Gdy ukończyłem 65 lat, poszedłem na zasłużoną emeryturę. Jestem bardzo zadowolony, że jestem emerytem już od paru lat. Cieszę się również dlatego, że na tej emeryturze uprawiam bardzo ciekawą formę żeglarstwa, która wcześniej była mi nieznana. Mogę ją wykonywać dzięki temu, że praktycznie rzecz biorąc patent żeglarski mam od 52 lat, czyli ponad pół wieku. Przez ten cały czas nabrałem doświadczenia. Można powiedzieć, że dzięki temu, że ma się jakąś historię, czy że zna się historię, to można ciekawie prowadzić...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "jachting"
Kiedy dołączyłam do Yacht Klubu, były tam dwie sekcje: regatowa i turystyczna. Ja zapisałam się do turystycznej. Sekcja turystyczna bardzo często domagała się, żeby traktować ją na równi z regatową, ale oczywiście było to niemożliwe, bo regatowa ciągle musiała dbać o najnowszy sprzęt. Poza tym do sekcji regatowej głównie należeli młodzi ludzie. Pływali na Optymistach i Kadetach. W pewnym momencie mieliśmy też chyba dwa Finny. Istotna była w ogóle możliwość pływania na sprzęcie klubowym. Wtedy rzadko kogo było stać na...
Mieliśmy w Yacht Klubie łódź szkoleniową „Rumcajs”. Pamiętam też taki moment, kiedy nasz klub dostał takie piękne kajaki kilkuosobowe z drewna mahoniowego. Słyszałam, że z Elbląga albo okolicznych rejonów zostały przez kogoś podarowane. Ówczesny komandor Yacht Klubu, pan Waldemar Czechowicz, wykorzystał jakieś swoje kontakty. Te kajaki były dla nas naprawdę wyjątkowym sprzętem. Przede wszystkim były niezwykłej urody – to drewno mahoniowe takie ciemne, lakierowane. Zupełnie inaczej można było na nich pływać. W środku siedzenia były na takich jak gdyby szynach,...
Kiedy już powstał Zalew Zemborzycki, byłam członkiem lubelskiego Yacht Klubu. Bardzo dużo pływaliśmy. Zrobiłam kurs sternika, ale wtedy już byłam w ciąży, więc nie podeszłam do samych egzaminów. Myślę, że miałam wyjątkowe szczęście w życiu. Uczestniczyłam w rejsie poślubnym mojej przyjaciółki Oli i jej męża Adasia na „Biegnącej po falach” szlakiem Wielkich Jezior Mazurskich. To był taki moment, że Mazury jawiły mi się jako wyjątkowe miejsce. Od kilku lat mam taką możliwość, żeby znów tam pływać. Co roku wyjeżdżam na...
Przypuszczam, że to był rok 1980. Wszystko zaczęło się od pewnego rejsu. Zostałam zaproszona na rejs poślubny mojej przyjaciółki Oli. Kilkanaście osób płynęło jachtem. Między innymi był tam pan Jurek Młotkowski. Mam też w domu swoją karykaturę spod jego ołówka z tego czasu. Bo oczywiście pan Jurek rysował, kogo się dało. Na tej karykaturze mam wielką szopę, bardzo dużo włosów. Chyba tam, też na tym rejsie, poznałam swojego późniejszego szwagra Krzysia, który teraz mieszka w Australii. Dobrze się poczułam w...