Jak straciłem kontakt z kirkutem – w latach 60. się przeprowadziłem na Probostwo – to już byłem dorosłym mężczyzną, już mnie kirkut nie interesował jako taki. I przejeżdżałem obok, to patrzyłem. Mówię: „O, na tej górze się prawie, że wychowałem, spędziłem całe swoje szczenięce lata”. I kiedyś doczytałem w gazecie, że jest spotkanie i wycieczka na cmentarz żydowski, na ten kirkut. Poszedłem. Była jakaś pani. Było to lat temu z 15, może 20 lat temu. Pani nam pokazała te pomniki...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "cmentarz żydowski"
Co który Żyd umarł, a znajomy, to i dziadek mój chodził [na pogrzeb]. Chodziliśmy na kierkut. Pochowali tam, modlili się, kiwali się, oj giewalt. Myśmy postali, popatrzeliśmy, każden po swojemu się pomodlił za niego. Ale że tak chodzić na pogrzeby, bo tam Żyd, nie, tylko to, co znaliśmy, cośmy żyli razem, tośmy chodzili. [Chowali] w trumnie. Ale trumnę nie odkrywali nam. Nie widziałam, jak tam jest. Tylko mówili, że po żydowsku, w tych chałatach. Szli i „Aj, aj, waj, aj...
[Odróżniali się] swoim ubiorem, wyglądem, brody mieli, nie był taki jak Polak [Żyd] i koniec. Brzydkie takie jakieś, obrośnięte, takie te pejsy. No i mową przede wszystkim, przede wszystkim mową, pomimo że mówili po polsku, że się rozumiało, ale taki specyficzny mieli akcent już swój, żydowski. [Żydówki] to takie raczej były handlarki, Żyd to zawsze handlarz, zawsze się więcej handlem zajmowały, do roboty nigdzie nie chodziły. A w mieście czy to był krawiec, czy to był szewc, to zawsze miał...
Ogrodzenie było [wysokie na] cztery metry, tak że nic się nie widziało. Jak Żyda nieśli, na siedząco nieśli, na kirkut bramę otworzyli i jak weszli Żydzi z nieboszczykiem, zaraz bramę [zamykali], żeby nikt nie widział, jak oni chowają Żyda. Tak, ogrodzenie było tak cztery metry wysoko, to deski były jedna koło drugiej, sztacheta koło sztachety, żeby nikt nie widział, nie przyglądał się, jak Żyda chowają. Nie chodziło się, nie zapraszali, sami chowali [zmarłych]. Był tam las, ale Niemcy to wszystko...
[Żydzi] różniły się [od Polaków], pewno, że się różniły, po ubiorze, po wszystkim. Czapki mycki, te pejsy, brody… I to ich wszystko przecież: Lubartowska sklepy, Krakowskie – wszystko żydowskie sklepy piętrowe były, jak ja pamiętam. Bóżnica… ony się zbierały tu na Lubartowskiej zaraz. Puste [teraz] stoi, poczta na rogu Świętoduskiej, tam zejść na dół, drugi budynek chyba, taki pusty, okna takie so, tam bóżnicę mieli. Tam chodziły te dzieci, chłopaki draki jakieś [robić]. A w sobotę nie podpalali w kuchni...
Sto czterdzieści lat liczy już Ogród Saski założony przez jakiegoś inżyniera, nazwiska już nie pamiętam. A przedtem ten teren Ogrodu Saskiego zajmowali Żydzi. Właściwie Lublin był bardzo zażydzony. No, na Kalinowszczyźnie się zachował cmentarz [żydowski]. To jest coś imponującego. Jest jeden taki opiekun, który ma klucz od furtki i pozwala zwiedzać. Tam są groby pochodzące z szesnastego wieku. Pełno tam jest [obok] takich parterowych domków typowo żydowskich. I życie kulturalne, i, powiedzmy, takie kawiarniane ogniskowało się w kawiarni Lublinianka. To...
Był handel, [Żydzi] prowadzili z hrabim lasy, to wszystko. Gierszon to miał jak hurtownię spożywczą [sklep], tam wszystko było. Naprzeciwko [mnie] to mieszkał Herszek Guterman, piekarz, miał piekarnię. Jak żeśmy ze szkoły wyszli, [szliśmy] po bułeczki, kajzerki takie. Dobre piekł cebulaki, to się latało i brało. Był Boruch, on zęby leczył, rwał, tak jak dentysta był. Tutaj na rogu stał [zakład] fryzjerski Abrama Borucha. Miał dwóch synów i dwie córki, to one prowadziły [ten zakład]. Bergman miał materiałowy sklep. Teraz...
Znajdował się na ulicy Kołłątaja, bo wtedy nie było Piaskowej. Na około było zrobione [ogrodzenie] z cegieł. I tam dalej była brama i tamtą bramą wprowadzali wszystkich. Jak zakopali, to tylko takie małe grobiki były, to zależało. A naokoło, jak oni szli, ci Żydzi, to były płaczki. Wieźli ich i płakali cały czas. To my tędy biegłyśmy i na ten murek się wysoko [wchodziło] i się patrzyło, chciałyśmy zobaczyć. Oni nic nam nie mówili, bo żeśmy stały na tym murku...
[Żydzi odróżniali się] ubraniem po pierwsze, wyglądem. Starsi, no to od razu było wiadomo, to już z daleka się widziało, kapelusze takie mieli albo mycki. Między ulicą dawną Piłsudskiego a targiem było duże skupienie żydowskie. Tam Niemcy po wysiedleniu Żydów zrobili łaźnię miejską. Chyba pierwsza łaźnia, co w Puławach była. Ze szkoły żeśmy przymusowo chodzili do łaźni. To była żydowska łaźnia, Żydzi mieli łaźnię, przed wojną korzystali, to wiązało się z rytuałem religijnym. A Niemcy ją uruchomili po wysiedleniu Żydów...
Połowa obywateli miasta to Żydzi byli, ulica Zwycięstwa, tu naprzeciw kościoła, to była bożnica, no i tam cały żydowski krąg się skupiał. Przede wszystkim mężczyźni [mieli] brody, pejsy, jarmułki takie na głowie czarne, dzieciaki to krzykliwe jak nieszczęście. Cmentarz mieli swój, później Niemcy go rozwalili całkiem. Był w stronę Dęblina, przechodziłem tamtędy, się wiele nie chodziło w tamtych stronach, ale mniej więcej [kojarzę]. Krzyży oni nie mają, tylko tablice takie z nazwiskiem, tam coś wypisane chyba w hebrajskim języku, człowiek...
Biedy było dużo między nimi strasznie. Poza tym w okropnych warunkach mieszkali. Pamiętam, taka była ulica Czysta, chodziłem tam do krawca na przykład z bratem – kanalizacji nie było, wylewali wszystko na ulicę, smród niesamowity był, po śmietnikach takie szczury chodziły jak koty. No, zaduch, smród – okropnie. Nawet nie wiem, czy światło tam było. W okropnych warunkach żyli. Ci kupcy bogatsi to mieli warunki dobre, ale biedoty było bardzo dużo. Handlowali, czym mogli, mleko nosili do miasta, czy tam...
Dużo, dużo było Żydów, ja to się koło Żydów wychowałam. Koło nas to było dużo biedoty. Tu był szewc, krawiec. Pod domkiem Łukasików Żyd mieszkał w suterenie i szewcem był, jak nosiłam [buty, to] moja mama się pytała: „Co Dawid sobie gotuje?” – „Zupę.” – „A z czym?” – „Z pietruszkiem, z pietraszkiem.”, że beż żadnej okrasy. U nas był duży sad, to na lato wynajmowała [go] Żydówka i taka buda była zrobiona i ona tam była. Zgoda między nami...
[Synagoga] to był piętrowy budynek, dość obszerny. Stał prawie pod samą górą. Nawet i ta góra jest troszkę zniekształcona, bo synagoga stała mniej więcej jakieś ze 60-80 metrów od Lubelskiej ulicy, mniej więcej wyżej niż na połowie tej góry, od Kołłątaja mniej więcej tak samo. To trudno tak określić teraz. Łaźnia żydowska była na ulicy Browarnej, teraz 4-go Pułku Piechoty, tam był rabin i tam była szkoła rabinów. Z frontu był dom rabina i ta szkoła była. Drugi budynek też...
To była społeczność nie taka jak Polacy, brudna społeczność. Mieszkali tak różnie. Na ulicy Kołłątaja tak jak poczta, po obu stronach jatki były z mięsem, sprzedawali przeważnie wołowinę. Rzeźnia była, oni bili tylko, Polacy nie zajmowali się [tym], może było ze czterech tylko, co świniami handlowali, bili świnie, to na tym targu, tak jak jest ogrodzone, mieli budki i tam sprzedawali. Miasto było ładne, bo zielone, ale tymi Żydami zaprószone i to tak przed tymi domami [siedzieli], sklep był i...
Za mojej pamięci już nie chowali [tam zmarłych], tylko przychodzili Żydzi się modlić na swoich mogiłach. W jesieni to już ciągle ich tu było. [Cmentarz był] przed tą ulicą, gdzie potem był ten zakład, po tym zakładzie ktoś tam kupił [teren]. W tej ulicy straszne błoto było, jak przyszła jesień, to już trzeba było buty gubić. Niemcy ułożyli z tych pomników drogę i tak zostało. [Cmentarz] ogrodzony był, z kamienia był zrobiony parkan. Nie było bramy, tylko jakaś furtka była...
Wiem, że tu zostało kilka osób, mówili na nie przechrzty – były dwie chyba co najmniej takie rodziny. Ale to tak się o tym już teraz nie mówi. Była taka jedna sytuacja, mieszkaliśmy jeszcze przy gminie, w podstawowej szkole byłam. Przyjechała pani, nie umiała po polsku mówić, po francusku chyba mówiła. Przyjechała z jakimś swoim takim pośrednikiem, który po polsku mówił, i szukali „notariusza Popiołka”. Nie wiem, dlaczego notariusza, może z tłumaczenia, może jej ktoś coś powiedział, że on pracował...
kirkut, płaczki Pogrzeb żydowski [Żydzi] świąt takich jak u nas Zaduszki to nie mieli. Swoich zmarłych też nie chowali w trumnach tylko takie były nosidła i [ciało] było zakręcone w białe płótna i tak leżało na boku. Oni tam te płaczki najmowali, bo rodzina nie mogła płakać, to te Żydówki były specjalnie opłacane, płakały i modliły się po swojemu. Szli bardzo szybko, garstka ludzi, te nosidła [niosło] czterech mężczyzna, dwóch z przodu, dwóch z tyłu, tak jak u nas trumnę...
bombardowanie Lublina, cmentarz żydowski, więźniowie Bombardowanie Lublina Jak wojna się zaczęła [i] zaczęli bombardować, [to] myśmy się chowali na starym cmentarzu z rodzicami, siedzieliśmy tam w nocy. Wiedzieliśmy, że cmentarza nie będą bombardować, [wielu] ludzi się tam chowało. Więzienia otworzyli, więźniowie uciekali, [to] jak pijani chodzili [po mieście]. Pierwszego dnia od razu zbombardowali straż pożarną, [która była] na targu, żeby jak będzie pożar, nie mogli gasić. Bombardowali – [na] naszej ulicy to oni nie mieli co bombardować – bombardowali hotel...
Widziałam [pogrzeb] i bałam się tego, odchodziłam. Jak mnie ciekawiło, to stawałam przy oknie, widziałam, [co się działo] vis-à-vis, na tym podwórku przed wejściem do bożnicy. A mego tatusia wnieśli do przedsionka bożnicy i tam rabin przemawiał. Kobietom nie wolno było w ogóle wejść na cmentarz, ja jednak pamiętam siebie z matką przy grobie ojca. Nie wiem, jak to się stało, ale to jest fakt. Jak myśmy prowadzili [na cmentarz] naszą prababkę, która miała prawie sto lat, starsza siostra jeszcze...
Ten cmentarz żydowski, ten obszar to był tak położony mniej więcej, tam miał na pewno wytyczone granice, jakiś płot był na pewno, jak byłem dzieckiem, chłopcem, bez żadnych planów. Znaczy, te drzewa były, te sosny były, to co najmniej tu już kawałek tam... bo nie było jakiejś geometrii, powiedzmy, planu jakiegoś tego cmentarza. I tak było. Znałem ten cmentarz, dlatego że czasami jakiś krewny zmarł albo coś takiego. Umarł jeden Krajewski, to był pogrzeb, to całe gimnazjum szło. „W mogile...