Skończyłem szkołę, później była fabryka wag, wojsko dwa lata – to był czas stracony, choć go mile wspominam, bo w kompanii było nas dwóch po maturze w tych latach ([19]57). Wtedy kadra wojskowa to była z tego zwanego awansu społecznego. Oni nie mieli matur nawet, dokształcali się dopiero ci ludzie. Pamiętam, jak byłem później w dywizjonie Szczecin, to moim komendantem był Bogusław Cudny – komandor marynarki, a zastępcą w sprawach politycznych był Ciemniak, komandor podporucznik, czyli major. I tego Ciemniaka...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "gra w brydża"
Pobudka była [chyba] o piątej, bardzo rano, w każdym razie. To polegało na tym, że trzeba było jak najszybciej wypad zrobić z tych baraków i była taka jakby zaprawa, pół godziny. Jakieś biegi, gimnastyka. No, zaczynał się dzień. Jakieś tam potem mycie. I zazwyczaj jakiś rozkaz przychodził, trzeba było na poligon iść. Jakieś tam biegi były. Jakieś ćwiczenia. Pamiętam, jakaś teoria była. Ktoś tam przychodził z tych oficerów, tłumaczył nam, bo ja to niby byłem saperem, jak obliczać ładunki, jak...
W kompanii wisi rozkład zajęć, co dana kompania o tej godzinie powinna robić. No to trzeba było sprawdzać czy ona faktycznie robi to co jest zgodnie z programem czy się czymś innym zajmuje. Czy komuś na przykład czterech żołnierzy z tej kompanii ogródek nie kopie w domu. Tego typu rzeczami się człowiek zajmował. Oficer kontrolny sprawdzał kuchnię, sprawdzał czy do tego gara trafia wszystko co trzeba, czy żołnierzy się nie oszukuje. Całe życie koszarowe po prostu. I z tego się...
Miałem możność kilkakrotnie spotkać się z generałem Kuropieską. Pamiętam takie zdarzenie, jako oficer łącznikowy między pułkiem a dywizją dostałem polecenie przygotowania kwatery na noc dla generała Kuropieski. Było to pod Różanem, jesień, słota, deszcz walił, ciemno, noc. Gdzie mu znaleźć tu jakieś pomieszczenie? Od miejscowej ludności jakiejś tam, gdzie do chałupy zapukaliśmy, dowiedzieliśmy się, że jest obok dom dziecka, że tam może być jakiś pokój gościnny, który by się dla generała na noc nadawał. Więc udaliśmy się w to miejsce,...
Była reforma rolna, ale dziadek nigdy nie miał pretensji, chłopi dostali ziemię - dobrze, ale nie żeby zabrać rodzinom gniazda rodzinne i ten ogród, i jakieś powiedzmy te dwadzieścia hektarów, żeby ten rolnik miał warsztat pracy. Dziadek był też społecznikiem, przecież prowadził kursy dla chłopów, hodowli tego, tamtego uczył. Ja dziadzia podziwiałam. Po wojnie nie załamał się, mimo utraty synów, materialnej wielkiej utraty, ale dla niego to była jeszcze pestka, on uważał, że najważniejsza jest praca. Tak że, żeby zarabiać...