Pierwszy krok bokserski to były pierwsze zawody, pierwszy start dla zawodnika- adepta, który uczył się boksu. Pierwszy krok bokserski polegał na tym, że z wszystkich klubów bokserskich startowali zawodnicy po raz pierwszy w życiu. Spotykali się z swoimi rówieśnikami, którzy również pierwszy raz wychodzili do ringu. Jako ciekawostkę chcę podać, że w takim pierwszym kroku bokserskim brał udział między innymi późniejszy znakomity wokalista Budki Suflera, Krzysztof Cugowski, który startował w wadze ciężkiej. Bodajże stoczył trzy czy cztery walki, nie pamiętam....
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "boks"
O Kalinowszczyźnie mówiło się, że jest niebezpieczna. Zresztą sam tego doświadczyłem mieszkając tam w internacie u księży salezjanów, mimo że odcinek od internatu do szkoły, do ulicy Krzywej, był niedługi, może trzysta metrów. Ówczesna młodzież, moje równolatki lub starsi, potrafili zwyczajnie dla przykładu popisywać się i pobić przechodniów. Dlatego najlepiej było chodzić grupą, bo oni stali sobie we trzech czy czterech na chodniku i jak szła samotna osoba, niezależnie w jakim wieku, to uważali, że muszą jej przyłożyć pięścią. Czasem...
1990) ; parasolnik z Lublina ; sekcja bokserska klubu Sygnał ; boks ; Żydzi w Lublinie Parasolnik Był taki Żyd, który się rzucał w oczy. Reperował parasole i chodził po Lublinie. Później widziałem go, jak warszawą jechał. Zatrzymał się na skrzyżowaniu. Powiedziałem do kolegi: „Patrz, to ten co parasole reperował”. Spotkałem go raz w ciekawym miejscu. Miałem kolegę w prokuraturze wojskowej przy ulicy Okopowej. Prokurator Kucharz był jednocześnie kierownikiem sekcji boksu „Sygnał”, w której się znajdowałem, dlatego miałem z nim...
Koziołek – to było kino! Pamiętam, że jak z ojcem chodziłem na boks, to całkiem inaczej te rzędy krzeseł były ustawiane, a jak był film, to znowu się przestawiało. Często gdy film się zaczynał, ci pracownicy jeszcze to przestawiali. W 1960 roku byłem w Kosmosie na Krzyżakach. Bardzo mi się ten film podobał, tak mi się wbił w pamięć, że jak powtarzają go w telewizji, z przyjemnością znowu oglądam.
Kiedyś chodziliśmy na mecze. Dzisiaj na mecze to jest strach chodzić. Łobuzy butelkami rzucają. Dawniej gdzie to było do pomyślenia, żeby ławki rzucać, żeby bić się! Kiedyś byłem na stadionie przy ulicy Okopowej, dzisiaj stoi tam biurowiec kolejowy. Rosły tam dęby. Tam było tak: w zimie rozlewali wodę i w hokeja grali, a w lecie były tam korty tenisowe. Boisko było ogrodzone. Pamiętam jak garbusek kibic krzyczał: „Sędzia kalosz!”. A on mówi: „To nie kalosz, tylko Chodak!”. To był tylko...
Do szkoły powszechnej uczęszczałem na Rurach. Później zacząłem naukę w Technikum Drogowym przy ulicy Długosza w Lublinie, nie skończyłem tej szkoły, ale tam zacząłem boks w 1951 roku. [Tam trenował] kolega Zbyszek Kubicki. Zagadnąłem go: „Czemuś ty nie był wczoraj w szkole?”. A on odpowiada: „Bo ja byłem na treningu, w Domu Żołnierza”. Ja pytam: „Gdzie jest Dom Żołnierza?”. Poszedłem z nim. Tam właśnie poznałem trenerów: pana Stanisława Zalewskiego i Jana Kowalczyka. Pan Zalewski był wspaniałym człowiekiem. Jak mnie spotkał,...
Cóż… bardzo mi się tam dobrze działo w gimnazjum, bo, może się pani zdziwi, należałem do sekcji bokserskiej. Moim trenerem był taki pan Bończoszek. Czasami się to przydawało później w życiu. Moja Krysia to pękała ze śmiechu jak ja jej mówiłem, bo były zawody pięściarskie, i byłem wicemistrzem wagi koguciej młodzieży, czyli niepełnoletni jeszcze. Bo ten, który był mistrzem, to miał takie długie ręce, że się nie mogłem się przedrzeć do niego prostymi, tylko jak dochodziłem bliżej, to wtedy już...
W tej hali był, pamiętam, pierwszy koncert rockandrollowy, w [19]56 czy jakimś, zespół Wichary czy coś, jazzowy, przyjechał i to taka była moda, żeby to przeżywać, więc tam wszyscy w górę marynarki, aż parę ławek załamali, bo to skakali w górę i siadali, a to działa jak prawo mostu, że wojsko nie może iść krokiem marszowym, bo się zawali każdy most, tylko musi iść każdy różnie, no. Więc tam były takie występy, taka, nazwijmy to, chałtura, taka kultura trochę niższa,...
W owym czasie zawody w koszykówce w pierwszej i drugiej lidze oraz w boksie odbywały się w ówczesnej hali „Koziołek” która już nie istnieje. To była hala targowa i kino. Również [tam] występowały inne zespoły, jak na przykład estradowe duże zespoły: Śląsk, Mazowsze. To była hala miasta, która niepisanym prawem, wtedy kiedy my mieliśmy mecze drugiej ligi w boksie czy pierwszej ligi w koszykówce, był z góry przewidziany terminarz i żeśmy rezerwowali. W tym czasie kiedy były mecze, to oczywiście...
Jeżeli chodzi o obiekty sportowe, jakimi Lublinianka w 1963 roku dysponowała, to były dwie pływalnie, jedna przy ulicy Grottgera, która swego czasu była basenem przeciwpożarowym przerobionym na pływalnię. Miała nawet trampolinę trzymetrową do skoków pływackich. Długość tego basenu była dwadzieścia pięć metrów na dwanaście i pół. Druga pływalnia, przy ulicy Lubomelskiej, która pamięta chyba jeszcze, nie wiem dokładnie, dziewiętnasty wiek, bo wybudowana była jako pływalnia drewniana, później obłożona betonem. Odprowadzała wody do rzeki Czechówki. Z tą pływalnią były ciągle problemy...
Ja miałem wujka sierżanta, wojskowego, to był okres przedwojenny jeszcze i on mnie brał na zawody sportowe, to były właściwie mecze piłkarskie, no i wtedy zaraziłem się tą chorobą kibicowania drużynom sportowym, była wtedy drużyna o nazwie Lublinianka. Pamiętam jeszcze pannę Walasiewiczównę, ona startowała w Lublinie na krótkim dystansie. Co było jeszcze? Mecz taki piłkarski był, to było przy Okopowej, boisko sportowe, kibice krzyczeli „ŁKS, co ty chcesz, Lublinianka do ligi musi wejść”, takie hasło było. To był okres przedwojenny....
Mój brat Zbyszek, urodzony w 1934 roku, walczył na Mistrzostwach Juniorów z Bogdanem Wilkiem i przegrał, poddał go sędzia w 3 rundzie. Ja nie wytrzymałem, przyleciałem do domu, mówię do niego: „Coś ty zrobił?!”. A on odpowiada: „To idź ty”. Ja mu na to: „I pójdę!”. Gdy przyjechałem z Mielca, to z tym Bogdanem Wilkiem sparowałem się. On był dobrym zawodnikiem. Nie było przeproś, [walczyliśmy ze sobą]. Ale później byliśmy dobrymi kumplami.
Ja miałem kolegów Polaków... Byłem bokserem – waga musza to była. To myśmy się tak poznali [z Chaną], chodziliśmy razem. To koledzy Polacy powiedzieli: „Uciekaj do Rosji”. To znaczy, [pewnego dnia] szedłem [z Chaną] ulicą Lubartowską i jeden chłop, Polak, poszedł do mnie i dał mi boksa w bok. A on się bał mnie bardzo, jak nie wiem co. To ja mówię do niej: „Ja tu nie zostanę. Jak on mógł podnieść rękę na mnie, to ja tu nie zostanę....