Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Wybuch wojny we wrześniu 1939 roku i ucieczka na Wschód - Eliezer Orenstein - fragment relacji świadka historii z 13 listopada 2006

W trzydziestym dziewiątym roku wróciłem z Domaczewa do Lublina, wróciliśmy z Domaczewa do Lublina w ostatnich dniach sierpnia, że było już to porozumienie między [III Rzeszą] a Rosjanami, [pakt] Ribbentrop-Mołotow. Ale nikt nie uwierzył, że będzie wojna. Wszyscy byli nerwowi, ale nikt nie uwierzył. Wszyscy myśleli, [że] Francja, Anglia to potęgi.

Kiedy Niemcy wkroczyli, ja nie byłem w Lublinie wtedy, to powiedzieli mi, że [nasz były pracownik, którego widziałem jak bojkotował przed sklepem żydowskim] mnie szukał z jakimś Niemcem. No, powiedziałem, że nie ma rady i muszę uciekać z Lublina. Jak Niemcy wkroczyli i zajęli Lublin, myśmy nie byli [wtedy] w Lublinie, myśmy byli w Łęcznej. Było bombardowanie, to uciekliśmy z Lublina. Niemcy bombardowali Lublin. Pamiętam pocztę na Krakowskim Przedmieściu… A później wróciliśmy do Lublina. Powiedzieli mi, że szukali mnie, to uciekłem. Chciałem przejść Bug. Bug znałem bardzo dobrze, bo jeździliśmy rokrocznie [na wakacje] do Domaczewa [nad Bugiem]. Znajomy ojca miał tam willę, i mieszkaliśmy w tej willi, i to było ładne miejsce. To mama z dziećmi, [z nami tam była], a ojciec był w Lublinie i co piątek przyjeżdżał [do nas]. To chciałem przejść Bug w Sławatyczach. W Sławatyczach mówili nam, że niebezpiecznie przejść. Niemcy [byli z jednej strony], a Rosjanie z drugiej strony. Szukaliśmy jednak drugiego miejsca, nie pamiętam już tej wioski, przyjechaliśmy do tej wioski, przeszliśmy Bug, i Rosjanie złapali nas. Złapali wszystkich co przeszli i ulokowali nas w jakiejś szkole. Okna nie były otwarte, [ale] to można otworzyć i iść, to było na parterze. A Rosjanie mówili: „Rano damy wam auto, wy pojedziecie wszyscy do Kowla”. Ja tak nie uwierzyłem, ale wszyscy żołnierze to powiedzieli. O piątej rano wstaliśmy, a tam mówią: „Ej. Ja mogę [was] dać do więzienia. My nie wierzymy wam, może jesteście szpiegiem”. I za kilka minut nasi byli po stronie niemieckiej. Mieliśmy szczęście, że nie było Niemców. Wróciliśmy do Chełma i w Chełmie mówili, że jeszcze jest miejsce, że jest jeden, który przewozi ludzi z tego miejsca i z tej wioski do Kowla. Ten pan był robotnikiem kolei, kolejarz. I jak przyjechaliśmy do tej wioski, zwróciliśmy się do tego pana. Jak przyjechaliśmy tak o dziesiątej, byliśmy cały dzień i wieczorem wszystkich zabrał, i byliśmy w piętnaście ludzi. I powiedział… wytłumaczył nam tak: „Ja dotychczas wszystkich przeprowadziłem do Kowla, ale złapali mnie ostatni raz Rosjanie i ostrzegli mnie.

Jeszcze jedyny raz mnie spotkają, to już nie zobaczę domu”. Tak że przez Bug on przeprowadził nas, ale powiedział: „Wy jesteście ludzie inteligentni”. I były gwiazdy i niebo było [bezchmurne]. Powiedział tak: „Jest gwiazda co pokazuje na północ. Idźcie ciągle z tą gwiazdą. Jest taka ścieżka, to nie idźcie tą ścieżką”. Na nieszczęście nasze, to było już w październiku albo w listopadzie, na początku listopada.

Chmury… i całe niebo było z chmurami i nie było gwiazd. A myśmy chodzili, ja mówię, ja nie wiem jak to było… i ciągle wróciliśmy do Bug. I to było, chodziliśmy może… nie wiem ile godzin. Kilka godzin, sześć, siedem godzin. I mówimy, co będzie to będzie. Nie mogliśmy [już], byliśmy wszyscy wymoczeni, pot się lał z nas. Każdy był ubrany w dwóch ubraniach i plecak. I poszliśmy, a on ostrzegł nas ten kolejarz, żeby ścieżką nie [iść, bo dojdziemy] do obozu rosyjskiego. Nie mieliśmy już sił i poszliśmy. „Stoj! Job twoja mat'”. I karabiny. Zamknęli nas w jakimś pociągu. Później przyszedł jakiś oficer rosyjski. Nie wiem czy on był Żydem, czy nie. Mówiliśmy do niego. „Jak to może być - tam był jeden, który władał rosyjskim - jak to może być, że [uważacie, że] Żydzi są szpiegiem dla Niemiec? To nikt nie uwierzy”. To on otworzył ten pociąg z drugiej strony i mówi: „Idźcie prosto, będziecie w Kowlu”. Tak doszliśmy do Kowla.