Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Żydowska piekarnia pana Wałacha - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii z 22 stycznia 2008

Na rogu Zamojskiej i Miłej, blisko sklepu LSS, w bramie był piekarz, Wałach się nazywał, gdzie piekł wspaniałe pieczywo. I tam się chodziło do niego. Od frontu był taki malutki sklepik, a wewnątrz tam była jego piekarnia i on tam mieszkał przy tej piekarni. Nazywał się Wałach, robił świetny chleb. No ortodoks wielki, bo jak czasami zabrakło nam chleba w sobotę, to mama mnie wysyłała z pieniędzmi, to on się wściekał, zawsze mówił: „Dlaczego ty przychodzisz dopiero teraz, nie mogłaś wczoraj kupić chleba? Powiedz swojej mamie, że ja już więcej nie sprzedam.” I on nigdy nie dotknął pieniędzy bo to był szabas. „Połóż tam pieniądze gdzieś tam na skrzynce, czy tam gdzieś na ladzie...”. Ja musiałam sama te pieniądze położyć i sama musiałam wziąć ten chleb. On tego chleba nie dotknął, nie dał mi. Tylko ja sama go wzięłam i sama zapłaciłam, ale on się tego nie tknął, bo jemu nie było wolno, bo to już była praca. Bo oni, przecież jak był szabas, to już te świece, ryba, i nie wolno było pracować.

On miał wszystko. On miał wspaniałe chałki, bułki parowe, takie długie, podłużne, bułeczki drobne, rogaliki maślane, chleb razowy, ten chleb właśnie z kminkiem, który myśmy kupowali ciągle. To był taki duży chleb, taki owalny, półokrągły. On miał cały asortyment pieczywa, tylko nie robił ciastek. Natomiast ciastka i takie wyroby już galanteryjne robił drugi Żyd, nie pamiętam już jego nazwiska, tam dalej na Zamojskiej. Natomiast ciasto jak się piekło na święta, na Boże Narodzenie czy na Wielkanoc, to nosiło się blachy do Wałacha właśnie, bo on piekł w tym olbrzymim piecu, i to ciasto ładnie rosło, i było świetnie upieczone.