Jak sio w wodo wlizie i woda się śni, to chorość w dumu. […] No taka wiący jak brudna. To to jest prowda. Jo jaka dostałam zapalenia na nogach, jak zachorowałam na nogi, to mi się śniło, że z Markuszowa szłom i taka na drodze była brudno woda! Nie mogłam z ni wyleźć. Słom po ty wodzie i tego, a jak sio obudziłom, to już nóg nie mogłam. Takie miałam nogi chore, że aż. Woda brudna to chorość.
Fragmenty
Czerwune wstunżeczki to od uroku, żeby nie urzec, takie w warkocze. E to tak zaplatały, tera cie nikt nie urzeknie. […] w warkocze, w warkoczyki, każdy mioł kokardki ładne, czerwieniuchne. Teraz cie nie urzeknie nikt. Każdy nusił cerwune. Ale nosiły, zaplatały. Tak mówiły: „O już teraz cie nie urzeknu!” Kiedyś to każde dziecko miało warkoce, dziewczynka to już zaplatono była, mało tako. Każdy zaplatał, wstążeczki wplatał i tak chodziły.
To każdy jak do dumu przyszedł, wy tego to obrazki najpierw wnosił, żeby szczęście, żeby tego. Przecież nie weszedł, jak nie powiesił Matki Boskiej, Rodziny Świąty. Wniósł obrazy, zawsze każdy Rodzine Świętu jak mioł, Matke Bosku. To już to najpierwsze było, potem reszta dekoracji.
Jak się tak iskry zasypały, to ktoś przydzie, bedu goście! [...] jak się ruszyło pogrzebaczem nieraz drzewa czy wągla, to już iskry na kumin się zasypało. „Oj ktoś przyjedzie, goście bedu!” o, to to o! To teraz jak nieroz się ruszy, to może ktoś nas łodwidzi. Tak było, iskry to goście.
Te zioła to się w wianuszki, zawse w wiankowy cwartek, to z łunk z lasów śmy znosili, wszystko gdzie to. Łoj rozchodnik, to było, macierzonka, tom rumionek, kopytnik jakiś, Boże i zwierzyne to kadziły nawet przy chorobach, jak przychorowała. Wszystko sie na węgielki kszyło, bo to tych wianuszków było po łosiem, do dziśinciu takich wianeczków. To wszystko sio ususzyło i do drugiego roku było i każdy sio tym liczył. Tak było! W wionkowy czwartek tośmy już łod rona znosili te...
Ogniowi to bruń Boże, bo bedu krosty, wyrzuty na twarzy. […] Jak nieraz pluły na ogień, to nie dawały. Jak nieraz się zapałkę, to pluliśmy, „Nie pluj, bo sparszejesz!”. Wyrzuty, nie dały pluć. Nie, że bedo krosty. Teraz to tom wiący, bo to sparszejesz mówiły, krosty będzie miała, nie dały na ogień pluć. […] Łognia to się nie pożyczało, bo by nieszczęście było. Nie. Łoj łogień to był zakazony, ostrożnie, żeby nie pożyczać, bo nieszczęście, ognia nie.
A złodziej, to złodziej. Łogień, to złodziej. Ile sio śniło, to już mówiomy: „No ktoś coś ukradnie, bo się śnił ogień, żeśmy się palili.” No i to podobnie się sprawdzało, ktoś coś zwlókł. Oj prawda, to jeszcze i teraz jak to mówiomy, patrzomy, czy ktoś coś nie ukradnie.
Krowe po cielęciu jak opuchła, to kadzidła były, ksyły na węgielki, czy na szufelke człowieku, czy na co, czy tam na coś stary garnek obdrapany i krowe kadziły i pómogło, nie trza było zastrzyków. To wymiona nagrzały tom dymom i sie rozchodziło. I te zioła ksyły. […] To ci brały wągli, ksyły zioła i pod krowo ładnie nachodziły i ten dym szedł na to. Patrz rozchodziło sio. Roz trochy tłuszczem, trochy tym dymem i dobrze było, krowy były, mleko było.
A włosy to, co tak miarkowały kadziły, to święcunu wodu pokropiały. [...] Troszki włosów, żeby zapalić i że to pumogało, ja tego nie pamiątum, ale tak było. […] Jak dziecko płakało czy coś, to przysła do mieszkania, przyszła urzekła. Może to co i miało. [...]Chore może było. I takie ziela były takie tom zapalały, poświęciły, podymiły koło tego dziecka i że to pomagało. To to było, jo to pamiętum. […] to nie było tu takiej, żeby się tu tego, tylko...
[...] już po zachodzie słuńca to diabeł pumogo. A do zachoda, a przed zachodem słuńca, to diabeł nie mógł zniść. No coś do zachoda. Po zachodzie to. Każdy tak godoł: „E po zachodzie się nie zrobi, diabeł zniszczy!” Takie były każden się uwijał, żeby do wieczora do zachoda zrobić, a po zachodzie diabeł niscy.
Tak jak jagodów nie wolno było jeść do świętego Jona, ni tam nic, że dziecko jakby umarło to by do : Jagody to to tyż po świątom Jonie, bo grzych jeść. Jak któro matka miała dziecko umarte na wsi, to za nic nie zjadła jagody, bo grzych, że to dziecko by tam było jakoś karone.
Na opak to tak sio robiło, jak dziecko żeby nie urzekło, jak kto takie mioł ocy, to brało sio bluzke, przewrócone, sfeter czy coś na te innu strune, to już nie urzykł. Dziecko to dziecko obłucył żeby kto nie … [...] Tak to sio przewlokło bluzecke czy tam sukienecke na lewu strune i juz ze urok nie złapał. Było to było, tak obłucyły, jak dzieci wynosiły, jakiś tom sweterek czy coś, żeby nikt nie urzykł, bo kiedyś to bardzo w...
W Wielku Niedziele rano, to gospodarz szedł, brał se wody i kropidło i szedł na pola. To to jo pamiątum, ale to już dawno było, dawno, dawno. Ale tak już po wojnie, tak po wojnie to nie. Wiem, że w dumu tośmy se zboże pokropili, ale na pola… Ale jo pamiętam jak chodził dziadek na pole. W Wielku Niedzile doł krowum i szedł na pola święcić. To to było.
A krzyże się robiło, na gromniczny zawsze się robiło krzyże, żeby diabeł nie rzundził. Zapali się grumnicznu, zawsze na godne świąta ju pościecałam, w futrynach krzywiki se porobie. I teraz jeszcze grumnice se zapale o raz dwa trzy, zawsze przeżegnam się, żeby Bóg brunił i ło tak. Łod nieszczęścia. Tak to każdy robił, tu na wsiach to robił. Zapalały świce, czy ło tak żeby zrobić krzywiki, grumniczny.