błogosławieństwo. [...] Przed tymi poklonami ten drużko wyglaszał odpowiednią mowę. Pan mlody klaniał się swoim rodzicom, całował ich w rękę, rodzicom, dziadkom, stryjkom, wujkom, a oni go blo, błogosławili. I to, to, to byl ten własnie rano u pana mlodego przed wyjazdem do cerkwi, na ślub. I teraz jechał pan młody z drużkiem, marszałkami, sami mlodzi jechali do panny młodej, żeby zabrać jo do cerkwi, do ślubu. A chlopaki, kawalerzy, tórzy nie byli w weselu robili tako zachorodke, po polsku...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "błogosławieństwo"
Jak się już tam chcą pobrać to będzie, to tak samo w sobotę dać na zapowiedzi. I przyjeżdżał ten młody, brał młodą pojechali do księdza, dali na zapowiedzi. Ksiądz głosił przez trzy niedziele: pierwsza, druga i trzeci a w czasie tych trzech tygodni szło przygotowanie do, do wesela. […] przed weselem no to, to zapraszanie gości to było, ta młoda miała starszą druhnę, potem sważka nazywali, ale pierwsze to była starsza druhna. Szły od domu do domu oczywiście nie całą...
[Na całe życie zostało mi] błogosławieństwo mojej mamusi. Pamiętam, jak opuszczałam dom, przy drzwiach mi powiedziała: – Dziecko moje, nie mam czym cię wyposażyć na drogę. Chcę tylko, żebyś się podobała ludziom. Po hebrajsku jest takie powiedzenie, [które znaczy] „znaleźć sympatię w oczach ludzkich”. I to jedynie faktycznie prowadziło mnie przez całe życie. U nas przechodziła kolej między Warszawą a Lwowem. Był taki ekspres, linia Warszawa – Lwów. Może dwa razy [dziennie przejeżdżał]. Jeden pociąg stawał w dzień, a jeden...
Na pewno na takim ślubie protestanckim za punkt honoru sobie protestanci dają żeby się nie upić. I to jest podstawowa rzecz, także myślę, że jeśli ktoś przyjdzie i zakłada, że tutaj będzie ostre picie, no to się rozczaruje niestety. Różnie to bywa zresztą, nawet są takie śluby, że w ogóle nie ma alkoholu pod żadną postacią, ewentualnie może toast szampanem i na tym się zakończy. Są takie śluby, że gdzieś tam jest może trochę wina, może jakiegoś, nie wiem, nalewki...
Tak, rodzice, rodzice [podejmowali decyzje], taże z milości to nie wychodzili za mąż dziewczyny, tyko jak rodzice. I był taki swat zwany dywosnubem, czyli po polsku dziewosłębem, to dawne po polsku tak nazywali, dziewosłęb. On wlaśnie yy swatal, chodzil do tej dziewczyny z kawalerem.[...] [Majątek] też brano pod uwagę. A i też później już z kawalerem do dziewczyny przychodzil swat zwany drużko i on robil zaręczyny. Wiązał ręcznikiem ręce panny mlodej i tego kawalera, a przed weselem odbywaly się tak...