Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Stosunek władz do Grupy Zamek - Maria Ludwińska - fragment relacji świadka historii z 11 kwietnia 2007

UB działało bardzo wszechstronnie niestety – obrzydlistwo straszne. To była instytucja okropna, wystarczy, że ktoś się nie podobał z twarzy i po prostu zamykali.

A przede wszystkim chcieli zniszczyć inteligencję polską – wiadomo, że jest łatwiej rządzić ludźmi, którzy nie są inteligentni. Przecież Lublin był prawie stolicą komunizmu, to było obrzydliwe miasto, jeśli chodzi o te sprawy. Był pięknym miastem, jeśli chodzi na przykład o sztukę, o ludzi takich, którzy rzeczywiście przyczynili się do rozwoju. Natomiast okropnym miastem, jeśli chodzi o polityczne sprawy. Ten wielki, obrzydliwy gmach domu partii, siedlisko węży. Nikt właściwie z nich nie miał wyższego wykształcenia, a każdy miał dyplom – spreparowany. Trudno jest mówić nawet o tych czasach, bo to było bardzo nieprzyjemne. Ale również jedyną uczelnią, która jakoś miała [niezależność], był KUL – jedyna uczelnia w Polsce, bo jeden jest tylko katolicki uniwersytet w Polsce.

Mój brat na przykład w późniejszych czasach nie mógł dostać pracy, dopiero zaczął pracować u Kozłowskiego w Poznaniu, a wcześniej był na indeksie i nikt nie mógł mu dać pracy. To było dziwnym zbiegiem okoliczności, że on w Empiku [we Wrocławiu] prowadził Galerię pod Moną Lisą. Tam się działy niezwykle ciekawe rzeczy.

Dlatego Grupa Zamek [przestała istnieć], bo Włodek był na indeksie, Tytus Dzieduszycki i Jasio Ziemski – oni byli na indeksie wszyscy, oni nie mogli działać dalej, jako ta silna grupa nie mogli działać, natomiast jako jednostki, to już nie byli tak bardzo [pilnowani]. Ale to byli ludzie, których komuna tępiła – ludzie niebezpieczni w tych czasach, dlatego że oni propagowali [nowoczesność], a jakiekolwiek centra sztuki nowoczesnej, tej najnowszej i jakiejś bardzo awangardowej, były niemożliwe w tym czasie. Później natychmiast zamknęli Galerię pod Moną Lisą ze względu na to, że tam się działy rzeczy awangardowe.

Później w Puławach odbywało się sympozjum, przepiękne sympozjum, gdzie się działy rzeczy cudowne po prostu i dokumentacja z tego [wydarzenia] została zniszczona przez UB. A mój brat już po Wrocławiu, już po Galerii pod Moną Lisą był na czarnej liście i nigdzie pracy nie mógł dostać. Tak samo Włodek – źle mu się powodziło, ani stypendium, nie miał z czego żyć, trudno mu było sprzedawać takie obrazy, jakie malował, ale nie chciał sprzedawać kiczów, nie chciał sprzedawać jakichś pejzaży. To były czasy ciężkie dla tego pokolenia, dlatego że oni byli awangardą. Po ukazaniu się kilku artykułów, które zachwycały się Grupą Zamek, z których wiadomo było, kto to są ci ludzie z Grupy Zamek, niestety, musiała się ta grupa po jakimś czasie rozpaść, dlatego że była niewygodna – tak jak wiele innych.

Jasio Ziemski został, przez jakiś czas Włodek Borowski też, później Włodek Borowski wyjechał do Warszawy. Mój brat musiał wyjechać, bo w Lublinie nie mógł ani dostać pracy, ani nie miał tu też nic do roboty, chociaż chciał, żeby tu powstał ośrodek sztuki, no ale nic z tego nie wyszło, wiadomo. Oni wcale nie mieli zamiaru opuszczać [Lublina], ale [opuścili], tak samo jak różni naukowcy, których myśli były postępowe, no, kto został w Lublinie? Nikt. Owszem, u nas się dzieją różne rzeczy, ale wszyscy malarze, fizycy, wszyscy znakomici ludzie, naukowcy – wyjeżdżali szybko z Lublina, bo oni nie mieli tu pola do popisu, nie mogli tu nic robić, bo mieli ręce związane przez UB. Nie mogły się dziać rzeczy postępowe, dlatego że rząd cały czas tłumił te sprawy i to po prostu jest sprawa polityczna.