaci” I szłam na górę. I mama, jak schodziła, to pytała od razu czy córka nie narobiła długu. Mówi:...
On miał sklep ze skórami, buty, spodnie do konnej jazdy, sztylpy, pasy, siodła. To były bardzo drogie rzeczy. A nikt nie wiedział, że on ma pochodzenie niemieckie i w czasie okupacji zrobił się folksdojcz, rajsdojcz nawet. Miał sklep przy Krótkiej, róg Krótkiej i Krakowskiego [Przedmieścia]. Przyszedł do nas, pierwsza wizyta, to jeszcze ja byłam w domu, i chciał mieszkanie, że zapłaci ojcu. Ojciec miał wtedy skład drzewa na Narutowicza 57. Żona adwokata Skublewskiego, z domu Zielińska, miała cukiernię na Kościuszki,...
W tym domku [przy ulicy Jasnej 3] myśmy na parterze mieszkali, a z drugiej strony na parterze mieszkali państwo Popławscy. Mieli córkę i syna w moim wieku, bośmy się na podwórku razem bawili. Na pierwszym piętrze mieszkali państwo Janiccy, mieli dwie córki. Pan Janicki był kolegą mojego ojca i wiem, że już jak nastały te nowe czasy, to przeniósł się do Warszawy, on był partyjny, to jego sprawa, ale był bardzo porządnym człowiekiem, ożenił się drugi raz, bo też owdowiał....