Tam pracowali także Polacy, nie tylko Żydzi. Ilu tam Polaków było, nie wiem. Ja się tam zaprzyjaźniłam z jedną Polką, bardzo przyjemna dziewczyna była, Helena Kołaczek. Później mi pomogła trochę, żebym mogła wyjechać do Niemiec. Niestety, ona już nie żyje. Umarła dosyć szybko po moim wyjeździe, młoda kobieta była. Byłyśmy bardzo podobne do siebie, wszyscy myśleli, że my jesteśmy siostry. Warunki [były tam] takie, jak w czasie wojny. Łóżko jakieś miałam, pamiętam, że leżałam na łóżku. Można było sobie coś...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "fabryka muchołapek przy ulicy Lubartowskiej"
Byliśmy wszyscy w domu, obudził nas szum, słyszeliśmy, jak samochody zajeżdżają. Zrozumieliśmy, że dzieje się coś niezwykłego. Mieliśmy na strychu taką kryjówkę, ojciec z moim bratem miał kartkę, że pracuje dla Gestapo, tak że został. A ja, moja siostra i mama poszłyśmy do tego schowka na strychu, w tym samym domu. Były strychy w tych wszystkich domach i były takie zakamarki, można się było schować. Ta akcja trwała przecież nie jeden dzień ani dwa, trwała więcej niż miesiąc – od...
Wysiedlenie trwało od 17 marca do 20 kwietnia. 20 kwietnia były urodziny Hitlera, wysłali do niego [wiadomość], że Lublin [jest] Judenfrei – bez Żydów, wielkie zwycięstwo. Mówili, że idą na prace, wysyłają dalej, ale okazało się, że to wszystko poszło do Bełżca. Nie mieliśmy pojęcia o tym i tam ich wszystkich wystrzelali. Do dzisiaj ja tam nie byłam, w Bełżcu, tam, zdaje się, jakiś pomnik powstał albo coś takiego, nie wiem dokładnie. Myśmy zostali wszyscy na Majdanie Tatarskim. Ja zaczęłam...
11 listopada zdaje się, to było z niedzieli na poniedziałek, deszcz padał, było mżysto –mogłam pójść w poniedziałek rano do pracy. Moja mama mówi: – Wiesz, tak paskudnie teraz, lepiej zostań. Jutro rano pojedziesz do pracy. Ja mówię: – Nie, wiesz co, lepiej teraz. Jutro rano wstawać? Nie chce mi się. I poszłam. Więcej ich nie widziałam. Zamiast w poniedziałek nad ranem, wyszłam w niedzielę. A w poniedziałek o czwartej nad ranem Majdan już był okrążony. Już nikogo nie wypuszczali....
Pamiętam, że się tam znalazłam. Jak? Nie pamiętam, ale znalazłam się tam, byłam tam. Tam miało być trzy tysiące Żydów. Niektórzy mieli taką kartkę „Jude”, znaczy gdzieś pracowali, też nie wiem dokładnie gdzie. Myśmy nie mieli, nikt z nas prócz brata, on miał to „Jude”, bo on gdzieś pracował. My byliśmy już w drodze z Majdanu Tatarskiego do Majdanka, na szosie. I nagle mój ojciec zobaczył jednego gestapowca, któremu jeszcze nie skończył ubrania, miał pracę dla niego nieukończoną. I krzyknął...