Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Żydzi w powojennym Lublinie - Bronisława Friedman - fragment relacji świadka historii z 24 grudnia 2006

O ile się nie mylę pod dwudziestym piątym, czy pod dwudziestym czwartym [na Krakowskim Przedmieściu] był Komitet Żydowski. Wiedziałam, że jest taki Komitet.

[Z Żydów, którzy mieszkali w Lublinie po wojnie]pamiętam pana Opatowskiego, pamiętam pana Honiga. pamiętam pana Goldberga, Ryszwelda. On był z Warszawy, ale mieszkaliśmy w sąsiedztwie. Miałam koleżankę Ewę. Ona chodziła ze mną do szkoły, później ukończyła medycynę, była lekarką. Umarła kilka lat temu. Ewa Lew. [A ten Goldberg] on był z zawodu rzeźnikiem. On mieszkał na Wieniawie, gdzie mieszkali rodzice mojego ojca, tak że oni się znali z dzieciństwa. Rodzice mojego ojca mieszkali na Wieniawie. Rodzice pana Goldberga, Szyje Goldberg, mieszkali też na Wieniawie, tak że oni się znali. Po wojnie oni się spotkali. I kiedy moja matka jeszcze żyła, on przyszedł i ona jego prosiła, żeby on się – że ona czuje, że ona umiera – i żeby on się mną zaopiekował. Myśmy wyjechali do Maroka, on wyjechał do Ameryki. Jak on wrócił, on się spotkał ze mną i z żoną. To jest ta pani Goldberg, która obecnie mieszka w domu starców.

Ja [pana Honiga] spotkałam na cmentarzu. On był odpowiedzialny za wykopanie tych grobów i tak dalej. Ja o nim nie słyszałam. Jak przyjechałam na cmentarz w 1987 roku ja spotkałam pana Honiga i ja jemu pokazałam album zdjęć. To mi powiedział: „To jest Josef Rachman, ja byłem na pogrzebie jego żony”. Na początku ja jemu nie wierzyłam. Myślę sobie: „On słyszał o tym”. A on mi wyliczył na palcach tych wszystkich, którzy wzięli udział w tym pogrzebie. Człowiek, który nie był, nie może wiedzieć kto był na pogrzebie. Ta lekarka, o której ja mówię, ona z domu Dorfsman, Lew Dorfsman. Chodziłyśmy razem do tej prywatnej szkoły. Ona została się w Lublinie, później ukończyła gimnazjum i studiowała w Warszawie. Była lekarką chorób płucnych, a sama umarła na raka płuc kilka lat temu. Ma syna, jest też lekarzem. Kardiologiem.