Jan Trembecki - relacja świadka historii z 12 maja 2005
Relacja dotyczy Lublina powojennego. Warto zwrócić uwagę na fragmenty dotyczące cenzury.
Relacja dotyczy Lublina powojennego. Warto zwrócić uwagę na fragmenty dotyczące cenzury.
Szkołę podstawową to zacząłem poza [obecnymi] granicami, w Drohobyczu, bo wtedy mój ojciec dostał tam pracę i tam się przenieśliśmy. W dniu wybuchu wojny poszedłem po raz pierwszy do szkoły. Po raz pierwszy i ostatni w Drohobyczu. Był to piątek. Po południu wyjechaliśmy do Lublina, do babci. Babcia mieszkała na Czwartku. Zatrzymaliśmy się u babci i potem już zacząłem chodzić w Lublinie do Szkoły [Powszechnej] nr 24. Po ukończeniu szkoły rozpocząłem naukę w zawodowej szkole fotograficznej w Lublinie przy ulicy...
Od samych dziecięcych lat podobały mi się zdjęcia. Dlatego zawsze lubiłem, jak rodzice czasami wzięli mnie do zakładu, żeby się sfotografować. To mnie zawsze ciekawiło, co tam jest pod tą płachtą, co tam jest. Nigdy nie mogłem zobaczyć, bo fotograf usadził, zrobił zdjęcie, machnął tam czapeczką, żeby naświetlić, i wychodziło się. Zawsze mnie [ciekawiło], co tam jest. No i mama kupiła mi aparat. Zawsze mówiłem o tym, więc mamusia mi kupiła ten aparat na imieniny czy urodziny, już nie pamiętam....
Doskonale pamiętam rok [19]44, sam moment wyzwolenia Lublina, wkroczenia Armii Radzieckiej. Mieszkałem wtedy przy ulicy Kalinowszczyzna. Podczas okupacji z Kalinowszczyzny chodziłem do szkoły, która mieściła się na ulicy Dolnej Panny Marii i przechodziłem koło Zamku, przez ulicę Krawiecką, której w tej chwili nie ma. Szedłem ulicą Sienną, Krawiecką, przez Bramę Grodzką, Starym Miastem do sióstr urszulanek, bo tam w międzyczasie byłem w takiej jak gdyby ochronce, a do szkoły chodziłem na ulicę Dolnej Panny Marii. Z ochronki przechodziłem przez ogród...
Lublin był bardzo zniszczony. Jeśli chodzi o Stare Miasto, to najbardziej były widoczne zniszczenia wojenne w tym miejscu, gdzie się mieści w tej chwili Archiwum Państwowe, w okolicy dawnego kina „Staromiejskiego”. Był zniszczony ratusz. Ratusz to został zniszczony w [19]39 roku, ale był zniszczony. Ten budynek od Bramy Krakowskiej na prawo, gdzie jest teraz dom towarowy, też był bardzo zniszczony, zbombardowany po prostu, kupa gruzu była. Z tych rzeczy najbardziej to mi utkwiło w pamięci. Ulica Krawiecka też, to już...
uroczystości pogrzebowe, masakra na Zamku Lubelskim, zniszczenia Lublina, zniszczenia wojenne, Hartwig Ludwik, ekshumacja ofiar egzekucji na Zamku Lubelskim, pogrzeb, Zamek Lubelski, kondukt pogrzebowy Zdjęcia z uroczystości pogrzebowych ofiar masakry na Zamku Lubelskim w 1954 roku Miałem taki aparat, nazywał się Kodak, taka skrzyneczka. I fotografowałem. Z tych zdjęć, które mam do dzisiejszego dnia, [mam takie] z [19]54 roku, kiedy Zamek Lubelski został przekazany władzom miasta do zagospodarowania jako muzeum. Tam [wcześniej] było po prostu więzienie. Więzienie zostało zlikwidowane i Zamek...
Majdanku, Państwowe Muzeum na Majdanku, krematorium Wizyta w obozie na Majdanku tuż po zakończeniu II wojny światowej Z ojcem moim poszliśmy. Właściwie tatuś mnie wziął, żeby zobaczyć. To był straszny widok. Najbardziej to mi utkwił [w pamięci widok] przed krematorium, tam cały dach, całe to otoczenie było spalone czy [zniszczone]. W każdym razie nad krematorium nie było dachu. I te szkielety ludzkie leżące, te czaszki, które w pobliżu tego krematorium leżały, robiły na mnie straszne wrażenie. Nawet potem miałem chyba...
Moja babcia zawsze, jak gdzieś coś się działo ciekawego, to mnie zabierała, bardzo mnie lubiła. No i zabrała mnie na ten cud. Przyszliśmy do Lublina – bo mieszkałem pod Lublinem wtedy – o trzeciej nad ranem. Kolejka stała od ulicy Zamojskiej [do miejsca], jak się zaczyna ulica Podwale. To tak czwórkami, szóstkami, cała ulica Podwale to była taka ogromna kolejka, która przechodziła przez Bramę Grodzką i ulicą Grodzką do katedry. Jak tu byliśmy o godzinie trzeciej nad ranem, to doszliśmy...
Po [19]44 roku przystąpiono szybko do odbudowy [miasta]. Częściowo odbudowano ratusz. Najpóźniej były odbudowywane budynki obok Wieży Trynitarskiej – w stronę, [gdzie] była przed wojną octownia czy coś takiego, to się spaliło w [19]39 roku i te budynki zostały odbudowane na samym końcu. Natomiast w latach 50. rozpoczęto budowę nowego Lublina. Pierwsze budynki [powstały] na Alejach Racławickich i na obecnej Drodze Męczenników Majdanka, tak zwane Bronowice. Tam zaczęto budowę bloków mieszkalnych. Potem LSM zaczął działalność w latach 50. Pod koniec...
Tłum ludzi zawsze był. W każdym pochodzie pierwszomajowym uczestniczyłem, to znaczy pracowałem w tym dniu, musiałem robić sprawozdanie, fotografowałem każdy jeden pochód. Troszeczkę inaczej te pochody wyglądały i uczestnictwo w nich ludzi, jak teraz się o nich mówi. Znam całą masę ludzi, którzy z ogromną przyjemnością chodzili, spotykali się ze znajomymi. Potem po pochodzie szli razem na jakieś spotkanie towarzyskie połączone nawet z przyjęciem. Znałem takich ludzi. Pochód pierwszomajowy zazwyczaj szedł od Alei Racławickich Krakowskim Przedmieściem. Raz tylko była trybuna...
W [19]57 roku, od 1 stycznia, została zlikwidowana w Lublinie mutacja „Życia Warszawy”. „Życie Warszawy” miało wkładkę lubelską, nazywało się „Życie Lubelskie”. I od 1 stycznia [19]57 roku zaprzestano mutowania „Życia Warszawy” w poszczególnych miastach w Polsce. Wtedy znalazła się grupa ludzi w Lublinie, która pomyślała, że może by powołać nową gazetę w miejsce „Życia Warszawy”, którego już nie było. Klimat był wyjątkowy, bo [było świeżo] po tych protestach w [19]56 roku, przeważnie akademickich, dojściu [Władysława] Gomułki do władzy, wiele...
Było bardzo dużo takich znaczących wydarzeń. Na przykład, może mało istotna rzecz, ale przejeżdżałem ulicą Głęboką i wybuchł gaz w budynku. I to na moich oczach, bo jeszcze mnie podrzuciło w samochodzie tak, że głową uderzyłem w dach. Natychmiast to sfotografowałem i największa moja radość była taka, że zdjęcia z tego budynku na zachodzie Europy ukazały się wcześniej, jak w „Kurierze Lubelskim”. W „Kurierze Lubelskim” mogły się ukazać na drugi dzień, a tam – poprzez przekazanie przez telefoto – natychmiast...
Bardzo [odczuwałem istnienie cenzury]. Na przykład w Hrubieszowie odsłaniano pomnik poświęcony Bolesławowi Prusowi i, jak zwykle, w takich uroczystościach brało udział wojsko, to znaczy stanęli na warcie honorowej. I ja zrobiłem [zdjęcie]. Wiele rzeczy nie wiedziałem, dopiero okazywało się później. No i pan cenzor kazał poodcinać tych żołnierzy. Powiedział, że wojska w Hrubieszowie nie ma. Drugie: po stanie wojennym ci żołnierze, którzy byli powołani w okresie stanu wojennego do wojska, po pewnym czasie szli do cywila, no i było takie...
Lubelska [cenzura] mieściła się w Lublinie na Okopowej. Z każdą kolumną trzeba było tam do nich chodzić. W drukarni też był [cenzor]. Jak się robiło kolumny zapasowe, na przykład robiło się numery świąteczne, to trzeba było te materiały wcześniej dostarczać do cenzora, który to przeczytał i dopiero „zwalniał”. Tak jak on to mówił – że „zwalnia”. Cenzor miał dyżur non stop w drukarni. Wszystko składało się ręcznie w takich olbrzymich ramach metalowych, każda jedna czcionka była włożona w wiersz, robiło...
Chodziłem do szkoły, jak Stalin zmarł. Zaraz nadano temu ogromny [rozgłos]. Jakiś wiec był na placu Litewskim. Tam wszyscy musieli płakać i płakali. Ale bezpośrednio w uroczystościach nie brałem udziału.
Wydawnictwo Prasowe, Sztandar Ludu (gazeta) Rozwój Kuriera Lubleskiego na przestrzeni lat Pierwszy numer „Kuriera Lubelskiego” wyszedł w nakładzie 26 tysięcy [egzemplarzy]. A w latach 60. „Kurier” drukowany był w ponad stu tysiącach egzemplarzy. W niedzielę dochodziło prawie do dwustu [tysięcy]. To było bardzo dużo. W samym Lublinie i Świdniku było sprzedawane 50 tysięcy [egzemplarzy] „Kuriera”. Tak że rozwój gazety był widoczny. Oczywiście byliśmy limitowani tylko objętością gazety. Na każdą dodatkową kolumnę musieliśmy mieć zgodę cenzury. Zgodę cenzury, raz, i zapewnienie...
[W latach 60. w Lublinie poza „Kurierem Lubelskim” ukazywały się tylko] „Sztandar Ludu” i dwutygodnik „Kamena”, takie pismo literackie. „Kamena” rozpoczęła swoją działalność przed wojną, oni nawiązali do przedwojennych [czasów]. [Współpracowałem] z „Kameną”, a ze „Sztandarem” nie. Ze „Sztandarem” pracowałem potem, [to była] końcówka lat 60., początek lat 70. – fotoreporterzy ze „Sztandaru Ludu” i „Kuriera” zostali przekazani do Centralnej Agencji Fotograficznej do Warszawy. Powstał w Lublinie oddział Agencji i wtedy poprzez Agencję dostarczałem [zdjęcia także] do „Sztandaru Ludu”. W...
[Obchody jubileuszowe] Teatru Osterwy było bardzo ładne. Cóż tam jeszcze z takich znaczących [wydarzeń]? W samym Lublinie nie, ale na przykład wszystkie festiwale w Kazimierzu też jakoś związane z Lublinem były. Od pierwszego festiwalu, który był tak przepiękny, poprzez wiele lat jeździliśmy do tego Kazimierza, relacje robiliśmy z tych wszystkich koncertów. Z takich wydarzeń to [ważny był] występ pani [Mieczysławy] Ćwiklińskiej w Lublinie. Występowała w Domu Kultury Kolejarza, bo przecież nie było sali, gdzie by mogła [wystąpić] ze swoim „Drzewa...
Jeśli chodzi o środowisko kulturalne, o środowisko dziennikarzy, o środowisko aktorskie, to była tak zwana „Nora” na Krakowskim Przedmieściu. Krakowskie Przedmieście 32. To był jedyny punkt, gdzie można było spotkać właśnie ludzi teatru i dziennikarzy. „Nora” to tak jak nora była ciemna. Ciemny wystrój. Jakimś pluszem były [obite] ściany i zawsze to było w ciemnych kolorach. Dlatego była chyba „Nora” nazwana, że tak wyglądała. Całe Krakowskie Przedmieście długo po wojnie było wybrukowane bazaltową kostką i to jeszcze w takie ładne...
Pamiętam doskonale środowisko akademickie. Pamiętam wiec w Chatce Żaka, na który, mówiąc szczerze, nie miałem chęci iść. Dlatego że zdawałem sobie sprawę z tego, że zdjęcia mogą być wykorzystywane przez kogo innego. No, ale polecenie było poleceniem, że trzeba było iść fotografować. Całe szczęście, że przed rozpoczęciem tego wiecu – zawsze sobie sprawdzałem aparat – błysnąłem i studenci chórem krzyknęli, że nie chcą tu żadnych zdjęć, żebym się wynosił natychmiast. No i musiałem wyjść. Stąd nie mam zdjęć z wydarzeń...
Tak jak wszyscy, myśmy też mieli te kartki, też była trudność kupienia. Przecież praca dziennikarska to naprawdę była praca bardzo absorbująca. Nie zawsze człowiek miał czas iść, dwie, trzy godziny wystawać, żeby dostać coś do zjedzenia. Było bardzo ciężko. Okres taki przygnębiający. I wszyscy mówili to samo, każdy psioczył, narzekał. Jakżeż można było ograniczać ludziom na przykład cukier, żeby sobie kupili? Tyle, co z przydziału. Tego mięsa zawsze tylko się kupowało jakieś tam ochłapy, bo przecież człowiek, jak mówię, nie...
Pierwszy protest w Lubelskich Zakładach Naprawy Samochodów na Drodze Męczenników Majdanka chcieliśmy sfotografować, ale nam nie pozwolono. Tam zaczął się ten protest w lipcu [1980 roku]. To, co się działo na ulicy, związane z „Solidarnością”, fotografowaliśmy. Natomiast w zakładach zamkniętych nie. Po prostu nam nie zezwalano. Komitety strajkowe nie zezwalały, bo każdy się obawiał o to, że w każdej chwili te filmy mogą się przedostać w nieodpowiednie ręce i wtedy byłby kłopot. Na ulicach tak specjalnie się nie odczuwało, że...
Na posiedzenie Zarządu Regionu „Solidarności” przyjechał Wałęsa. W tym czasie na placu Litewskim na Pomnik Wdzięczności ktoś rzucił białą farbę. Ale za jakiś czas Wałęsa i cały Zarząd Regionu przyszedł pod ten pomnik, tam Wałęsa próbował zmywać tą farbę rozpuszczalnikiem, szmatami jakimiś. I wtedy wydał oświadczenie, że to nie „Solidarność”, żeby władze nie myślały, że to właśnie ze strony „Solidarności” [zostało] zrobione. Dlatego on tu przyszedł i chciał to wszystko zmyć. Jak [Czesław] Miłosz dostał nagrodę Nobla, to z Wałęsą...
Siergiejewicz Nikita, Gomułka Władysław, cenzura wydawnicza, cenzura w PRL, Sztandar Młodych (dziennik), cenzor Cenzorskie przeoczenia i związane z tym interwencje Tak było i też, [że] wpadki straszne były. Pamiętam taką wpadkę, [kiedy] cenzor nie widział [wcześniej] zdjęć w „Kurierze Lubelskim” – wtedy była pierwszy raz konfiskata gazety. Był artykuł na pierwszej stronie o chuliganach i taki tytuł: „Chuligani wysiadka”. A nad tym ukazało się zdjęcie [Władysława] Gomułki i kogoś tam jeszcze wysiadającego z pociągu. [Patrząc] na zdjęcie, [czytało się] na...
Cztery dni przed wprowadzeniem stanu wojennego, to znaczy 9 grudnia [1981 roku], była to środa, złamałem rękę i poszedłem od razu na długie zwolnienie lekarskie. Ręka była w gipsie. W niedzielę wybuchł stan wojenny. „Kurier”, tak jak wiele innych gazet w Polsce, został zawieszony w wydawaniu, zaprzestano wydawania gazety. Koledzy, którzy w tym czasie pracowali, jedni poszli na urlopy, część poszła do gazet zakładowych, do Fabryki Samochodów [Ciężarowych] i do Świdnika. Ci, którzy byli urlopowani, to byli przeważnie członkowie „Solidarności”...
Po 13 grudnia [1981 roku] przyszedł pan do domu i poprosił, żebym poszedł, wydał sprzęt, który został zamknięty do szafy pancernej i zaplombowany. A zaraz po wznowieniu wydawania gazety [w 1982 roku] musiałem pojechać do Płocka, bo tam była straszna powódź, zalało nad Wisłą całe osiedla domków jednorodzinnych i to wszystko zamarzło. Była tragedia straszna. Nie dość, że stan wojenny, to jeszcze zalanie tylu mieszkań, tylu ludzi. To wszystko mieszkało w hotelach, w domu akademickim. I tam pojechałem pierwszy raz...
[Pielgrzymkę Jana Pawła II fotografowałem] prywatnie. Prywatnie dlatego, że – nie wiem dlaczego – mojej redakcji odmówiono akredytacji. Nie wiem, czy władze nie miały do nas zaufania, a może dlatego, że właśnie byliśmy „Kurierem”. W każdym razie akredytacji nie dostaliśmy. Ja sobie tak załatwiłem, że pobyt papieża fotografowałem na KUL-u i na Czubach. Zupełnie prywatnie. Ogrom ludzi był. Na Czubach to kilkaset tysięcy ludzi musiało być. W tej chwili został tylko krzyż od ołtarza. Było duże podwyższenie, zrobione gdzieś do...
[Byłem świadkiem, gdy znikał] Pomnik Wdzięczności. Tak mi się losy ułożyły, że jako jedyny fotografowałem, bo wiedziałem [o tym wcześniej]. A wiedziałem tylko dlatego, że jeden z tych robotników, który brał udział przy demontażu tego pomnika – znałem go doskonale – mówił: „Przyjdź, będziemy dzisiaj sołdata zdejmować”. Przyszedłem rano i tylko cały czas myślałem sobie, żeby tak zostało. I tak było, że nikt [inny nie fotografował]. Telewizja przyjechała jak już leżał zdjęty na przyczepie samochodowej. Sam moment podnoszenia dźwigiem do...
Usłyszeliśmy wiadomość w Telewizji Lublin. Kończyły się wiadomości „Panoramy Lubelskiej”, prowadził pan [Artur] Kalicki, w pewnym momencie podsunięto kartkę i on wtedy zakomunikował, że właśnie nadeszła tragiczna wiadomość, że ojciec święty nie żyje. I za chwilę zaczęły dzwony bić. [Ludzie świece] palili, ale nie tego samego dnia – na drugi dzień były palone w wielu oknach [na] moim osiedlu. W niektórych nawet były portrety ojca świętego. I te świeczki paliły się przez kilka dni, chyba do pogrzebu.